-Dobra Kara weź się w garść. Przecież to nic takiego. Zwykła randka nic specjalnego, wszystko będzie w porządku. Wystarczy, że się uspokoję albo...boże zabij mnie.
-Może ci pomóc? - Dziewczyna się odwróciła i w drzwiach zobaczyła, stojącą Caitlin.-Wyglądasz jakbyś potrzebowała przyjaciółki i jakieś rady.
-Tak proszę. - Wydęła wargę, siadając na łóżku.-Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałam Cait, dlaczego ja się w ogóle denerwuje?
-Bo chcesz żeby wszystko się udało, to normalne. - Usiadła koło blondynki, układając dłoń na jej ramieniu.-Zależy ci na tym i nie chcesz w żaden sposób tego zepsuć, dlatego się denerwujesz.
-Rzadko chodziłam na randki.. - Zaczęła podnosząc wzrok na przyjaciółkę.-Nie miałam na to czasu bądź po prostu to nie było to by chociaż próbować. Powiedzmy szczerze w końcu bym musiała powiedzieć swojemu partnerowi kim jestem i to chyba był główny powód dlaczego na nie, nie chodziłam. Teraz jest inaczej bo Sara wie a ja i tak jestem kłębkiem nerwów.
-Po prostu ją lubisz Kara i nie chcesz zrobić czegoś co sprawi, że ją stracisz. Nie znacie się długo ale szybko poczułyście ze sobą wieź dlatego tak się tego obawiasz ale szczerze to nie masz czego, bo jestem pewna, że wszystko będzie w porządku.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Bo widziałam jak się na ciebie patrzyła jak rozmawiałaś ze mną i z Felicity w barze. Może nie znam Sary aż tak dobrze ale jedno wiem na pewno, musiałabyś się bardzo postarać by ją od siebie odepchnąć. Szybciej stracisz swoje moce niż Sara cię zostawi.
-To nie możliwe.
-Więc widzisz. - Uśmiechnęła się lekko, wstając z łóżka.-A teraz się pośpiesz bo twoja dziewczyna już czeka na ciebie na dole.
Kiwnęła głową i jak Caitlin wyszła, przejrzała się jeszcze w lustrze i biorąc głęboki wdech ruszyła w stronę drzwi.
Próbowała się uspokoić ale z każdym kolejnym krokiem denerwowała się jeszcze bardziej. Wszystko minęło dopiero w momencie gdy stanęła naprzeciwko uśmiechającej się do niej dziewczyny.
-Pięknie wyglądasz Kara. - Jej policzki przybrały różowy kolor na komplement.-Naprawdę.
-Ty też wyglądasz niczego sobie panno Lance. - Nachyliła się i delikatnie musnęła jej usta swoimi.-Więc gdzie się wybieramy?
-Na wzgórze ale musimy polecieć. Mam nadziej, że nie jesteś zła? Autem tam dojedziemy w środku nocy a i tak będziemy się musiały trochę przejść.
-Oczywiście, że nie jestem. - Podniosła ją na ręce z szerokim uśmiechem i nim poleciała, dodała jeszcze.-Lubię cię nosić.
Stanęła na wzgórzu gdzie od razu jej w oczy rzucił się koc i koszyk piknikowy. Postawiła Sarę na ziemi i przeniosła na nią wzrok.
-Nie jestem romantyczką ale pomyślałam, że piknik kawałek od miasta dobrze nam zrobi. Jak pewnie zauważyłaś nie należę do osób, które często chodzą na randki, więc to jest dla mnie tak samo nowe jak dla ciebie.
-Cieszę się, że siedzimy w tym razem Sara. - Złapała ją za rękę i splotła ich palce.-Nie ważne gdzie i jak, ważne z kim i cieszę się, że pierwszą taką randkę mam z tobą.
Nachyliła się i złączyła ich usta na kila długich sekund.-Cieszę się, że ci się to podoba.
-Bardzo.
Usiadły na kocu, rozkoszując się swoim towarzystwem. Rozmawiały o swoich dotychczasowych życiach żeby lepiej się poznać, jedząc przy tym różne przekąski, z którymi Sarze pomogła Caitlin i popijając wino.
-Naprawdę myślał, że chodzi o miecz? - Sara zaczęła się śmiać po tym jak Kara opowiedziała jej trochę o Mon-Elu, naprawdę nie mogła uwierzyć w to co słyszała.-Rozumiem, że dopiero co trafił na ziemie ale serio?
-Tak. - Również się zaśmiała, przystawiając butelkę z winem do ust.-Pewnie gdyby nie to, że byłam w szoku co się działo to też zaczęłabym się śmiać.
-Zapewne. - Popatrzyła jej w oczy, przybliżając się trochę.-Więc ty i Mon-El?
-Co? Nie, nie. Traktowałam go raczej jak młodszego bardzo denerwującego brata, któremu co chwilę chciałam przywalić. Jednak on chyba widział to trochę inaczej. Mój przyjaciel Winn mi mówił, że raz się pytał czy kogoś mam, więc chyba mnie lubi w taki sposób.
-A ty? - Danvers zmarszczyła brwi, patrząc na dziewczynę.-Ty go lubisz w taki sposób?
Kara próbowała być poważna ale długo jej się to nie udało i wybuchnęła śmiechem. Nawet na chwilę nie mogła sobie wyobrazić siebie z nim.
-Nie. - Uspokoiła się, kładąc swoją dłoń na tą należącą do Lance.-Gdyby tak było to nie siedziałybyśmy teraz tutaj.
-Dobrze wiedzieć.
Przysunęła się jeszcze trochę, łącząc ich usta w pocałunku. Ten był inny niż poprzedni bo tym razem dołączyły do niego swoje języki.
Kara się uśmiechnęła, wsuwając jedną rękę we włosy swojej towarzyszki. Za to ręce Sary znalazły się na jej biodra i z małą pomocą przeniosła ją na swoje kolana.
Ich języki spokojnie tańczyły tylko sobie znany taniec. Żadna z nich się z niczym nie śpieszyła, chciały tylko jak najlepiej wykorzystać chwilę, że są same bo później zapewne nie miałyby do tego okazji.
Niestety Kara naglę usłyszała czyjeś wołanie o pomoc i wiedziała, że nie może tego zignorować. Odsunęła się trochę a Sara patrząc na minę dziewczyny już wiedziała o co chodzi.
-Leć i uratuj parę żyć.
-Przepraszam...
-Nie potrzebnie skarbie, to twój obowiązek, więc leć i skop za mnie parę tyłków jak będzie trzeba. - Pokiwała głową, musnęła jej usta i już jej nie było.-Mam swoją własną SuperWoman.
Danvers uśmiechnęła się, słysząc ostatnie zdanie wypowiedziane przez Lance i przyśpieszyła by zdążyć na czas.
CZYTASZ
New Hero, New Me [SuperCanary] ✔
FanfictionKara zostaje zaatakowana przez ludzi, z którymi pracowała już parę dobrych lat. Jej życie ratuje Barry, który zabiera ją do siebie pewny, że tylko to ją uratuje. Danvers podejmuje decyzję by zostać na ziemi swojego przyjaciela co na końcu może być n...