INFO!!
OD DZISIAJ NA MOIM OFICJALNYM PROFILU NA IG(ZNAJDZIECIE W OPISIE PROFILU) BĘDĘ WSTAWIAŁA CYTATY Z ROZDZIAŁÓW TEJ KSIĄŻKI, ALE I TEŻ POZOSTAŁYCH. POJAWIĄ SIĘ TEŻ INFORMACJE NA TEMAT NOWYCH KSIĄŻEK, NOWYCH OKŁADEK, WSTAWIĘ IDOLI, NA KTÓRYCH SIĘ WZOROWAŁAM ITD. MOŻE KOGOŚ TO ZAINTERESUJĘ, TO ZAPRASZAM :D
__________________________________
Soph podgrzewała zupę w garnku, a ja kroiłam warzywa do naszej sałatki. Była godzina siedemnasta, więc miałam trochę czasu, aby spotkać się na nowo z Luisem. Przez dwa dni musiał uzupełniać papierkową robotę, a ja nadal zastanawiałam się, kto sprawuje teraz pieczę nad jego hotelem. Moim zdaniem, Owen nigdy na tak długi czas nie zostawiłby swojego dużego interesu. Kiedy byłam małą dziewczynka, bałam się na kilka minut nawet zostawiać samego królika w domu. Co prawda, siedział sobie grzecznie w klatce, ale jak to mała dziewczynka...
Moja ręka odmawiała już krojenia, ale zostały mi tylko dwie marchewki. Soph wystawiła dwie salaterki i oparła się o blat.- Nie spiesz się, bo nie chcę zostać otruta.
- Ja tą sałatkę też będę jadła. - Przeniosłam ostatnie pokrojone kawałku marchewki do miski i odsapnęłam. - Mam za mało czasu, a jeszcze tyle do zrobienia.
- Papużki nierozłączki?
Wsadziłam do zlewu deskę do krojenia i nóż. Umyłam swoje ręce.
- Soph, nigdy nie byłaś zakochana?
Zmarszczyła śmiesznie nos i szybko pokręciła głową.
- Miłość jest do dupy. Nie lepiej mieć kilku facetów co noc innego?
- Nie wyznaję takich zasad, wybacz.
Przemieszałam zupę w garnku i spróbowałam ociupinkę.
- Nakładaj, a ja pójdę wstawić pralkę i trzeba pozmywać podłogi.
- Robisz to praktycznie codziennie.
Przewróciłam oczami i nie słuchając jej dalszych gderań, ruszyłam w stronę łazienki. Nastawiłam pranie z brudnymi ubraniami i wyjęłam z kąta mop razem z szczotką. Czułam, że byłam cała spocona, więc musiałam jeszcze na szybko wziąć prysznic i się ogarnąć.
Kiedy pralka wirowała, a podłogi w mieszkaniu były czyste i lśniące, usiadłam w końcu w kuchni przy zupie i zaczęłam jeść, zerkając szybko na zegar.
Trzydzieści minut.
Soph siedziała pewnie już w swoim pokoju i biwakowała na łóżku, a ja? Ja byłam w ciemnej dupie ze wszystkim. Zostawiłam trochę zupy w misce i poszłam do łazienki z powrotem się ogarnąć. Pod prysznicem nalałam dużo kokosowego masła do ciała, a przed lustrem tylko delikatnie przypudrowałam twarz i nałożyłam kilka ważnych dupereli. Mój cały ubiór był brudny, więc zmieniłam też ubrania i kiedy byłam gotowa, weszłam do pokoju Soph. Leżała na łóżku, a nogi miała na ścianie.
- Wychodzę i nie wiem o której wrócę.
- Alex zostawia wam mieszkanie? - zachichotała, a ja pokazałam jej środkowego palca.
- Na razie.
Zabierając po drodze torebkę, wyszłam z mieszkania jak najszybciej. Wzięłam taksówkę i poprosiłam, by zawieziono mnie do pobliskiego parku. Kiedy dotarłam, usiadłam na jednej z ławek w głębi parku i czekałam na pojawienie się Luisa. Wieczór był dosyć ciepły na tę porę roku i wiedziałam, że za ciepło się ubrałam. Rozsunęłam kurtkę i rozejrzałam się. Wokół mnie było ciemno i cicho. Dwie lampy paliły się w pobliżu. Kiedy chciałam zdjąć chustę z szyji, ktoś od tyłu zakrył mi oczy. Uśmiechnęłam się i oblizałam usta.
- Myślałam, że nie przyjdziesz.
- Witaj, Audrey.
A mnie aż zamroziło. Szybko podniosłam się z ławki i odwróciłam się do mężczyzny. Winston uśmiechał się szeroko, a ja miałam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie.
- Co tu robisz?
- Czekasz na swojego ukochanego?
Zamknęłam na chwilę oczy i po chwili otworzyłam. Czułam w sobie wzbierający się gniew i zastanawiałam się, co było gorsze: złość czy strach.
Pisnęłam, kiedy Alden znienacka chwycił mnie za moje ramię. Za zbyt mocno. Spojrzałam na niego i chciałam błagać, by mnie puścił i zostawił w spokoju. Zabrakło mi nagle języka w buzi.
- Alden...
- Jesteś z tym idiotą, tak? W czym on jest lepszy ode mnie?
Spuściłam głowę. Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, ścisnął moje ramię jeszcze mocniej, wbijając paznokcie w moją skórę. Pomrugałam oczami i próbowałam się wyrwać.
- Zacznę zaraz krzyczeć.
- Myślisz, że ten idiota cię usłyszy? - zaśmiał się i rzucił mnie na ławkę. Uderzyłam łokciem w drewno i zaczęłam wyczuwać wszędzie mrowienia. - Spóźnia się twój kochanek, co? Może bzyka teraz jakąś dziwkę?
- Odsuń się od niej, ty skurwielu.
Uniosłam głowę i zauważyłam idącego w naszą stronę Owena. Podniosłam się z ławki i chciałam do niego pobiec, ale dłoń Aldena mnie zatrzymała w miejscu tuż obok niego.
- Puszczaj ją w tej chwili.
- Bo co mi zrobisz? - Alden uśmiechnął się pod nosem i zerknął na mnie kątem oka. Spuściłam wzrok. - Odebrałeś mi dziewczynę.
- To nie ja pieprzyłem jakąś laskę na oczach Audrey - splunął Luis i zrobił krok do przodu, a Alden odsunął mnie do tyłu.
- Nie, nie. - Pokręcił głową. - To ty masz się trzymać od niej z daleka, słychać?
Spojrzałam na dłoń Aldena i rozbudowałam w głowie plan ucieczki. Mężczyźni mierzyli siebie nawzajem wzrokiem i przełknęłam ślinę. Poruszyłam dłonią, ale Alden nie miał zamiaru mnie za żadną cenę puszczać. Uniosłam wzrok na Luisa i modliłam się, żeby na mnie spojrzał. Kiedy w końcu to zrobił, dałam mu znak do działania. Skinął niezauważalnie głową.
- Alden - szepnęłam i kiedy chłopak odwrócił głowę do mnie, wszystko zaczęło się za szybko dziać.
Luis uderzył z pięści w twarz Aldena, a ten puścił moją dłoń tracąc równowagę. Zabrałam z ławki swoją torebkę i rozejrzałam się wokół, ale nie było żadnej żywej duszy oprócz naszej trójki. Luis usiadł na leżącym Aldenie i zaczął go okładać pięściami. Kiedy jednak role się po kilku sekundach zamieniły, zaczęłam krzyczeć przerażona.
- Luis!
Podeszłam do mężczyzn, ale nie wiedziałam, co miałam czynić. Moje dłonie trzęsły się, kiedy chciałam wyciągnąć telefon z torebki. Wielka gula podeszła mi do gardła, a moje oczy zaczęły piec niemiłosiernie. Zaczęłam krzyczeć głośniej. Zauważyłam za chwilę dwójkę młodych chłopaków, którzy zaczęli biec w naszą stronę.
- Proszę, pomóżcie mi!
Alden uniósł głowę i spojrzał na biegnących chłopaków. Podniósł się szybko i chwiejąc się na chwilę, pobiegł w inną stronę. Pobiegłam szybko do Luisa i usiadłam przy jego głowie na kolanach.
- Luis, słyszysz mnie? - Poklepałam go po policzku, chłopak powoli próbował otworzyć powieki.
- Wezwać pogotowie? - odezwał się jeden z mężczyzn i pokiwałam głową, ale Luis powiedział:
- Żadnego pogotowia.
- Ale...
- Audrey, nie ma takiej potrzeby.
Zamknęłam na chwilę oczy i zacisnęłam usta. Pociągnęłam nosem i pokiwałam głową.
- Pomożecie mi go zanieść do mojego mieszkania? Byłabym wdzięczna.
Wybawcy nic nie powiedzieli, tylko podeszli do nas, a ja wstałam i pomogłam podnieść im Luisa.
- To nie daleko.
CZYTASZ
Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONE
Roman d'amourNigdy nie daj sobie wmówić, że nie warto. _____________________________ Audrey Wilson wraca do swojego rodzinnego miasta, by zapomnieć o kłamstwach, które ją spotkały podczas wakacji. Kiedy już się ustatkowała i swoje życie, na horyzoncie pojawił si...