Rozdział 22

5.1K 195 10
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, od razu tego pożałowałam. Jasne światło zaczęło mnie razić w oczy, więc przysłoniłam je dłonią. Uniosłam głowę, ale przeszył mnie nagle ból w skroni. Opadłam na poduszkę i zamknęłam oczy. Czułam znany mi smród, którego nienawidziłam z całego serca.

Otworzyłam znowu oczy i zobaczyłam białe wnętrze wokół siebie. Wzięłam głęboki oddech i uniosłam swoją prawą rękę. Była ona przypięta kilkoma kabelkami i pokręciłam głową. Zauważyłam potem, że wokół prawego nadgarstka miałam owinięty biały bandaż, który był lekko przesiąknięty czerwoną cieczą. Próbowałam przypomnieć sobie, co się stało i dlaczego znalazłam się w szpitalu.

Odwróciłam głowę w stronę drzwi, zza których wydobył się hałas i po chwili otworzyły się. Alex wszedł do środka i zobaczyłam na jego twarzy smutny wyraz. Uśmiechnął się, kiedy na mnie spojrzał.

 - Obudziłaś się już...

 - Co się stało?

Alex westchnął i usiadł na krześle obok mojego łóżka. Na szczęście leżałam sama w sali.

 - Nie pamiętasz?

Zamknęłam oczy i chciało mi się płakać. Teraz byłam na sto procent, że chcę się zabić za to, co chciałam zrobić kilka godzin temu. Alex chwycił moją dłoń i pomasował knykcie swoim kciukiem. Rozluźniłam się od razu.

 - Moja matka tu jest?

Odwrócił wzrok, ale nie przestał masować mojej dłoni. Powtórzyłam jeszcze raz moje pytanie.

 - Pojechała do domu, ale wróci za godzinę.

 - Czemu jej o tym powiedziałeś?

 - A gdybyś za dużo się wykrwawiła? - Spojrzał prosto w moje oczy, które były oszklone. Przełknęłam ślinę. - Chciałabyś, żeby Eleanor nie było przy tobie, kiedy byś...

 - Nie mów tak - przerwałam mu i chciałam krzyczeć, ale nie miałam na nic dosłownie siły. - Przecież żyję i mam się dobrze. Jestem tutaj.

 - Tylko spójrz na swoją rękę.

Zwróciłam głowę w stronę okna i zmrużyłam oczy. Alex nigdy mnie nie mógł dobrze zrozumieć. Miałam ochotę stąd wyjść jak najszybciej i zaszyć się w swoim mieszkaniu. Zamknęłabym się w swoim pokoju i tuliła do swojej ulubionej, dużej poduszki. W szpitalach nigdy nie było takiej wygody. Na pewno nie za moich czasów.

 - Nie udawaj, że mnie nie słyszysz.

Spojrzałam na Alexa i znowu zmrużyłam oczy.

 - Kiedy stąd wyjdę? Nie wytrzymam tutaj długo.

- Kiedy dojdziesz do siebie i będziemy świadomi, że nie zrobisz tego po raz drugi. - Przekręcił głowę na bok. - Twoje rany są za głębokie.

Mój żołądek zrobił fikołka. Zechciałam myśleć o czymś innym, tylko nie o tym...

Alex podniósł się z krzesła i podszedł do drzwi. Rozejrzałam się szybko i chciałam wstać, ale szybko poczułam ból w zabandażowanym nadgarstku.

 - Gdzie ty idziesz?

 - Nie chcesz ze mną gadać. - Położył dłoń na klamce i odwrócił się do mnie jeszcze. - Eleanor przyjedzie za godzinę. Może dwie. Ma coś przywieźć dla ciebie?

Przełknęłam ślinę i pokręciłam zaraz głową. Mój brat nacisnął klamkę i wyszedł sobie. Tak po prostu.

Położyłam się wygodnie, ale zaklęłam, bo łóżko nie było wygodne. Cholera! Musiałam stąd wyjść jak najprędzej.

Bo kto uwielbia leżeć w szpitalnych łóżkach i być karmiony tym kurewskim żarciem?

Spojrzałam na kroplówkę i potem na swoją dłoń. Uważając na bandaż, który rwał moją skórę za każdym razem, kiedy nią mocno poruszyłam, złapałam kabelek na swojej dłoni. Moje palce trzęsły się, całe moje ciało się trzęsło. Ciekawiło mnie, jak wysoko znajdował się mój pokój. Na pewno przed salą czekał Alex, więc mogłam zapomnieć o ucieczce normalnymi drzwiami.

 - Co ty robisz, Audrey?

Mój oddech się zatrzymał, a od usłyszanego głosu moje serce przyspieszyło. Szybko cofnęłam palce od kabelka i spojrzałam w stronę drzwi.

 - Nie powinno cię to obchodzić - mruknęłam i gapiłam się w biały sufit, będąc bardzo zła.

Ten idiota zawsze krzyżował moje plany.

Widziałam kątem oka, jak Luis usiadł obok mojego łóżka, jak wcześniej Alex. Słyszałam w sali tylko nasze oddechy i bicie mojego serca pod kołdrą i flanelową piżamą.

Że co? Flanelowa piżama?!

Skąd ona, u diabła, się na mnie wzięła?

 - Widzę, że czujesz się trochę lepiej.

Spojrzałam na niego, ale szybko odwróciłam jednak swój wzrok. Przygryzłam wargę.

 - Źle zatem widzisz.

Westchnął. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Moje serce powróciło do swojego normalnego bicia, ale nadal czułam się niedobrze.

Czy kiedyś czułam się chociaż raz dobrze w obecności Luisa Owena?

 - Czemu to sobie zrobiłaś?

 - Czy w szpitalu jest Alden? - spytałam szeptem, lecz już łzy napłynęły mi do oczu. Luis pokręcił głową.

 - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

 - Naprawdę chcesz wiedzieć? - Uniosłam brew i prychnęłam. - Wybacz, ale nie jesteś dobrą osobą, której bym mogła się zwierzyć.

 - Uratowałem cię.

Moja dłoń zastygła w moich włosach i zakręciło mi się chyba w głowie.

 - Uratowałem cię, Audrey. Wiedziałem, że będzie coś nie tak, więc za tobą poszedłem.

Pokręciłam głową.

 - W którym momencie? Nigdzie cię nie widziałam.

 - Nieważne - mruknął i odkaszlnął zaraz potem. - To wina twojego chłopaka?

Spojrzałam na swoją prawą rękę.

 - Audrey...

 - Czemu mnie ratowałeś? - krzyknęłam, odwracając się w jego stronę. - Czemu to zrobiłeś?! Nie mogłeś dać mi tej szansy?

 - Co ty wygadujesz? Jakiej szansy?

 - Mogłeś dać mi się wykrwawić na śmierć - splunęłam i otarłam palcem szybko łzę na policzku. - Mogłam dawno już to zrobić, kiedy to ty mnie zdradziłeś! Ty i Alden jesteście sobie warci.

Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Mój nadgarstek cholernie bolał, ale nie obchodziło mnie to. Czułam, jak łzy nasiąkają w bandaż i zaczęło mnie coraz bardziej piec. Poczułam, jak mężczyzna usiadł obok mnie i delikatnie mnie objął. Łkałam, chciałam go od siebie odsunąć, ale nie mogłam. Moje drugie JA chciało, żeby został tam gdzie był.

 - Nie mów tak, proszę. - Luis pogłaskał mnie po ramieniu i pocałował delikatnie w czubek głowy. - Zabiję Aldena gołymi rękoma, kiedy tylko go spotkam.

Odsunęłam dłonie od twarzy i wahałam się, czy spojrzeć na jego twarz. Widziałam jak przez mgłę, ale kiedy tyko ujrzałam jego niebieskie tęczówki, od razu się uspokoiłam.

 - Nie mów nic Alexowi - szepnęłam. - Będzie wściekły.

Luis zmrużył oczy i błagałam go jeszcze raz o to w myślach. Uśmiechnął się słabo do mnie.

 - Nie powiem twojemu bratu, ale musisz mi coś opowiedzieć.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytająco.

 - O co konkretnego ubiegasz ode mnie?

 - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że chodziłaś na wizyty do mojego ojca?

Tylko My | Tylko #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz