Rozdział 32

6.3K 179 2
                                    

Dzisiejszy dzień zrobiłam sobie wolny od pracy. Próbowałam Sophie pomóc jeszcze w ostatnich przygotowaniach przed imprezą urodzinową dla Luisa, ale zbywała mnie odpowiedziami, że to, co było najważniejsze do załatwienia, już jest ogarnięte. Przyjęcie miało odbyć się w niesamowitym lokalu na prawie sto osób. Nie wiedziałam skąd Soph wzięła tyle osób, ale nie dziwne to było. Owen był osobą wpływową, jeśli można tak ująć. Miał dużo znajomości i połączeń między ludźmi. Miałam obawy zapoznania się z tyloma ludźmi, a jeszcze bardziej zobaczenia tych wszystkich ludzi, których zapoznałam ponad rok temu.

Charlie, Jason, Vera, Lucy.

Buzia w sumie sama mi się uśmiechała na ich wspomnienie.

Mieszkanie było puste przez cały dzień. Soph pojechała na lotnisko z Alexem po ich całą paczkę, a ja zrobiłam zakupy na weekend. Zadzwoniłam do Suzan, żeby ustaliła mój grafik pracy na następny tydzień za mnie. Dziewczyna życzyła mi udanej zabawy i miałam taką nadzieję, że będzie wyśmienicie. Mój prezent dla Luisa czekał grzecznie sobie w małym, czarnym pudełku do wieczora.

______________________________

 - Czy będzie ojciec Luisa?

 - Zaprosiłam go, bo to w końcu jego ojciec i powiedział, że powinien zdążyć na samolot w sam raz na przyjęcie. A coś się stało?

Skrzywiłam się, ale pokręciłam głową za chwilę.

 - Tak po prostu pytam. Moja matka z John'em będą na pewno.

 - No i super. Powinni jeszcze bardziej poznać swojego wspaniałego zięcia - zachichotała, a ja pożegnałam się z nią szybko i rozłączyłam.

Nie zdążyłam się obrócić, kiedy mój telefon zaczął wydawać z siebie dźwięki przychodzącego połączenia. Przesunęłam zieloną słuchawkę po ekranie z uśmiechem, kiedy zobaczyłam, kto dzwonił.

 - Cześć, Luis.

 - Cześć, skarbie. Czy nasza randka jest nadal aktualna? - zaśmiał się i usłyszałam jakieś szmery po drugiej stronie słuchawki.

 - Naturalnie. Nic się nie zmieniło.

Oczywiście randka była pretekstem do jego imprezy urodzinowej. Soph miała myśl, żebym go czymś zajęła i przyjechali oboje na miejsce, kiedy wszystko będzie już gotowe. Luis nie był świadomy, co się właśnie urządzało dla niego.

 - W porządku. Alex zostawił mnie kilka godzin temu i zostałem sam w mieszkaniu.

 - Nie miałeś czegoś przypadkiem załatwić przed wyjazdem do firmy?

 - Laptop i internet, kochanie.

Podrapałam się po nosie i poszłam do swojego pokoju. Na łóżku leżała moja czerwona sukienka gotowa razem z butami i biżuterią.

 - Pamiętaj, że masz ładnie się ubrać.

 - I tak zapewne wieczorem zedrzesz ze mnie wszystkie ubrania.

Wypuściłam sfrustrowana powietrze z płuc i przerzuciłam włosy do tyłu.

 - Nie wiem, kto tu będzie bardziej drapieżny - mruknęłam, wygładzając wolną ręką materiał sukienki na łóżku.

 - Dam tobie przewodzić, Wilson. Jesteś dobra w te gierki...

 - Za dwie godziny u mnie w mieszkaniu. Do zobaczenia, Owen.

_________________________________

Poprawiłam ostatni raz materiał mojej podciągającej się sukienki i po odkaszlnięciu, otworzyłam drzwi Owenowi. Wyjął zza siebie czerwoną, długą różę i uśmiechnął się radośnie.

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz