Rano zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć jej, że mam wolne od pracy i mogę do nich wpaść z Sophie po południu. Odpowiedziała, że zadzwoni do mnie jeszcze, bo nie będzie pewna czy o 15-16 będą w domu. Zgodziłam się z nią mówiąc, że będę czekała na jej telefon.
Od dzisiaj jestem 20-letnią kobietą. Kiedy przyjechałam od Alexa, wzięłam album rodzinny, który leżał na komodzie w salonie u mamy i zaczęłam go przeglądać. Pamiętałam niektóre fotografie z czasów pozowania. Przecież to było tak niedawno... Jednak jak na swój wzrost i moją baby face, wyglądałam nadal jakbym miała czternaście lat. Z jednej strony może i dobrze, ale i z drugiej źle.
Soph krzątała się w kuchni już od samego rana, a kiedy weszłam do pomieszczenia, wyciągała babeczki z piekarnika. Skąd ona wytrzasnęła babeczki? Położyła gorącą blachę z słodkościami na kuchence i uśmiechnęła się do mnie, kiedy mnie ujrzała.
- Już wstałaś, widzę.
- Soph, wiesz, że nie musisz w zamian za mieszkanie tutaj niczego robić? Sprzątać, gotować...
- No co ty? Ja po prostu przygotowuję najcudowniejsze babeczki dla fajnej laski na jej urodziny.
Uśmiechnęłam się lekko. Oprócz mamy, nikt nie przygotowywał mi żadnych babeczek, ciasteczek, czegokolwiek... Miała u mnie kolejnego plusa. Postawiła jeszcze ciepłe babeczki na dużym talerzu, lecz jeden odłożyła na bok. Szybko złapała w dłonie jakąś jedną świeczkę, włożyła w środek babeczki, zapaliła i przysunęła do mnie. Patrzyłam na nią i na świeczkę na przemian.
- Więc życzę ci, żebyś była przez całe życie szczęśliwa i twoja piękna buźka się uśmiechała. Myślę, że chłopaka już sobie znalazłaś. - Tu puściła do mnie oczko, aż chciałam ją uderzyć w ramię. - Nie jestem dobra w składaniu życzeń ambitnych. - Ucałowała mnie w policzki, a mi w oczach zakręciły się łzy. Nie chciałam teraz płakać. - A teraz pomyśl sobie życzenie i zdmuchnij świeczkę!
Spojrzałam na nią piorunująco, bo nie wierzyłam we wszystkie te marzenia z świeczkami, gwiazdami i tak dalej... Jednak zdmuchnęłam świeczkę, choć marzenia sobie nie pomyślałam. Soph wręczyła mi babeczkę urodzinową, a ona sobie wzięła drugą z blaszki. Babeczka była smakowita, czekoladowa z posypką kolorową.
- Prezenty będą później!
- Soph, wiesz, że nie musisz nic kupować? Bardzo ci dziękuję za tą babeczkę...
- Ale ty jesteś skromna. - Wywróciła oczami i pokręciła głową. - Wyluzuj. Na urodziny dostaje się prezenty.
- Ja jestem już za duża na prezenty.
- Nie taka duża jak widać - zaśmiała się, bo oczywiście chodziło jej o moje niecałe 158 centymetrów. Szturchnęłam ja lekko w ramię i dołączyłam śmiechem do jej śmiechu.
____________________________
- Ugh! Moja matka jest nie do ogarnięcia. - Założyłam czarną ramoneskę na swoje nagie ramiona i poprawiłam kołnierz.
- Co się dzieje?
- Co chwila wydzwania i pyta, czy jesteśmy już w drodze. Mówię jej przecież, że za kilka minut będziemy.
- Może obawia się, że herbata wystygnie - zaśmiała się Sophie i wstała, po założeniu butów. - Taksówka już czeka, stara.
Owionęłam szybko wzrokiem całe mieszkanie, upewniając się, czy wszystko potrzebne zabrałam. Po zamknięciu drzwi, wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy z przemiłym starszym panem do domu mojej matki i John'a. Mama była bardzo zadowolona, kiedy powiedziałam jej, że szef dał mi wolne od pracy i ponadto mam czas, by do nich przyjechać razem z moją przyjaciółką. Sophie kazała mi ubrać sukienkę, której nie cierpiałam i wolałam od niej dresy i za dużą o wiele koszulkę, ale nie chciałam wpadać w większą kłótnię. Musiałam jeszcze się umalować, żeby ładnie wyglądać, a moja współlokatorka jeszcze zakręciła mi włosy na lokówce. A mogłam nie brać wolnego dnia od Ross'a. Byłoby wszystko fajnie. W moim łóżku oczywiście.
CZYTASZ
Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONE
RomanceNigdy nie daj sobie wmówić, że nie warto. _____________________________ Audrey Wilson wraca do swojego rodzinnego miasta, by zapomnieć o kłamstwach, które ją spotkały podczas wakacji. Kiedy już się ustatkowała i swoje życie, na horyzoncie pojawił si...