2

361 21 0
                                    


      Nawet tona makijażu nie zdołałaby ukryć moich worów pod oczami. Byłam nie wyspana, Adam pól nocy kazał mi udowadniać jak go bardzo kocham. A drugie pół przepłakałam. O dziewiątej trzydzieści byłam już w hotelu, pamiętając o słowach Adama, aby żonie Eismontowicza za dużo nie mówić. Spodziewałam się młodej kobiety a zastałam piękna kobietę po pięćdziesiątce.  Po przywitaniu się przeszłyśmy na teraz. Poszłam za nią i zajęłam miejsce przy stoliku. Nie rozmawiałyśmy puki nie zostawił nas samych kelner.

- Może przejdziemy sobie na ty tak będzie prościej, Ewelina podała mi rękę
- Karolina
- Długo już jesteś mężatką? jesteś taka młoda, 

uśmiechnęła się do mnie ciepło
- Osiem lat
- Proszę częstuj się jestem taka głodna, że zjadłabym konia z kopytami.

Zaczęłam się śmiać, rozmawiałyśmy o modzie i pogodzie błahych tematach jak na osoby, które dopiero co się poznały. Po skończonym posiłku przeszłyśmy do salonu. Dobrze się czułam w jej towarzystwie.
- Karolino mogę cię o coś spytać?
Czułam, że to mi się nie spodoba. Kiwnęłam tylko głową na znak zgody.
- Jesteś z nim szczęśliwa?'
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czy jestem z nim szczęśliwa? Oczywiście, że nie. Może gdyby zapytała mnie o to osiem lat wcześniej moja odpowiedź brzmiała by inaczej a teraz? Teraz co zamierzałam jej powiedzieć było kłamstwem.
- Tak , na swój sposób tak.

Bardziej pokrętnej odpowiedzi nie dało się wymyślić. Ewelina jak by wiedziała, że kłamię

- Karolinko , złapała mnie za rękę - pamiętaj że zawsze możesz do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy
- Dziękuje

- Mój mąż miał racje co do ciebie. Po wczorajszej kolacji wrócił do hotelu i powiedział, że poznał pięknego ptaka zamkniętego w pancernej złotej klatce.
      Moja komórka zaczęła dzwonić, to był Adam jak zwykle niezadowolony. Kazał mi zejść do recepcji gdzie miał być za piec minut.
- Muszę już iść, miło mi było ciebie poznać
byłam zdziwiona, kiedy mnie przytuliła
- Karolino pamiętaj, że z każdej klatki jest wyjście musisz tylko znaleźć do niej klucz.
Uśmiechnęłam się do niej chociaż czułam, że w oczach wzbierają mi łzy. Wyszłam z pokoju i poszłam do windy. Kiedy zjechałam do lobby czekał już tam na mnie ochroniarz.
- Spóźniłaś się, burknął tylko mój maż, kiedy wsiadłam do samochodu.

- Przepraszam
- Masz szczęście, że mam dobry humor. Stary zgodził się robić ze mną interesy. Wyjeżdżam jeszcze dziś do Moskwy.
Dziękowałam w duchu Bogu ,za to że chociaż przez parę dni będę miała spokój.
- Ciesze się że interesy idą po twojej myśli. 

Mówiąc to posłałam mu blady uśmiech.
- Oj kochanie wiem, że będziesz za mną tęskniła. Poprosiłem mamę, aby dotrzymała ci towarzystwa . Przyjedzie na kolacje.
Jednak ten w gorze mnie nie lubi. 

-Jak będziesz grzeczna to przywiozę ci coś ładnego, poklepał mnie po kolanie.
Uśmiechając się wybrał do kogoś numer i zaczął rozmawiać po rosyjsku.

       Nie rozumiałam ani słowa. Podczas rozmowy cieszył się jak głupi. Szybko dojechaliśmy do domu. Adam od razu poszedł do sypialni, żeby się spakować. Gdy był już spakowany, pożegnał się ze mną szybko i wyszedł z domu jak by się paliło. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi poszłam do swojego pokoju. Byłam zmęczona pół nocy Adam nie dawał mi zasnąć. Sex z nim już dawno przestał sprawiać mi przyjemność. To był raczej obowiązek, który musiałam spełniać wobec męża niż przyjemność. Nienawidziłam tego robić. Czułam się wtedy nie jak jego żona, ale jak prostytutka. Nigdy nie kochał się ze mną delikatnie, zawsze dominował w łóżku tak jak poza nim. Sex był brutalny i szybki. Ostatnio upodobał sobie podduszenie. Podniecało go to w chory zrozumiały tylko dla niego sposób. Położyłam się do łóżka szczelnie okrywając się kołdra. Musiałam chociaż trochę pospać, bo czułam, że jeszcze trochę a eksploduje mi głowa.

   Spałam jak zabita, obudziłam się dopiero po szesnastej. Gdy zobaczyłam, która jest godzina nie mogłam uwierzyć, że tak długo spałam. Ze stolika wzięłam komórkę z bijącym sercem sprawdzając czy nie pisał do mnie Adam. Na szczęście nie miałam od niego żadnych wiadomości. Cieszyłam się namiastka wolności, którą miałam, kiedy go nie było. Po zjedzonym późnym obiedzie poszłam się przejść po naszym pięknym ogrodzie. Chodziłam bez celu, kiedy zadzwonił mój telefon, to była Ewelina jedyna koleżanka, jaką miałam. Pani Eismontowicz była jak powiew świeżego powietrza w zamkniętym pomieszczeniu, w którym żyłam już tyle lat.

- Słucham ? usiadłam na skoszonym trawniku pod rozłożystym dębem
- Jak się masz? Mam nadzieje że ci nie przeszkadzam?
- Ależ skąd, ciesze się że do mnie zadzwoniłaś. Adam wyjechał do Moskwy a ja siedzę sama w domu i czekam na przyjazd teściowej, która ma być po 18.

- Może spotkamy się jutro wieczorem? 

Nigdy nie spotykałam się z nikim bez wcześniejszego pozwolenia Adama. Perspektywa wyjścia była kurząca bardziej niż konsekwencje, jakie będą mnie czekały później, gdy mój mąż się o tym dowie.

- Chętnie, czułam się jak małe dziecko , które knuje coś za plecami rodziców

- Załóż dresy, pójdziemy pobiegać 

Bieganie to było coś co kochałam robić. Od kiedy zamieszkałam z Adamem biegałam codziennie po lesie należącym do terenów posiadłości. To było jedyne ustępstwo na które się zgodził.

- Przyjadę do ciebie o osiemnastej

- Do zobaczenia

Nigdy nie jest za późnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz