Chapter 17

1.1K 55 0
                                    

-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - Spytała Caitlin, przysuwając kubek z kawą w stronę blondynki.-Możesz z tym jeszcze poczekać jeśli nie czujesz się gotowa.

-Nie wiem czy kiedykolwiek będę. - Odparła, przyjmując kubek i lekko się uśmiechnęła do przyjaciółki.-Ale to jest dobry moment na to. Przez ostatnie parę dni myślałam, że jakbym wtedy zginęła to moja siostra nigdy by o tym nie wiedziała, chcę się pożegnać za nim znów coś takiego się wydarzy i tym razem mi się nie uda.

-Dowiedziałaby się o tym. - Odwróciła się na krześle gdy za sobą usłyszała głos Sary.-Przeniosłabym się na ziemie 38 przy pomocy Cisco i przekazała jej, że jej siostra była najodważniejszą osobą na świecie i zginęła jak bohaterka, ratując mnie, moich przyjaciół jak i parę milionów ludzi. Poświęciła się za swoją rodzinę i do końca życia będziemy jej wdzięczni i będziemy pamiętać. Kara Zor-El Danvers nigdy nie umrze bo na zawsze będziemy mieli ją w swoich sercach.

Po policzkach dziewczyny poleciały łzy. To było naprawdę piękne i nie potrafiła ich powstrzymać.

-Miałaś już przygotowaną mowę pożegnalną? - Zaśmiała się przez łzy, sprawiając, że na ustach Lance pojawił się lekki uśmiech.-Przykro mi, że nie będziesz mogła jej użyć.

-Ja się tam cieszę. - Podeszła bliżej by złożyć na jej ustach czuły pocałunek a potem zwróciła się do Caitlin.-Wysłałaś już wszystkim wiadomość?

-Tak. Wszyscy czekają na nas już w STAR Labs ciekawi o co chodzi.

Kara wstała z krzesła i biorąc głęboki oddech, wyszła z mieszkania po jednej jej stronie miała Sarę a po drugiej Caitlin, czuła, że tyle jej wystarczy jak będzie mówić co chce zrobić, co musi zrobić.

W tym samym czasie reszta przyjaciół czekała z zainteresowaniem chcąc się dowiedzieć dlaczego Caitlin ich tu wezwała, chociaż sama jeszcze nie przyszła.

-Jak myślicie o co chodzi? - Spytała Thea.-Jeśli to nie byłoby ważne to nie wezwała by nas wszystkich, prawda?

-Takie wezwanie nigdy nie kończy się dobrze. - Odezwał się Ray.-Zawsze kończy się walką gdzie ktoś może zginąć.

-To prawda. - Poparł go Jax.-Ale szczerze to chętnie bym z kimś powalczył.

-Może będziesz mieć okazję. - Powiedziała Sara, wchodząc razem z obydwoma dziewczynami do środka.-Ale to zależy tylko od was.

-O co chodzi? - Spytał Oliver, patrząc na każdą z dziewczyn po kolei.-Caitlin dlaczego nas wezwałaś?

-Bo ją o to poprosiłam. - Wszystkie spojrzenia powędrowały na Karę.-Chcę wrócić na ziemię 38.

Uderzyło to we wszystkich. Byli w szoku, że Kara chciała ich zostawić i wrócić na swoją ziemie ale jednocześnie ją rozumieli. To tam była jej rodzina.

-Nie na stałe. - Dodała szybko i można było usłyszeć oddech ulgi u paru osób.-Chciałabym pożegnać się z bliskimi za nim całkowicie ruszę do przodu ze swoim życiem na tej ziemi. Zdałam sobie sprawę, że moim bliskim też to się przyda by mogli przestać się martwić i żyć szczęśliwie, nie przejmując się mną.

-Jest coś jeszcze, prawda? - Kara popatrzyła na Barry'ego i kiwnęła głową.-Co to takiego?

-Na mojej starej ziemi jest organizacja zwana Cadmus, chcą się pozbyć wszystkich kosmitów a najbardziej mnie i mojego kuzyna. Są naprawdę groźni, już parę razy mnie złapali i przytrzymywali. Gdyby nie moja siostra prawdopodobnie by mnie zabili bo posiadają bardzo dużą ilość kryptonitu. Przetrzymują również tatę Alex. - Wszyscy patrzyli na nią ze smutkiem w oczach nie rozumiejąc jak ktoś mógł chcieć skrzywdzić kogoś takiego jak Kara, chodzące słoneczko radości.-Dopóki Cadmus nie zniknie żaden kosmita nie będzie bezpieczny a nie wszyscy są groźni. Są tam rodziny, które chcą po prostu żyć i nic więcej. Nie wybaczyłabym sobie gdybym ich wszystkich zostawiła i żyła jakby nigdy nic. Muszę to zrobić. Muszę pokonać Cadmus i wtedy będę mogła całkowicie iść do przodu na waszej ziemi. Naszej ziemi.

Wiedziała, że to co zamierza zrobić jest niebezpieczne. Reszta również sobie zdawała z tego sprawę tak jak i z tego, że Kara nie zmieni zdania. Żadne z nich będąc w takiej sytuacji by go nie zmieniło.

-Idę z tobą. - Pierwszy odezwał się Barry.-Jesteśmy rodziną i jak któreś z nas potrzebuje pomocy to pomagamy.

-To miłe Barry ale nie. To zbyt niebezpieczne żeby ktokolwiek z was się narażał. Muszę to zrobić sama żeby Cadmus już nikogo nie skrzywdził.

-Ty chyba nie rozumiesz. - Kara popatrzyła na Felicity, marszcząc brwi.-Nie potrzebujemy twojej zgody by iść skopać tyłek temu całemu Cadmusowi. Zrobimy to czy to ci się podoba czy nie. Tak jak Barry powiedział, jesteśmy rodziną i zawsze patrzymy na swoich.

-Mogłaś zginąć kiedy wzięłaś atomówkę na siebie. Nie jestem pewien czy którekolwiek było by z nas zdolne to zrobić, ty tak. - Oliver zrobił parę kroków do przodu i razem z resztą stanął naprzeciwko dziewczyny.-A teraz chcesz wrócić na ziemie gdzie jest coś co może cię zabić by walczyć z organizacją, która za zadanie ma się ciebie pozbyć, więc na pewno nie pójdziesz sama.

-Nie możecie iść wszyscy. Kto będzie chronił Central City i Star City?

-O to się nie martw. - Diggle wysłał dziewczynie uśmiech.-Drużyna Arrow nie składa się z naszej czwórki. W Star zostało jeszcze parę osób, które na pewno dadzą sobie radę a po wszystkim z chęcią cię poznają.

-A co do Central.. - Zaczął Cisco.-To też mamy parę osób, które na pewno sobie poradzą.

-No to postanowione. - Felicity klasnęła w dłonie podekscytowana.-Szykujemy się na wycieczkę na ziemię 38, ludzie.

Kiedy wszyscy wyszli żeby się przygotować Sara podeszła do Kary i objęła ją ramieniem, przyciągając ją do siebie. Przycisnęła swoje usta na chwilę do jej czoła, składając czuły pocałunek.

-Teraz już rozumiesz, że tak szybko się nas nie pozbędziesz? - Uśmiechnęła się gdy ta pokiwała głową.-Będzie dobrze. Cadmus nawet nie zdaje sobie sprawy co go czeka.

New Hero, New Me [SuperCanary] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz