Chapter 16

1K 57 2
                                    

-Ludzie mamy problem. - Krzyknął Cisco, sprawiając, że wszyscy zwrócili na niego swoją uwagę.-W kierunku naszego miasta leci atomówka. Jeśli w nie uderzy zmiecie całe Central City z powierzchni ziemi i miasta, które są najbliżej jak Star City.

-Jak to możliwe? Kto w ogóle wysłał atomówkę na Central? - Pytała Felicity, siadając przed komputerem i po chwili już wszystko wiedziała.-Ktoś zhakował rząd i zajęło mu to dwa dni, serio? Ja bym to zrobiła w jakąś godzinę.

-Felicity!

-No tak. Nie da się jej zatrzymać. Jej zadaniem jest uderzyć w miasto i to zrobi za niecałe piętnaście minut, zabijając przy okazji parę milionów ludzi.

Nastała cisza, w której każdy na siebie patrzył. Byli przerażeni bo wiedzieli, że nic nie mogą zrobić, nic nie da się już zrobić w takiej sytuacji.

Ciszę przerwał śmiech dwóch osób i po chwili do pomieszczenia weszła Kara razem z Sarą, trzymając się za rękę i śmiejąc z czegoś, niestety reszcie nie było do śmiechu.

-Wow.. ktoś umarł? - Spytała rozbawiona Danvers ale widząc poważne i przestraszone miny swoich przyjaciół od razu sama spoważniała.-Co się dzieje?

-Atomówka leci w stronę miasta. - Powiadomiła Felicity.-Ktoś zhakował rząd i ustawił jedną z nich na to miasto. Nie potrafię jej zatrzymać.

-Coś musi się dać zrobić. Nie uda się nam uratować tych wszystkich ludzi. Obojętnie jak z Barrym będziemy szybcy i tak ktoś zginie.

-Przykro mi. Mogę jedynie ją przekierować na inne miasto ale tylko na to co jest najbliżej czyli Star City i to i tak nic nie da, bo jak uderzy to siła uderzenia będzie tak silna, że Central też zmiecie.

Kara próbowała wymyślić coś żeby uratować miasto i jej bliskich i po około pięciu minutach wpadła na pomysł, który może nie należał do najlepszych ale miała nadzieje, że się uda.

-Przekieruj ją na mnie. - Powiedziała poważnie a wszyscy na nią popatrzyli jak na wariatkę.-Nie patrzcie tak na mnie. Mówię poważnie, przekieruj ją na mnie a ja razem z nią wylecę poza atmosferę ziemską, dzięki temu nikomu nic się nie stanie.

-Nikomu oprócz ciebie Kara. - Sara stanęła przed nią żeby dziewczyna patrzyła tylko na nią.-Chyba nie mówisz poważnie, że chcesz to zrobić. To cię zabije przy takiej sile. To nie są zwykłe kule z pistoletów, ta atomówka niszczy miasta. Nie przeżyjesz tego.

-Lepiej jedno życie niż miliony Sara, dobrze o tym wiesz. - Ujęła jej twarz w ręce i delikatnie musnęła jej usta.-Nie martw się wszystko będzie dobrze. - Odsunęła się na bok i spojrzała na Felicity.-Uda ci się ją na mnie przekierować?

-Powinno.

-Okej, więc to zrób bo kończy nam się czas.

-A nie możesz jej złapać i wyrzucić poza atmosferę? - Spytała Thea a wszyscy jej przytaknęli.-W końcu jesteś wystarczająco silna, sama utrzymałaś statek kosmiczny, więc powinnaś dać radę.

-Ona jest ustawiona na uderzenie jeśli jej dotknę to tak jakby...

-..uderzyła w ziemie. - Wtrąciła Felicity a Kara tylko przytaknęła.-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić, jeśli przycisnę ten guzik to będzie po wszystkim?

Kara popatrzyła na każdego po kolei aż jej wzrok zatrzymał się na Sarze. Kiwnęła głową ze smutnym uśmiechem a Smoak przycisnęła guzik.

-Będzie dobrze. - Szepnęła nim przycisnęła usta do ust Lance na parę długich chwil.-Wszystko będzie dobrze.

Zniknęła a wszyscy skupili swoją uwagę na telewizorze gdzie leciała transmisja na żywo z helikoptera. Wszyscy obserwowali jak atomówka zmienia kurs na SuperWoman, która nagle pojawiła się na niebie.

-Ile jest procent szans, że uda jej się to przeżyć? - Spytała Sara nie odrywając oczu od ekranu. Wszyscy wymienili się spojrzeniami, wiedząc, że są na to małe szanse.-I chcę usłyszeć prawdę.

-Przy sile uderzenia jakie ma ta atomówka to jest mniej niż jeden procent. - Przyznała cicho Felicity nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.-Nikt ani nic nie przeżyje tego nawet dziewczyna ze stali, przykro mi.

Kara odwróciła się, widząc, że atomówka jest coraz bliżej niej. Przyśpieszyła żeby jak najszybciej znaleźć się poza atmosferą ziemską. Kiedy sekundy dzieliły ją od uderzenia, wzięła głęboki oddech.

-Miło było was wszystkich poznać. - Odezwała się ostatni raz, wiedząc, że dzięki słuchawce ją usłyszą a później już jedynie można było usłyszeć głośny wybuch.

Wszyscy w STAR Labs zamknęli oczy w momencie gdy było słuchać wybuch. Żadna z obecnych osób nie chciała ich z powrotem otworzyć, wiedząc, że oznacza to, że znów jedno z nich odeszło.

-SuperWoman właśnie uratowała miliony żyć, poświęcając się. - Usłyszeli w telewizji.-Nie każdy bohater byłby zdolny do takiego poświęcenia. Dziękujemy ci SuperWoman, nigdy cię nie zapomnimy.

-To się nie dzieje. - Jęknęła Sara.-Wszystko zaczęło się układać. To nie mogło się stać, ona nie może nie żyć.

-Sara..

-Nie Oliver. Mam już dość tego, że cały czas kogoś tracimy. Chwila ulotnego szczęścia nie jest wart tego całego bólu, który potem czujemy.

W momencie gdy wszyscy próbowali uspokoić Sarę, Kara która dryfowała w przestrzeni otworzyła oczy, które zaświeciły laserem. Dzięki promieniom słońca, które zaczęły w nią świecić jej ciało się zregenerowało, pomagając jej odzyskać przytomność.

Uśmiechnęła się szeroko lecąc z powrotem do swoich przyjaciół, którzy tak zajęci rozmową nawet nie usłyszeli jak w telewizji mówią o tym, że SuperWoman żyje ani nawet nie zauważyli pojawienia się Kary.

-Posłuchaj Sara, Kara zrobiła to co konieczne. - Oliver ułożył ręce na ramionach dziewczyny.-Uratowała nas wszystkich, poświęcając się. To właśnie jest bycie superbohaterem.

-Przepraszam.. - Wtrąciła się chcąc przerwać kłótnie, która znów by się zaraz rozpoczęła tym samym, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych.-Jest coś do jedzenia bo od tego całego ratowania miasta zgłodniałam?

-Kara! - Powiedzieli wszyscy na raz nie mogąc uwierzyć, że stoi przed nimi cała i zdrowa.

-Tak to jak. - Uśmiechnęła się, machając do nich.-A wracając do tego jedzenia, jest coś?

Sara pokręciła głową i podbiegła do niej wpijając się w jej usta. Kara objęła ją ramionami i delikatnie przycisnęła do swojego ciała.

-Gdy będziesz mnie tak całować za każdym razem jak prawię zginę to mogę robić to częściej.

-Głupek. - Zaśmiała się, lekko klepiąc ją w bark.-Nie strasz mnie tak już nigdy więcej.

-Nie mogę obiecać. Ale mogę obiecać, że zawsze do ciebie wrócę. - Musnęła jej usta a potem przytuliła się do niej, wysyłając reszcie swoim przyjaciołom szeroki uśmiech.

Wszyscy odetchnęli z ulgą, wiedząc, że nie stracili przyjaciółki, która była gotowa oddać swoje życie za nich i za ich bliskich. To właśnie upewniło wszystkich, że Kara należała do ich rodziny i byliby dla niej zdolni zrobić to samo.

New Hero, New Me [SuperCanary] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz