Rozdział 31

4.8K 157 4
                                    

Wybaczcie mi za to moją nieobecność, ale za kilka dni matury i próbuję się do nich przygotować jak najlepiej :'D. O wszystkim będę was informowała na Wattpadzie albo na moim koncie na Instagramie.

____________________________________

 - Rurka z kremem dla pana i małe latte - uśmiechnęłam się do klienta, który odwdzięczył się tym samym i odszedł do stolika. Wbiłam kod na kasę i kichnęłam.

 - Na zdrowie, pani Owen.

Spojrzałam na Susan zmrużonymi oczami.

 - To, że przyjęłam pierścionek, nie znaczy, że niedługo będzie wesele.

Po tamtej kolacji z kilku dni temu i niespodziewanym oświadczeniu Luisa, miałam nadal lekkie obawy. Przyjęłam zaskoczona oświadczyny, ale nie powiedziałam nic. Ani tak ani nie. Powiedziałam, że muszę się zastanowić nad tym wszystkim. Znałam tego faceta już od ponad roku, ale jednak czy to nie było za szybko? Zostaliśmy parą kilka tygodni temu, a on mi tu wyrzuca zaręczyny. Nie znałam Owena z tej strony i chyba nikt inny. Sophie i Alex wypierali się, że o niczym nie wiedzieli. Ale jak to oni. Nie wierzyłam im, ale nie chciałam dalej drążyć tego tematu. Jak moja matka zareaguje na to?

 - Powinnaś powiedzieć mu tak. Ten facet jest mega przystojny, z klasą i no jest bogaty.

 - Nie obchodzi mnie to, że jest bogaty. - Skrzywiłam się. - Kiedyś był dla mnie obrzydliwym idiotą.

 - Ale teraz go kochasz, to co ci zostaje?

Westchnęłam, a Susan odeszła i zaczęła wycierać puste stoliki. Miałam mętlik w głowie, a nikt nie próbował nawet mi pomóc. Obsłużyłam dziewczynę, która podeszła do lady i nagle drzwi do kawiarni otworzyły się gwałtownie, i zobaczyłam przez ułamek sekundy kolorowe włosy. A później krzyk.

 - Dzień dobry, witaj, moja przyszła szwagierko!

 - Tylko jej tutaj brakowało - mruknęłam sobie pod nosem.

Soph podeszła do lady i uśmiechała się szeroko od ucha do ucha.

 - Co ty w takim złym humorze?

 - Zielona herbata dla ciebie - uśmiechnęłam się przepraszająco do stojącej dziewczyny i podałam jej filiżankę z gorącą cieczą. - Coś podać? - zwróciłam się do Rogers.

 - Szykuję już dla was całe wesele! - zapiszczała dziewczyna i usiadła na obracanym krześle. - Będzie słodko i jak z bajki!

 - Rogers, nie wiem, czy wezmę ślub z twoim bratem. - Urwałam kawałek papieru i wytarłam blat. - Może powiem nie i wyrzucę mu prosto w twarz ten pierścionek?

 - Nie zrobisz tego, Audrey. - Dziewczyna śledziła każdy mój ruch uważnie. - Gdyby tak było, już wtedy byś to zrobiła.

Przerwałam przecieranie blatu i spojrzałam na nią.

 - Nawet, gdybym się zastanowiła i w końcu zgodziła się, chciałabym poczekać ze ślubem. Zawsze nie wiadomo, co może się wydarzyć.

 - Pieprzysz, tyle ci powiem. - Podrapała się po głowie i wyjęła telefon z kurtki. - Próbuję namówić całą naszą paczkę, aby przyjechała tutaj na urodziny Luisa. Ale oni wiecznie nie mają czasu.

Zamrugałam powiekami i wytarłam dłonie o fartuch.

 - Urodziny Luisa?

Soph oderwała wzrok od wyświetlacza telefonu i parsknęła śmiechem.

 - Nie mów, że zapomniałaś...

 - Jezu - zaklęłam siebie bardziej w myślach i myślałam, że strzelę sobie w głowę. - Przez to wszystko, zapomniałam o tym.

 - Niech twoja głowa będzie o wszystko spokojna. - Znowu zaczęła przewijać coś na ekranie. - Wszystko załatwiłam. Zostało jeszcze trochę rzeczy.

 - Jestem ci bardzo wdzięczna. - Potarłam skronie. - Fuck...

 - Zdarza się, że zapomina się o urodzinach swojego własnego narzeczonego. - Pokazała mi język, a ja rzuciłam w nią zużytym papierem.

 - Może ci w czymś pomóc? To jest za trzy dni.

 - Oooo, pamiętasz chociaż kiedy ma - zaśmiała się, ale zaraz spoważniała. - Ogarnęłam już wszystko, oprócz naszej paczki z Londynu. Ściągnę ich chociaż nie wiem co by się stało. 

 - Z tego, co pamiętam, Luis chyba nie był lubiany w tej waszej paczce - mruknęłam, przypominając sobie, jak Charlie przystawiał się do mnie w tamtym okresie. 

- Ale to zawsze jacyś przyjaciele. - Przewróciła oczami i odkaszlnęła. - Utworzyłam specjalną konfę na facebooku.

- Na pewno ci w niczym nie pomagać?

 - Mam już wszystko pod ręką.

Uśmiechnęłam się już tylko i pokiwałam głową. Było mi głupio, że Soph musiała wszystko załatwić, a ja głupia zapomniałam o urodzinach własnego chłopaka. Gdybym miała przy sobie pistolet, strzeliłabym sobie w tym momencie w głowę.

 - Audrey, obsłużysz tych gości na zewnątrz? Muszę zadzwonić do Rossa. - Susan wbiegła za ladę i szukała wzrokiem swojego telefonu.

 - Jasne. Zostaniesz na chwilę we własnym towarzystwie? - skierowałam się do Sophie, biorąc mały notes i długopis.

 - Jeśli po powrocie zrobisz mi najlepsze cappucino na świecie.

Zaśmiałam się.

 - Jak najlepsze, Rogers.

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz