Rozdział 12

5.6K 192 8
                                    

Wesołych Świąt, kochani! :*

___________________________

Chciałam zamknąć drzwi szybko z powrotem, kiedy go ujrzałam, ale uniemożliwił mi to, wsadzając do środka swoją nogę.

 - Proszę, porozmawiaj ze mną. - Luis położył swoją dużą dłoń płasko na drzwiach, jeszcze bardziej powstrzymując mnie przed ich zamknięciem.

Siłowałam się z nim, naparłam dużą siłą na klamkę i drzwi, ale ani rusz. Był silniejszy i nie mogłam nic w związku z tym zrobić.

 - Audrey.

Niech to szlag!

 - Możesz łaskawie przestać mnie nachodzić? Kawiarnia, teraz moje mieszkanie... Jesteś chory psychicznie?

 - Chory na twoim punkcie, Audrey.

Zacisnęłam prawą dłoń w pięść i już się uniosła ona do góry, kiedy kolejny raz Luis mi uniemożliwił zlikwidowanie go.

Fu, fu, fu.

 - Jeszcze raz coś powiesz...

 - Wpuścisz mnie?

 - Zaraz przyjdzie tu mój chłopak.

Chyba serce mu zamarło. Usta mu się lekko otworzyły, oczy ściemniały i brak w nich było jakiejkolwiek nadzieji. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co powiedziałam i dlaczego go to tak poruszyło.

 - Ja...

 - Najlepiej będzie jak stąd sobie pójdziesz - mruknęłam, a moja prawa ręka zwisała bezwładnie przy moim boku. - Nie chcę cię straszyć, ale pójdę na policję następnym razem.

Prychnął pod nosem. Uniosłam brew. Gotowało się we mnie. Aż zanadto.

 - Udanej randki. - Tylko tyle powiedział i odszedł. Patrzyłam, jak schodzi w dół, a później słyszałam otwieranie i zamknięcie się drzwi na parterze. Zamknęłam drzwi stopą i się o nie oparłam plecami.

Jak szybko można pogonić faceta.

Swojego bliższego wroga numer jeden.

Spakowałam do swojej torebki kilka kosmetyków, komórkę i portfel. Usłyszałam znowu pukanie do drzwi i tym razem już nie wytrzymałam. Luis za bardzo był pewny siebie. I tego co robił.

Tym razem go uderzę. Przysięgam, że to zrobię.

Chwyciłam klamkę i chciałam wyrzucić już ze swoich ust potok przekleństw, kiedy tym razem zobaczyłam przed sobą... Aldena. Z zaczerwienionymi policzkami stałam tak i patrzyłam na niego.

 - Spodziewałaś się jeszcze kogoś innego? - Puścił mi oczko i wyciągnął zza siebie różę. Czerwoną różę.

 - N-nie. Wejdź. - Odebrałam od niego różę i odwróciłam się na pięcie. Poszłam do kuchni i zaczęłam szukać czystego wazonu. Nalałam wody i włożyłam do niego kwiat. Jak sobie dziękowałam w myślach, że kilka minut wcześniej nie wydarłam się po otworzeniu drzwi. Musiałabym się ostro tłumaczyć.

Uff.

 - Wiem, że za wcześnie przyszedłem. Ale nie mogłem się doczekać.

Założyłam torebkę przez ramię i podeszłam do niego, utrzymując jakieś trzy centymetry odstępu między nami.

 - Jestem gotowa.

Delikatnie i powoli chwycił moją dłoń i przysunął się do mnie, zmniejszając odległość. Moje serce galopowało i zaschło mi w gardle. Pocałował po kolei moje knykcie, patrząc mi wtedy prosto w oczy. Policzki mnie piekły i chciałam się ukryć. Działał na mnie tak jak...

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz