Rozdział 10

6K 201 19
                                    

Rano zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć jej, że mam wolne od pracy i mogę do nich wpaść z Sophie po południu. Odpowiedziała, że zadzwoni do mnie jeszcze, bo nie będzie pewna czy o 15-16 będą w domu. Zgodziłam się z nią mówiąc, że będę czekała na jej telefon.

Od dzisiaj jestem 20-letnią kobietą. Kiedy przyjechałam od Alexa, wzięłam album rodzinny, który leżał na komodzie w salonie u mamy i zaczęłam go przeglądać. Pamiętałam niektóre fotografie z czasów pozowania. Przecież to było tak niedawno... Jednak jak na swój wzrost i moją baby face, wyglądałam nadal jakbym miała czternaście lat. Z jednej strony może i dobrze, ale i z drugiej źle.

Soph krzątała się w kuchni już od samego rana, a kiedy weszłam do pomieszczenia, wyciągała babeczki z piekarnika. Skąd ona wytrzasnęła babeczki? Położyła gorącą blachę z słodkościami na kuchence i uśmiechnęła się do mnie, kiedy mnie ujrzała.

 - Już wstałaś, widzę.

 - Soph, wiesz, że nie musisz w zamian za mieszkanie tutaj niczego robić? Sprzątać, gotować...

 - No co ty? Ja po prostu przygotowuję najcudowniejsze babeczki dla fajnej laski na jej urodziny.

Uśmiechnęłam się lekko. Oprócz mamy, nikt nie przygotowywał mi żadnych babeczek, ciasteczek, czegokolwiek... Miała u mnie kolejnego plusa. Postawiła jeszcze ciepłe babeczki na dużym talerzu, lecz jeden odłożyła na bok. Szybko złapała w dłonie jakąś jedną świeczkę, włożyła w środek babeczki, zapaliła i przysunęła do mnie. Patrzyłam na nią i na świeczkę na przemian.

 - Więc życzę ci, żebyś była przez całe życie szczęśliwa i twoja piękna buźka się uśmiechała. Myślę, że chłopaka już sobie znalazłaś. - Tu puściła do mnie oczko, aż chciałam ją uderzyć w ramię. - Nie jestem dobra w składaniu życzeń ambitnych. - Ucałowała mnie w policzki, a mi w oczach zakręciły się łzy. Nie chciałam teraz płakać. - A teraz pomyśl sobie życzenie i zdmuchnij świeczkę!

Spojrzałam na nią piorunująco, bo nie wierzyłam we wszystkie te marzenia z świeczkami, gwiazdami i tak dalej... Jednak zdmuchnęłam świeczkę, choć marzenia sobie nie pomyślałam. Soph wręczyła mi babeczkę urodzinową, a ona sobie wzięła drugą z blaszki. Babeczka była smakowita, czekoladowa z posypką kolorową.

 - Prezenty będą później!

 - Soph, wiesz, że nie musisz nic kupować? Bardzo ci dziękuję za tą babeczkę...

 - Ale ty jesteś skromna. - Wywróciła oczami i pokręciła głową. - Wyluzuj. Na urodziny dostaje się prezenty.

 - Ja jestem już za duża na prezenty.

 - Nie taka duża jak widać - zaśmiała się, bo oczywiście chodziło jej o moje niecałe 158 centymetrów. Szturchnęłam ja lekko w ramię i dołączyłam śmiechem do jej śmiechu.

____________________________

 - Ugh! Moja matka jest nie do ogarnięcia. - Założyłam czarną ramoneskę na swoje nagie ramiona i poprawiłam kołnierz.

 - Co się dzieje?

 - Co chwila wydzwania i pyta, czy jesteśmy już w drodze. Mówię jej przecież, że za kilka minut będziemy.

 - Może obawia się, że herbata wystygnie - zaśmiała się Sophie i wstała, po założeniu butów. - Taksówka już czeka, stara.

Owionęłam szybko wzrokiem całe mieszkanie, upewniając się, czy wszystko potrzebne zabrałam. Po zamknięciu drzwi, wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy z przemiłym starszym panem do domu mojej matki i John'a. Mama była bardzo zadowolona, kiedy powiedziałam jej, że szef dał mi wolne od pracy i ponadto mam czas, by do nich przyjechać razem z moją przyjaciółką. Sophie kazała mi ubrać sukienkę, której nie cierpiałam i wolałam od niej dresy i za dużą o wiele koszulkę, ale nie chciałam wpadać w większą kłótnię. Musiałam jeszcze się umalować, żeby ładnie wyglądać, a moja współlokatorka jeszcze zakręciła mi włosy na lokówce. A mogłam nie brać wolnego dnia od Ross'a. Byłoby wszystko fajnie. W moim łóżku oczywiście.

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz