" Życie mamy tylko jedno."
Musiałem zebrać myśli po tych rewelacjach, które przed chwilą przeczytałem.
- Kurwa mać, po tym będzie mi jeszcze trudniej zdobyć jej zaufanie.- Odchylam głowę do tyłu i zamykam oczy. Nie dość, że mój brat prowadzi handel dziećmi ( moje przepuszczenia się sprawdziły), to jeszcze Karolina poroniła. Poroniła dwa tygodnie po przyjeździe do Turcji. Pierwszą sprawę co do handlu dziećmi mogę jakoś załatwić, ale co do drugiej nic już nie mogę zrobić i to mnie najbardziej boli.
- KURWA ! KURWA!- z całej siły uderzam ręką o kierownicę. - Czemu mi nigdy się nic nie udaje? Dlaczego do kurwy nędznej?- Ze złością szarpię się za włosy.
- Aaaa - wrzeszczę na całe gardło, uderzając rękoma o kierownicę. Jestem tak wkurwiony, że mógłbym kogoś zabić a tym kimś niewątpliwie będzie mój parszywy brat. Przez to wszystko nawet nie wiem kiedy po moich policzkach płyną łzy. Siedzę w samochodzie i płaczę jak baba. Nie wiem czy nad swoim nędznym życiem, czy nad nienarodzonym dzieckiem Karoliny. Czuje tak ogromny ból, że nie dam nawet rady tego opisać co w tym momencie czuję. To rozrywa mnie jak pocisk od środka. Zakrywam twarz rękoma i wyję jak zranione zwierzę.
- Przepraszam ,tak bardzo cię za wszystko przepraszam. - Siedzę i płaczę.
Jako gangsterzy mamy swoje zasady. I to nie prawda, że zabijamy wszystkich jak leci. Że kradniemy wszystko co nam w ręce popadnie. Czy porywamy kobiety i dzieci. Owszem czasami tak jest ale mamy jedną i nie podważalną zasadę, a mianowicie rodziny nie zabijamy. Rodzina jest nietykalna. I czy to się niektórym podoba czy nie takie mamy prawo. Ja w tym momencie jestem w stanie ponieść konsekwencje, łamiąc tą jedną żelazną zasadę i zabić własnego brata. Za krzywdy jakie wyrządził Karolinie jestem skory to zrobić i Bóg mi świadkiem, że nadejdzie kiedyś taki dzień, że lufa mojego pistoletu będzie wycelowana prosto w jego serce.
Wieczorem składam wizytę mojemu kochanemu braciszkowi w jego domu. Pech chciał, że nie był sam a z Szymonem i jakimiś panienkami. Nie witając się z nimi podeszłem od razu do barku, biorąc całą butelkę czystej. Na trzeźwo nie dam rady z nim porozmawiać o ile to w ogóle będzie, można nazwać rozmową.
- Ciężki dzień? - przysiada się do mnie Szymon. Psycholog od siedmiu boleści się znalazł. Po wypiciu czwartego kieliszka byłem skory do zwierzeń. Mój braciszek stał obok przysłuchując się naszej rozmowie.
- Dzień nie tylko rewelacje, których się dowiedziałem spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. - Moja odpowiedź zainteresowała Kostię.
- Coś nie tak ? Interesy źle idą?- chciałbyś wiedzieć, ale to nie pora, żebym ci powiedział.
- Dostawa panienek była trefna? - popatrzyłem na Szymona i wybuchłem śmiechem. Chłopie aleś ty głupi? Pokręciłem tylko głową pijąc dalej. Po jakimś czasie podeszła do nas jakaś ruda małpa. Może brzydka nie była , ale to nie mój typ kobiet, które mi się podobały.
- Kostia handlujesz kobietami? - spytała z przerażeniem w głosie. Oj ruda, ruda jak ty mało wiesz o życiu i o facecie, który cię aktualnie posuwa.
- Spokojne Ruda mój brat handluje tylko hinduskimi dziewczynkami, - po czym zaczynam się śmiać. Wódka zaczyna działać. Nic dziwnego piję już drugą butelkę sam bo mój brat nie dojeb nie był skłonny do picia ze swoim młodszym bratem. Patałach. Po moich słowach kobieta zbladła i z przerażeniem ( albo mi się wydawało), popatrzyła na Kostię.
- Co ty pierdolisz?- Patrzy na mnie z mordem w oczach, co w tym momencie totalnie olewam. Bo co on mi może kurwa zrobić? Chyba tylko naskoczyć!
- Jak patrzysz na dzieci to otwiera ci się w głowi przelicznik za ile byś je opchnął? - Oblizuję usta po wypiciu następnego kieliszka alkoholu. Patrzę na braciszka i czekam na jego odpowiedź.
- Pojebany jesteś? w łepetynie coś ci się poprzestawiało? Ruda nie czekając na dalszą część rozmowy ucieka z salonu jak by się za nią paliło.
- Swoje też byś sprzedał?- Patrzę na niego i się głupio cieszę. Bo ja coś wiem a ten gnój nie. I kto ma teraz przewagę?
- Co ty w ogóle pierdolisz? - Zlewam go totalnie i idę do wyjścia nawet nie odwracając się za siebie. Jak zawsze mój druh i stały ochroniarz podąża za mną. Pod domem wpadam na Rudą, która na mój widok ucieka jak przed diabłem. Patrząc na nią śmiać mi się chce i płakać jednocześnie bo wiem, że po tych rewelacjach jakie tu usłyszała Kostia nie pozwoli jej żyć. Szkoda, bo co ona winna, że znalazła się w złym miejscu o nie właściwej porze ? Ale to już problem Kosti nie mój. Wsiadam do samochodu a Wojtek za kierownicą jako mój kierowca odwozi mnie do mojego domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/179870905-288-k143835.jpg)
CZYTASZ
Nigdy nie jest za późno
RomanceKarolina Lewkowicz kobieta, która dla miłości swojego życia pozwoliła zamknąć się w klatce. W złotej klatce do której klucz miał tylko on. Adam Lewkowicz przystojny biznesmen, który traktuje swoja żonę jak rzecz.