24

211 38 2
                                    

   " Bo sprawiedliwość jest wtedy, gdy ktoś inny wreszcie cierpi. "


         Ile to razy każdy z nas się zastanawiał co by zrobił gdyby miał szansę na zemszczeniu się na swoim największym wrogu.? No przyznajcie się sami, kto z was tego nie robił. Wymyślamy przeróżne scenariusze, najróżniejsze tortury. Nasza fantazja na tym polu nie ma granic. Nic absolutnie, nic nas nie ogranicza. Prześcigamy się w najróżniejszych scenariuszach. Ale kiedy przychodzi co do czego to. . .  gówno. Nic nie robimy. Nie wiem czy to brak odwagi czy po prostu tchórzostwo. Ja należę do tchórzy, bo kiedy życie daje mi szansę na zemszczeniu się nie tylko na braciach Lazarov, ale też na moim byłym mężu i jego szanownej mamusi ja kapituluję. Zaszywam się w najbardziej odległej dziurze i udaję, że to wszystko mnie nie dotyczy. 

- Podjęłaś decyzję? - siedzę w parku a obok ławki stoi Sergiej. W dresach bez koszulki właśnie skończył biegać.

- Nie pojadę do Polski, - upieram się jak małe dziecko, które nie chce iść do szkoły. Sergiej kuca na przeciwko mnie, kładąc swoje ciepłe dłonie na moich kolanach. Czuję ogień w miejscu gdzie leżą jego ręce. Kiedy podnoszę głowę napotykam jego wzrok, który przeszywa mnie na wskroś. 

- Nie pojedziesz bo nie chcesz, czy jesteś cholernym TCHÓRZEM ?- ostatnie słowo dobitnie akcentuje. W głowie kotłuje mi się milion myśli, bo za cholerę nie wiem co mam zrobić. Kiedy się nie odzywam, on podejmuję decyzję za mnie.

- Lot mamy jutro rano. Przyjadę po ciebie o dziewiątej.- Po czym nie czekając na moją odpowiedź wstaje i biegnie w stronę portu. Na samą myśl o tym, że mam lecieć do Polski boli mnie brzuch.

- Chryste dopomóż - wypowiadam słowa jak modlitwę licząc, na to że ten w górze mi pomoże to jakoś przetrwać. 

            Po spotkaniu w parku nie mogę znaleźć sobie miejsca. Siedzę w pracowni i myślę co mam zrobić. Życie jest jak kłusownik, zastawia na nas wnyki, z których ciężko jest się nam uwolnić. W głowie mam worek pełny chorych wspomnień, których ot tak nigdy nie zapomnę. Mój były mąż, bracia Lazarov, Ewelina czy nawet Szymon. Wszyscy jak jeden mąż przyczynili się do mojej destrukcji. Jak to mówi Sergiej " trzeba się nauczyć  upadać ,żeby móc honorowo wstawać". Ale czy ja jestem na to gotowa? Czy dam rade stawić czoła im wszystkim? Czy podołam? Nie mam pojęcia dokąd zmierza mój świat, tysiące myśli kłębi się w głowie, a ja nie wiem co i jak. Chciałabym mieć kryształową kulę, która pomogłaby mi w podjęciu decyzji. Wiem, że pewnych rzeczy nie da się przewidzieć czy przyspieszyć. Stoję w oknie i patrzę w niebo. Nie widać księżyca a szkoda , bo gdzie bym nie była on zostaje ten sam. Moje życie to sinusoida, zwątpień i wiary, łez smutku i szczęścia. Ludzie przychodzą i odchodzą, jak przypływ i odpływ regulowany fazami księżyca. Podejmuję decyzję, czas stawić czoła życiu.

- Dobra raz kozie śmierć, wypijam za to i idę położyć się spać. Co ma być to będzie. 


        Od informatora wiem, że Karolina przyleciała do kraju. Dzwonię do Szymona, bo ten na bank o tym wiedział i nie raczył mnie o tym poinformować.

- Witaj śpiąca królewno , główka nie boli po wczorajszym piciu? . - Ignoruję jego przytyk i od razu przechodzę do tego po co dzwonię.

- Nie mówiłeś, że będziemy mieli gości z Turcji. 

- Jakich gości? - pyta ze  zdziwieniem w głosie. 

- Karolina przyleciała dziś po południu do kraju.


#########################################################

Obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy :) Ściskam Was mocno i dziękuję za * aguniaaa86

Nigdy nie jest za późnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz