Rozdział 20

5K 169 8
                                    

Kto czekał na #TEAMLUISANDAUDREY ?? <3

Wybiło właśnie 4K wyświetleń!! Jesteście wspaniali, a jeszcze 2 tygodnie temu były 3K!! <33

A teraz ważne pytanie:

Czy ktoś chciałby czytać trzecią część przygód Audrey i Luisa?

_______________________

 - Witaj, Audrey.

- Audrey Wilson? - spytała szatynka, a ja uniosłam brew, zdziwiona, że znała moje nazwisko. - Dużo o tobie słyszałam.

 - A to ciekawe - mruknęłam i założyłam kosmyk włosa za ucho.  - Alex nic nie mówił, że ty też tu będziesz. - Skierowałam te słowa do Luisa, zerkając też w stronę brata. Ten jedynie wzruszył ramionami.

Pieprzony idiota.

 - Klub nie jest tylko dla ciebie, Wilson.

Moje dłonie były już przygotowane do boju, ale policzyłam do dziesięciu i uspokoiłam się. W miarę. Nie będę psuła sobie humoru przez takiego palanta. Wróciłam do Aldena i położyłam dłoń na jego kolanie.

 - Wszystko w porządku, skarbie? - spytał mnie z troską, a ja szybko pokiwałam głową.

 - Tak.

Soph dosiadła się do nas wraz z pozostałymi przybyłymi. Próbowałam nie patrzeć na Owena ani na jego nową zdobycz. Nie obchodziła mnie w sumie ta dziewczyna, kim dla siebie są i skąd się znają.

Też byłaś pracownicą w jego hotelu?

 - To jak? - zaczęła Soph. - Zaczynamy od shotów?

 - Zamówcie sobie coś. My dzisiaj nie pijemy.

 - Au, jak to nie pijesz?

 - Proste chyba są te słowa do zrozumienia.

Soph wzruszyła ramionami i wskazała na Alexa oraz Luisa.

 - Wy pójdziecie ze mną.

Kiedy zeszli na dół do baru, Alden pochylił się do mnie.

 - Wyjdę na chwilę do łazienki.

Spojrzałam na niego i błagałam w duchu, by nie zostawiał mnie z tą szatynką. Nie teraz.

 - Idź, idź.

Wyjrzałam zza barierkę i zauważyłam przy barze kolorowe włosy Soph. Uśmiechnęłam się lekko i czekałam, aż mój chłopak wróci z łazienki.

 - Chyba jeszcze się nie przedstawiłam.

Zwróciłam głowę do mówiącej dziewczyny, która się uśmiechnęła. Była przerażająca, ale bardzo ładna.

Ile ja bym dała, żeby mieć tak wielkie, niebieskie oczy, długie włosy do pasa i ładną twarzyczkę bez tony kosmetyków.

Wyprostowałam się i zarzuciłam nogę na nogę.

 - Jade Williams. - Wyciągnęła dłoń i spojrzałam na nią, wahając się.

Żadnych przyjaźni.

Cofnęła rękę po chwili i zrobiła skwaszoną minę. Uniosłam brew.

 - Skąd wiesz jak mam na imię i nazwisko?

 - Luis mi o tobie opowiadał.

WOW. Tego się nie spodziewałam.

 - Na pewno samych ciekawych rzeczy się dowiedziałaś o mnie. - Zawiązałam ręce na piersi klatkowej i wyjrzałam na chwilę przez barierkę.

 - Nic strasznego w jego opowieściach nie było.

Czyli nie wspomniał nic o zakładzie.

Kutas.

Otworzyłam usta, by zadać kolejne pytanie, ale Soph już do nas kroczyła. W tej chwili jej nienawidziłam.

 - Wzięłam też coś dla naszych dziewczynek - pisnęła i postawiła przed nami przezroczyste szklanki z jakąś cieczą. Chwyciłam szklankę i podsunęłam pod nos.

 - Co to jest?

 - Boisz się czegoś, Au?

 - Może dosypałaś mi tabletkę gwałtu. - Zakołysałam szklanką i wlałam trochę cieczy w siebie. Przełknęłam z trudem. - Mówiłam, że dzisiaj nic nie piję.

 - I tak mnie kochasz. - Przesłała mi buziaka w locie i usiadła obok. Odsunęłam szklankę jak najdalej od siebie.

 - Co się tak krzywisz? - Alex postawił szklankę i butelkę wódki na stoliku.

 - Lepiej mnie dzisiaj nie wkurwiaj.

Chciałam popić czymś to chujostwo.

 - Gdzie Alden?

 - Poszedł do łazienki. - Rozejrzałam się, ale chłopaka nigdzie nie było. Alex nalał wódkę do swojej szklanki i swojego przyjaciela.

 - Miło, że przyszłaś, Jade - powiedziała Soph i spojrzała na Alexa, dając mu do zrozumienia, żeby też nalał jej tego samego. - Jak fajnie spędzić trochę czasu w tak świetnym towarzystwie.

 - Też się cieszę, że znowu cię widzę - uśmiechnęła się Jade.

Soph i szatyna się znają?

Jade spojrzała przelotnie na Luisa i położyła dłoń na jego ramieniu. Chwyciłam swoją szklankę z mocnym trunkiem.

 - Luis nic nie mówił, że znowu macie ze sobą kontakt.

 - Ja i Jade znowu jesteśmy razem.

A ja wyplułam to, co miałam w buzi. Zakrztusiłam się lekko, więc Soph zaczęła poklepywać mnie po plecach. Odłożyłam szklankę i uniosłam w górę ręce.

 - Audrey, wszystko okej?

Pokiwałam głową i kiedy mi przeszło, zamknęłam oczy, łapiąc się za gardło. Poczułam, jak ktoś pociera moje ramię.

 - Przepraszam, ale pójdę po jakąś wodę. - Wstałam i bez żadnych przedłużeń, odeszłam od grona i zeszłam do baru. Przepchnęłam się przez ludzi i stanęłam przy blacie, rozglądając się za wolnym barmanem.

 - Coś podać?

 - Poproszę wodę.

Mężczyzna pokiwał głową i odszedł. Oparłam łokcie na blacie i przetarłam swoją twarz, uważając na makijaż. Czułam się okropnie i byłam zła na siebie. Miałam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy.

Lub przywalić pewnej osobie.

 - Dlaczego uciekłaś, owieczko?

Wyprostowałam się jak struna i spojrzałam wrogo na Owena.

 - Odejdź ode mnie.

Wzięłam swoją wodę i chciałam odejść, ale Luis złapał mnie za łokieć. Odwróciłam się w jego stronę.

 - Możesz grzecznie mnie puścić? - mruknęłam, wyrywając się delikatnie. - Inaczej wezwę ochronę.

 - Zatańcz ze mną.

Prychnęłam pod nosem.

 - Puść.

 - Audrey. - Podniósł głos, a ja nabrałam powietrza do płuc. Zrobiłam krok w stronę baru, więc mnie puścił, i odłożyłam szklankę wody na blat.

 - Jeden i ostatni raz, Owen.

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz