— To gdzie chcesz iść najpierw?— Zapytał i czekał na moją decyzje. Było tyle rzeczy, które chciałam zrobić. Pewnie podczas myślenia o tym wyglądałam jak małe dziecko, któremu obiecano wymarzoną zabawkę.
— Lisy!— Praktycznie, że wykrzyczałam odpowiedź
— Haha, zatem zgoda, zrobimy jak zechcesz- Po czym ukłonił się jakbym była jakąś królową, której służy — A czemu akurat one?- Zapytał jeszcze po chwili.
— One są takie cudowne. Mają piękną milusio wyglądającą sierść, słodki puszysty ogon. Wyglądają bardzo bardzo super i w dodatku są mądre, sprytne, szybkie, inteligentne...— Tym pytaniem wywołał u mnie potok słów, a mówiłam w końcu tylko o lisie. Byłam pewna, że będzie chciał mi przerwać, zmienić temat. No bo ile można słuchać gadania jakieś maniaczki lisów, jednak tego nie zrobił, tylko wpatrywał się we mnie jak w obraz i ciągle się uśmiechał. Mimo, że mi nie przerywał w trakcie mówienia, jak tylko moje rozemocjonowanie trochę opadło, od razu przestałam i spuściłam głowę unikając jego wzroku. Nadal nie czułam się pewnie będąc obserwowaną, przypominało mi to wzrok wszystkich tych ludzi, którzy patrzyli na mnie i widzieli kogoś dziwnego. Jego spojrzenie nie było takie jak ich, oczywiści, czułam to, ale nadal nie czułam się z tym pewnie. Musiał to zauważyć, bo złapał mnie mocniej za rękę i patrzył przed siebie. Chyba naprawdę rozumiał mnie jak nikt inny i nie potrzebował do tego moich słów. Powoli doszliśmy do wybiegu na którym biegały zwierzęta, głównie młode, bo ich starsi przedstawiciele woleli w spokoju obserwować z oddali. Przykucnęłam przy ogrodzeniu i na początku tylko wgapiałam się przed siebie, podpierając głowę na rękach. Po chwili postanowiłam wyciągnąć rękę w stronę zwierząt, momentalnie usłyszałam wołanie kogoś, że mam wziąć tą rękę. Zastygłam niestety w bezruchu, mężczyzna podniósł bardziej głos i już po chwili miał znaleźć się przy mnie. Na szczęście Samuel w porę zareagował i odciągnął mnie stamtąd, chociaż wcale mu tego nie ułatwiałam i zachowywałam się jak uparte dziecko które rodzic próbuje odciągnąć z pod wystawy sklepowej. Gdy znaleźliśmy się już wystarczająco daleko, stanął i przewrócił oczami widząc moją obrażoną minę, jakbym zupełnie nie zdawała sobie sprawy dlaczego musieliśmy stamtąd odejść.
— Nie patrz tak na mnie, chyba nie chciałabyś słuchać wykładu ochroniarza o byciu odpowiedzialnym, ponieważ są to dzikie zwierzęta.
— L-I-S-Y N-I-E SĄ DZIKIE! - Odpowiedziałam, całkiem ignorując resztę jego wypowiedzi jakby to było jedyne co do mnie dotarło.
— To co idziemy dalej?— Pokiwałam głową w odpowiedzi, a on tylko dodał— Tym razem ja wybieram gdzie— jakby nie chciał kolejnych wpadek podczas naszej randki, ale ja zdecydowanie będę powodem wielu, gdziekolwiek pójdziemy. Jednak po krótkim zastanowieniu dał mi wybór między pójściem coś zjeść, a placem zabaw. Oczywiście wybrałam to drugie, może i byłam duża, ale sam to zaproponował, a ja zamierzałam dzisiaj nadrobić wszystkie atrakcje życia, które mnie ominęły przez tyle lat. Szliśmy ramię w ramię, co chwile przystając by popatrzeć na zwierzęta. Gdy zatrzymałam się trochę dłużej, jedna z żyraf zdążyła już spróbować włosów Samuela. Patrzyłam na tą scenę z rozbawieniem i nawet przez myśl mi nie przyszło by mu w jakikolwiek sposób pomagać. Gdy zlizała mu już całe włosy, zwyczajnie odwróciła się i zaczęła jeść liście. Nawet nie starałam się powstrzymać śmiechu. Gdyby padało mógłby powiedzieć, że to przez deszcz, niestety nie miał tyle szczęścia i musiał z tym żyć, że jego włosy wyglądają właśnie tak. Przez chwilę się nie odzywał, zupełnie jakby chciał mi udowodnić, jak bardzo jest zły za to, że mu nie pomogłam. Wpadłam więc na świetny pomysł, który od razu zmienił jego nastawienie
— Nie martw się, dla mnie zawsze wyglądasz cudownie— Szepnęłam i zadziałało, od razu się uśmiechnął. Mogłabym to zostawić tak jak jest, ale postanowiłam dodać— Nawet z tak okropnymi włosami. Momentalnie zaczął mnie gonić więc ruszyłam do biegu, byleby mnie nie złapał. Niestety moja niezdarna natura przejęła nade mną kontrole i już po chwili leżałam na ziemi, czekając aż zostanę przez niego złapana.
— Boże! Lucy, jesteś cała?— Zawołał jak tylko mnie zobaczył
— A wyglądam Ci na całą?— Odpowiedziałam i zaczęłam zbierać się z podłogi strzepując kurz z kolan. Szybko mnie złapał i podniósł, nie było by w tym nic złego, gdyby nie niósł mnie teraz w pozycji " księżniczki" przez co nastolatki, które mijaliśmy zaczynały szeptać między sobą. Chciałam by mnie puścił, w końcu nie było to nic poważnego i nadal miałam nogi więc mogłam chodzić, ale niestety był nieugięty i żaden sposób nie działał. Więc odpuściłam sobie wyrywanie się i całkowicie zdałam się na niego.
CZYTASZ
Dziewczyna bez twarzy #1
Teen Fiction[ZAKOŃCZONE] Uczucia uleciały jak sny po przebudzeniu...Kim tak naprawdę ona jest? Czy pozwoli komuś dotrzeć do jej uczuć, serca i jej bolesnej przeszłości? Historia cierpiącej nastolatki, a brak uczuć jest jej ochronną tarczą, jednak wiecznie tak ż...