Rozdział ten dedykuję Ms0Veronica.
Od piątej rano byłem już na nogach. Siedziałem w magazynie i sprawdzałem broń. To był najlepszy sposób na rozładowanie złości. Złości, która się we mnie kumulowała od wczoraj i jak wulkan w każdej chwili groziła wybuchem. Aby nikogo nie zabić zamknąłem się w magazynie. Sprawdzałem następny karabin, kiedy podszedł do mnie Szymon mój zaufany człowiek. Bardziej ufałem mu niż mojemu rodzonemu bratu. Facet z wyglądu przypominał drwala. Wysoki, dobrze zbudowany a co najważniejsze w każdej sytuacji potrafił zachować zimną krew. Nie raz dowiódł swojego oddania. Kiedy wydawałem mu rozkaz nie zadawał durnych pytań tylko robił to, co mu kazałem bez mrugnięcia okiem. Kiedy mówiłem, że jedziemy kogoś sprzątnąć pytał tylko ile broni ze sobą zabrać. Jest profesjonalistą, których w tym fachu coraz mniej. Amatorów nie brakuje, bo byle dureń potrafi zabić. Takich ludzi jak Szymon mógłbym policzyć na palcach jednej ręki.
- Od wczoraj jesteś jakiś nie swój. Czyżby Karolina znowu coś przeskrobała? Jak zawsze trafił w samo sedno. Włożyłem magazynek i przeładowałem zanim mu odpowiedziałem.
-Dawno mnie tak nic nie wyjebało, jak jej zgoda na kolacje u Eismontowicza .
- Spokojnie.
- Spokojny to ja będę ja już będę po tej kolacji, wystrzeliłem cały magazynek trafiając w sam środek tarczy po czym odłożyłem karabin na stół.- Osiem lat, rozumiesz osiem pierdolonych lat tresowałem ją jak jebaną sukę a ona ostatnio zaczęła się stawiać. Przez tą stara Eismontowicza , która ma zły wpływ na Karolinę a ja nie wiem co mam z tym fantem zrobić.
Przeczesałem ręką włosy. Szymon stał przy stole i bacznie mnie obserwował jak jastrząb , który namierza swoją ofiarę.
- Nie możemy jej zabić bo Eismontowicz od razu będzie nas podejrzewał. Adam pozwól Karolinie nacieszyć się nową koleżanką. Ona traktuje tę znajomość jak nową zabawkę kiedy nią się znudzi sama ją zakończy. Jeśli chcesz mogę być cieniem Karoliny a jeśli żona Eismontowicza będzie coś kombinowała to delikatnie jej przypomnę gdzie jej miejsce w szeregu.
Po jego słowach wybuchłem głośnym śmiechem. Już ja znałem te jego delikatne przypomnienia. Miał rację Karolina cieszyła się z tej znajomości ponieważ nie miała żadnych koleżanek. Ewelina była jak nowa rzecz, którą miałem nadzieję szybko jej się znudzi.
- Dobrze pilnuj jej, bo ja nie mam na to czasu.
- Na co nie masz czasu? Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem jak do magazynu wchodzi Tomek, mój brat. Był niższy ode mnie o głowę, blondyn z niebieskim oczami. Choć był moim bratem nie ufałem mu w stu procentach. Każdą moją decyzję analizował po kilka razy. Kiedy mnie coś albo ktoś wkurzył gotowałem się cały on wszystko przyjmował ze spokojem i zimną głową. Filozof taką mu nadałem ksywkę już dawno temu, która idealnie do niego pasowała. Z Tomkiem byliśmy jak ogień i woda. Ja byłem cholerykiem, wybuchowym, agresywnym i impulsywnym. On sangwinikiem, optymistą, otwartym i wrażliwym. Miał też cechy przywódcy i lubił patrzeć na ludzi z góry.
- Ty, zamiast spacerować jak małpa w zoo po wybiegu zabrałbyś się lepiej do pracy. Sam mam sprawdzić cztery skrzynie karabinów?
- A od czego masz tych swoich pajaców?
Widziałem jak patrzył na Szymona i do czego pije. Nie lubił go i z wzajemnością.
- Ten towar jest bardzo ważny i chcę, abyś sprawdził go osobiście. Wieczorem jadę do Supraśla więc nie mam na to czasu.
Podszedł do stołu i dokładnie obejrzał karabin.
- Do Supraśla a po co?
- Mam spotkanie z Eismontowiczem, na które zabieram Karolinę.
CZYTASZ
Nigdy nie jest za późno
RomanceKarolina Lewkowicz kobieta, która dla miłości swojego życia pozwoliła zamknąć się w klatce. W złotej klatce do której klucz miał tylko on. Adam Lewkowicz przystojny biznesmen, który traktuje swoja żonę jak rzecz.