DZISIAJ DRAMA TIME! :O
__________________________
Poprawiłam kołnierz swojego płaszcza i wyszłam z kawiarni, kierując się w stronę mieszkania Alexa. Mieszkał kilka ulic dalej, ale nie wzięłam taksówki, chciałam przejść się i odrobinę przewietrzyć. Pogoda na dworze nieco się pogorszyła, ale nie przeszkodziła mi w spacerze. Na szczęście miałam swój ulubiony szal oraz czapkę.
Zapukałam do drzwi z numerem jedenaście natychmiast i potarłam o siebie dłonie, by je trochę choć rozgrzać. Czekałam, tupiąc nogami. Uśmiechnęłam się, kiedy drzwi się uchyliły i uniosłam głowę, by spojrzeć na twarz mojego brata, ale zobaczyłam twarz... Luisa Owena. Mój nastrój szybko się zmienił. I to nie na lepszy.
Czy oby na pewno, Audrey?
- Przyszłam do Alexa - powiedziałam szybko, kiedy Luis zamierzał otworzyć swoje usta, by coś powiedzieć.
- Wyszedł do sklepu na rogu. - Oparł się ręką o drzwi, bacznie mnie obserwując. - Jeśli chcesz zaczekać na niego to wejdź do środka.
Miałam dwa wyjścia. Zrobić krok do przodu i wejść do ich mieszkania albo odwrócić się na pięcie i wyjść bez żadnego pożegnania.
Co wybrałam? Oczywiście, że pierwszą opcję.
Rozebrałam się i zdjęłam buty, po czym udałam się do salonu, by usiąść na kanapie. Byłam w tym mieszkaniu po raz drugi i od razu poczułam się jak u siebie w domu. Może niedosłownie, ale w głębi duszy czułam to uczucie. Luis usiadł w fotelu, więc swój wzrok kierowałam wszędzie, ale nie w kierunku skórzanego fotela.
Kto by się spodziewał, że będę siedziała znowu w jednym pokoju z Luisem Owenem? Ja bynajmniej nie.
Panowała cisza między nami (bo co innego) i żałowałam dopiero teraz, że jednak pozwoliłam sobie na postawienie kroku do przodu. Mój żołądek wywijał fikołki, kiedy Luis kaszlnął lub odchrząknął. Czułam jego gorące spojrzenie na sobie, nie musiałam zerkać, by to sprawdzić. Moje policzki były w stu procentach czerwone, a mój oddech nieustająco szybki. Podskoczyłam aż, kiedy usłyszałam hałas wydobywający się od sąsiadów z góry.
- Co u ciebie słychać, Audrey?
Postanowiłam zerknąć w jego kierunku i od razu pożałowałam po raz kolejny. Jego niebieskie oczy patrzyły na mnie, wprost przebijały moją postać, a ja nie czułam przez jakiś czas języka w buzi. Jego kości policzkowe odrobinę się uwydatniły, a kilkudniowy zarost dawał siwe znaki. Odchrząknął, a ja zaczęłam mówić.
- U mnie rewelacyjnie. Nic dodać, nic ująć.
- Żyjesz w szczęśliwym związku.
Tylko o to ci chodziło, idioto.
Zaśmiałam się w myślach i oblizałam usta.
- Jestem szczęśliwą kobietą, bo mam wspaniałego i kochającego chłopaka. Kocha mnie prawdziwie. Bez jakiegokolwiek zakładu.
Westchnął głośno, a ja założyłam nogę na nogę zadowolona z siebie. Miałam taką wielką ochotę zbić go od środka. Ostatnie wydarzenia dały mi siłę i pewność siebie. Zanim się spostrzegłam, on stał tuż przede mną. Zauważyłam najpierw jego stopy, a potem uniosłam w górę głowę. Zmierzwił palcami włosy, a ja w tym czasie opracowywałam plan ucieczki z tej kanapy.
- Ile razy mam cię błagać o wybaczenie?
- Nie musisz błagać mnie o wybaczenie, tak? - Wyprostowałam się jak struna, łącząc ze sobą dłonie. - Wiesz bardzo dobrze, że ja o tym szybko nie zapomnę.
- Alexowi wybaczyłaś.
- Alex to mój brat jakbyś chciał wiedzieć.
- Ale to on wpadł na ten cały głupi pomysł.
Nie wytrzymałam. Wstałam z tej kanapy i stanęłam z nim twarzą w twarz. Dosłownie.
- Głupi pomysł, tak? - Założyłam ręce na ręce. - To czemu zgodziłeś się na ten głupi pomysł? Nie chciałeś być mięczakiem i przegrać?
- Po prostu zgodziłem się na to ot tak. Ale kiedy zobaczyłem ciebie na zdjęciu u Alexa, chciałem z tego zrezygnować.
- Twoje wytłumaczenie jest śmieszne - prychnęłam i pokręciłam głową. - Już dziecko w przedszkolu wymyśliłoby lepszą gadkę.
- Jesteś idiotką.
Dostałam prosto w twarz.
I to bardzo mocno.
- Możesz powtórzyć, bo chyba nie usłyszałam?
- Jesteś idiotką...
I nawet nie wiem kiedy uniosłam swoją dłoń i trzasnęłam nią prosto w jego lewy policzek. Odwrócił twarz w bok, a mnie dłoń zapiekła, aż jęknęłam. Byłam mocno wkurwiona. Nie darowałam mu tego.
- Jesteś sukinsynem, Luis! Sukinsynem! - splunęłam i chciało mi się płakać. - To nie ja bawiłam się z tobą w jakąś popieprzoną grę!
Spojrzał znowu na mnie, masując swój obolały policzek. Całe moje ciało się gotowało, mój oddech był szybki, aż zrobiło mi się niedobrze. Klatka piersiowa mi zaraz chyba wyskoczy.
Zrobił krok w moją stronę, ale uniosłam dłoń, aby go zatrzymać.
- Nie podchodź do mnie więcej, bo inaczej obiję ci drugi policzek.
Jednak nie obchodziło go to, bo ruszył dalej. Ja wycofywałam się i zerkałam na boki, szukając ucieczki z tego mieszkania. Poczułam na plecach ścianę i zaklnęłam w myślach. Znów byłam uwięziona.
Luis zrobił ostatni krok w przód i zobaczyłam jego głupkowaty uśmiech. Ten sam, co widziałam w jego gabinecie, w domu Alexa. Przełknęłam ślinę.
- Nadal jesteś tą samą agresywną Audrey. Wiesz doskonale, że takie lubię, owieczko.
Wstrzymałam oddech, a on uniósł dłoń. Zamknęłam oczy i liczyłam w myślach do dziesięciu, potem liczyłam barany i śpiące pieski. Aż poczułam coś znajomego i miękkiego na swoich ustach.
Usta Luisa Owena.
CZYTASZ
Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONE
RomanceNigdy nie daj sobie wmówić, że nie warto. _____________________________ Audrey Wilson wraca do swojego rodzinnego miasta, by zapomnieć o kłamstwach, które ją spotkały podczas wakacji. Kiedy już się ustatkowała i swoje życie, na horyzoncie pojawił si...