Louis
*****
Zabrali go. Mojego jedynego, najlepszego przyjaciela. Miałem tylko jego. Nikt inny nie chciał się ze mną bawić. Nikt nie chciał się przytulać oraz nikt nie chciał dzielić ze mną łóżka, kiedy miałem koszmary. Chłopcy pozbierali z dywanu swoje zabawkowe auta i uciekli w drugi koniec sali, kiedy tylko zauważyli, że chcę do nich podejść. Do dziewczyn nawet nie podchodziłem, bo... to dziewczyny! Usiadłem więc sam na puszystym dywanie i spojrzałem tęsknie na roześmianych rówieśników. Oni bawili się wspaniale, a ja czułem się bardzo źle. Bolał mnie brzuszek, pomimo iż zjadłem porządne śniadanie.
Kiedy dwa dni temu przyjechała jakaś pani z panem, nie wiedziałem jeszcze, że zabiorą Harry'ego. Mojego Harry'ego. Para bardzo się nim interesowała. Patrzyli, jak się bawimy, czasami dołączając do zabawy. Przynieśli nawet zabawki, którymi obdarowali mojego loczka i tylko jego. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że jedyne co zostanie po moim przyjacielu to zupełnie nowe, czerwone błyszczące autko, które teraz miał Mike. Po prostu zabrał je mnie, bo jemu podobało się bardziej. Nie chciałem się kłócić, bo wiedziałem, że bez Harry'ego nie wygram, nikt nie obroniłby takiej osoby jak ja przed napastnikami. I choć opiekunki powinny nad nami czuwać, w tej chwili zajęte były rozmową i nie zwracały na nas uwagi.
Harry'ego zabrali zbyt szybko, nie dali nam nawet czasu na pożegnanie. Pierwszego dnia płakałem jak niemowlak, a wcale nim nie byłem. Potem Sean się na mnie zezłościł z powodu hałasu i kazał być mi cicho, inaczej powie potworowi spod łóżka, aby mnie ugryzł, gdy nocą wyjdzie z ukrycia. Byłem tym tak przerażony, że nie odważyłem się ponownie wpaść w histerię. Tylko wieczorem leżąc skulony na łóżku cicho płakałem, ale nie za głośno, by ponownie nie rozgniewać współlokatora. Teraz zostaliśmy we dwóch, łóżko Harry'ego było puste i zimne.
- Przesuń się, mazgaju! - zawołał starszy chłopak, zatrzymując się tuż przed mną. - My tu chcemy teraz usiąść i się pobawić, przeszkadzasz nam.
Spojrzałem na niego i zacząłem przesuwać się na dywanie, tak jak mi kazał. Zatrzymałem się dopiero w kącie, poza dywanem. Podłoga była nieprzyjemnie twarda, ale nie chciałem wracać do pustej sypialni, więc zostałem w tym miejscu. Objąłem kolana swoimi rękami i oparłem o nie policzek. Słyszałem śmiechy i ożywione rozmowy, chociaż sam milczałem, powstrzymując się przed płaczem.
Zacząłem zastanawiać się, czy Święty Mikołaj będzie wiedział, gdzie dostarczyć pluszowego misia Harry'emu. A jeśli nie? Moje życzenie przepadnie... Dlaczego tamci ludzie musieli zabrać akurat jego? Przecież był grzeczny i bardzo miły. Czasem oddawał nawet swój deser, bo wiedział, że lubię czekoladę.
Moje przemyślenia przerwała krótka cisza. Wszyscy jak na komendę zamilkli i spojrzeli w stronę drzwi. To przez nie weszła pani Helen wraz z dwójką mężczyzn. Dokładnie zacząłem przyglądać się nieznanym mi osobom. Byli uśmiechnięci i rozglądali się po sali. Pani Helen śmiesznie wymachiwała rękami, kiedy coś opowiadała tym panom. Na chwilę wzrok jednego z mężczyzn padł na mnie. Skuliłem się w sobie i mocniej objąłem kolana ramionami, starając się być niewidoczny. Nie chciałem, aby ktoś i mnie zabrał.
Niestety podążając za przykładem nieznajomego, wzrok kobiety również na mnie spoczął. Uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową. Ruchem ręki nakazała, aby za nią poszli. Zacisnąłem mocno oczy mając nadzieję, że gdy je otworzę, nieznajomi znikną. Niestety tak się nie stało. Usłyszałem ich kroki, a po chwili zatrzymali się tuż przede mną. Otworzyłem najpierw jedno oko, będąc niepewnym ich intencji. A może byli źli i przyszli mnie ukarać za to, że płakałem?
- Cześć, mały - odezwał się mężczyzna stojący po lewej stronie. Stał wyprostowany, przez co sporo nade mną górował. Był przerażający.
Miał czarne włosy oraz zarost na twarzy. Wcale nie wyglądał przyjaźnie. Bałem się tego mężczyzny, tak samo jak jego towarzysza o brązowych włosach. Nic nie odpowiedziałem. Zacisnąłem zdenerwowany pięści z chwilą, gdy obaj przykucnęli, przez co nie wyglądali już na takich wysokich. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Zachowywali się jak Harry, gdy dowiedział się, że jako deser będą lizaki.
- Nie bój się nas, skarbie - odezwał się tym razem drugi mężczyzna. - Masz na imię Louis?
Spojrzałem zaniepokojony na jedyną znaną mi osobę z tej trójki. Pani Helen wciąż uśmiechała się ciepło, będą cały czas obok. Tylko dzięki niej czułem się w miarę bezpiecznie.
- Ci panowie chcieli cię bardzo poznać - przemówiła. - Nie zrobią ci krzywdy, obiecuję. Porozmawiaj z nimi, będę cały czas obok ciebie.
- Kim pan jest? - zapytałem siląc się na odwagę. - Czy przyszedł mnie pan zabrać, jak Harry'ego?
- Nazywam się Zayn, a to jest Liam - przedstawił się spokojnie, później wskazując na postać obok. - Czytaliśmy... Święty Mikołaj przeczytał twój list i prosił nas, abyśmy cię poznali. Chciał wiedzieć, jak duża ma być przytulanka dla twojego przyjaciela.
- Naprawdę?! - zawołałem ożywiony, po chwili jednak tracąc zapał. - Ale Harry'ego nie ma. - Pokręciłem głową. - Czy mogę zmienić swoje życzenie? Zrobię wszystko! Chciałbym, aby Harry tutaj wrócił. Nie chcę być sam, proszę...
Pan Zayn ze zdziwienia uniósł wysoko brwi, spoglądając na swojego przyjaciela. Pewnie Święty Mikołaj nie wiedział i nie powiedział im, że Harry już tu nie mieszka. Poczułem rosnący smutek z tego powodu. To znaczyło, że Harry nie dostanie pluszowego misia, a tak bardzo chciałem, aby go miał!
- Drugiego chłopca tutaj nie ma? - odezwał się teraz pan Liam, podnosząc się z kucek, zwracając się do kobiety. - Gdzie on jest?
- Kilka dni temu przyszło małżeństwo gotowe zaadoptować któreś z dzieci. Starali się o to już od dłuższego czasu, a dwa dni temu mogli wreszcie zabrać na trochę Harry'ego, aby powoli zaczął się oswajać z nowym miejscem. Gotowi są go adoptować.
- A Louis? - zapytał drugi mężczyzna.
- Wciąż czeka na kochający dom, ale z powodu serca...
- Rozumiem - wtrącił czarnowłosy, przerywając kobiecie wypowiedź. - Czy moglibyśmy porozmawiać w gabinecie?
Kobieta skinęła głową i ruszyła do drzwi. Mężczyźni obiecali, że jeszcze mnie odwiedzą, po czym pożegnali się i z uśmiechami na twarzy podążyli za panią Helen. Ponownie zostałem sam. Siedziałem cicho w kącie obserwując, jak niektóre dzieci obrzucają mnie niechętnym spojrzeniem.
Nie chciałem, aby ci mężczyźni mnie polubili. Jeśli tak się stanie, skończę jak Harry. Zabiorą mnie od innych dzieci i znajomych pań i wywiozą daleko w obce miejsce bez pożegnania. A tego nie chciałem za wszelką cenę.
><><
Witajcie, kadeci!
Cieszę się, że tyle osób zaczęło czytać ten ff. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie i choć trochę wam się spodoba ^.^
Pragnę zaprosić was na profil asylumo, która ma naprawdę świetne prace o Larrym :D
Szczególnie polecam ,,Once a criminal, always a criminal"
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥
CZYTASZ
Unruly ~Larry/Ziam ✔
FanficJak poradzić sobie z sytuacją, kiedy osoba którą znasz od lat jest jednocześnie twoim przyjacielem, bratem i zauroczeniem? Liam i Zayn mają wszystko, czego mogliby sobie zapragnąć. Wszystko, oprócz dzieci. Louis i Harry mają tylko siebie, nie wied...