Rozdział 3

6.4K 201 1
                                    

John wrócił do salonu i postawił na stoliku kawowym herbatę dla mnie oraz dla siebie mocną kawę. Podziękowałam mu uśmiechem i kiedy usiadł na kanapie, wzięłam w dłonie gorący kubek.

 - Dawno nas nie odwiedzałaś. Jak czujesz się w pracy?

 - Pracuję dosyć długo i mamy sporo klientów, więc nie znalazłam czasu, żeby do was zadzwonić. Wracam najpóźniej do mieszkania o północy, więc nie chcę też was budzić o tej godzinie.

John zerknął na zegarek na swoim nadgarstku i pokiwał głową.

 - Eleanor powinna zaraz wrócić.

 - Szczerze? Nie mam ochoty z nią rozmawiać. - Wzięłam łyk herbaty powoli, aby nie poparzyć sobie języka. W dzieciństwie zawsze go sobie parzyłam, a potem bolało mnie przez cały dzień. Słodka, mała dziewczynka chcąca ogrzać swoje gardło.

 - Audrey, wiesz że twoja matka się o ciebie martwi? - westchnął, pochylając się do przodu.

 - Jestem już dorosła, by móc sama kontrolować swoje życie. - Spojrzałam na niego uważnie. - Jestem szczęśliwą, zdrową dziewczyną bez żadnych uzależnień.

W tym samym momencie usłyszałam otwierane główne drzwi i aż wyprostowałam się cała. Chciałam stąd wyjść albo zostać sam na sam z John'em. Patrzył w wejście do salonu, a mi ręce zaczęły drżeć.

 - John, musimy później... - zatrzymała się w połowie wejścia, kiedy mnie ujrzała. Na jej twarzy zamajaczył mały uśmiech, a mną dosłownie wstrząsnęło.

 - Witaj, skarbie. - Podeszła do mnie, by mnie uścisnąć, więc wstałam grzecznie i odwzajemniłam delikatnie jej uścisk.

 - Cześć, mamo. - Przysiadłam z powrotem, trzymając mocno w dłoniach kubek.

 - Nie wiedziałam, że przyjedziesz. Zrobiłabym obiad.

 - Nie martw się. Jadłam niedawno coś na mieście.

John odkaszlnął i wstał. Podszedł do mamy i dał jej szybkiego całusa w policzek.

 - Wyjdę do ogrodu dokończyć pracę w kwiatach.

 - Chciałam ci powiedzieć, że musimy jechać w jedno miejsce później i na zakupy.

Pokiwał tylko głową i wyszedł szybko z salonu, zostawiając nas same. Nastała między nami cisza, atmosfera w powietrzu była dziwna. Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc patrzyłam na herbatę mętnym wzrokiem i czekałam. Mama usiadła tam, gdzie jeszcze przed chwilą siedział John.

 - Jak ci się wiedzie, córeczko? Dobrze traktują cię w pracy?

 - Jest w porządku. - Pokiwałam głową na potwierdzenie. - Jest miła atmosfera i zaprzyjaźniłam się z wieloma osobami.

Mama uśmiechnęła się. Nie widziałam tego, bo ciągle patrzyłam w swoją herbatę, ale wyczuwałam już jej uśmiech na odległość.

 - Alex się z tobą kontaktował?

Podniosłam na nią teraz głowę i zmarszczyłam brwi.

 - Nie.

A tak naprawdę to tak. Wysyłał mi codziennie SMS-y, próbował się skontaktować ze mną na Skype, ale ja po prostu nie chciałam. Na 200 wiadomości odpisałam tylko na jedną, żeby dał mi spokój. Nie chciałam z nim rozmawiać po tym, co mi zrobił. Straciłam do niego zaufanie, ale i też czułam obrzydzenie na samą myśl o tym pieprzonym zakładzie. Oczywiście, ani mama ani John nie wiedzieli o tym wszystkim. Dziwiło mnie też, że Alex nie powiedział im, że ja nie daję mu żadnego znaku życia już od miesiąca.

 - Powinnam poruszyć jeden ważny bardzo temat, ale wiem, że będziesz zaraz na mnie zła. A nie chcę, żebyśmy kłóciły się o to ciągle. - Moja matka wyrwała mnie z moich myśli i patrzyłam na nią. Bez żadnego mrugnięcia okiem.

 - Mamo, możesz przestać? Ja naprawdę mam w dupie to wszystko. Widzisz sama, jak żyję. Żyję bardzo dobrze. Słyszysz to?! Bardzo dobrze!

Westchnęła jedynie, bo wiedziała, że nie odpuszczę. Ale ja wiedziałam też, że ona również. Wstała i usiadła obok mnie. Kiedy byłam mała, zawsze brała mnie na kolana i tuliła do siebie. Mówiła wtedy, że jestem jej najukochańszą córką i będzie mnie kochać do końca. Gładziła moje długie włosy i szeptała do ucha te same słowa przez kilka minut. Zamykałam wtedy oczy i słuchałam.

Kochałam ją.

Postawiłam kubek na stoliku i zwróciłam się do niej przodem. Chwyciłam ją delikatnie za dłonie i wypuściłam te stresujące powietrze z płuc.

 - Wiem, że chcesz sprawić, by moje życie było kolorowe i pełne uśmiechu, ale takie teraz jest właśnie. Mam wszystko, co chcę. Obiecuję ci, że jeśli będzie się coś działo, przyjdę od razu do ciebie. Będę ci mówiła wszystko, co będzie mi leżało na serduchu. Ale proszę, nie mów już mi o żadnych terapiach i lekarzach.

Widziałam, jak chciała zaprzeczyć, dopowiedzieć coś, ale ostatecznie pochwyciła moje dłonie pewniej i ścisnęła je, potrząsając nimi.

 - Ah, moja córka już dorosła. Jeśli naprawdę chcesz, by było tak, jak mówisz, to dobrze.

Przytuliłam ją z uśmiechem na twarzy i zamknęłam oczy. Położyła mi dłonie na plecach i zaczęła je pocierać jak rodzicielka. Matczyna miłość jest najlepszym lekarstwem na wszystko.

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz