Zdążyłam zajrzeć do środka i widok jaki tam zastałam zszokował mnie, a mężczyzna, który kilka sekund później zawołał nas powiedział coś czego się nie spodziewałam.-Przepraszam, ale nie mogą tam państwo wejść
-Dlaczego? Przecież tu mieszkam - ostatnie zdanie powiedziałam niepewnie, bo wnętrze domu było puste. Dosłownie puste. Jedyna szafka na buty, która stała przy wejściu była owinięta folią ochronną. Nie wiem jak z resztą mebli. Czyżby wujkowie się wyprowadzili? Ale dlaczego?!
-A to pani jest córką byłych właścicieli - odpowiedział jakby wiedział o czymś
-Nie jestem ich córką tylko siostrzenicą - chłopak wyglądał na zakłopotanego i automatycznie przeprosił
-Tak więc kim jesteś, co ma znaczyć ten pusty dom i skąd o mnie wiesz?
-Nazywam się Miharu i jestem synem właściciela firmy do przeprowadzek, zostałem poproszony przez twoją ciocię żeby przekazać ci, że musieli wyjechać za granicę
-Za granicę? Po co? - czy to miało związek z ich pracą?
-Twój wuja został przeniesiony na inne stanowisko i twoja ciocia pojechała z nim. Kazali ci przekazać, że nie chcieli cie brać ze sobą ze względu na twoich przyjaciół i chłopaka - odpowiedział Miharu
-Narzeczonego - poprawiłam chłopaka
- Tak właśnie.. narzeczonego
Orlando zaśmiał się cicho (pewnie z tego, że jego też kiedyś upomniałam w tej sprawie). Pewnie chciał ukryć fakt, że go to bawi, ale mam orli słuch i nic się przed nim nie ukryje... A to się nie mówiło spojrzenie? Orle spojrzenie? Sokole oko? Sokoli wzrok?...
Wracając z moich rozkmin zauważyłam, że Orlando zaklimatyzował się w moim towarzystwie co mnie bardzo ucieszyło. Widząc, a raczej słysząc jego śmiech sama automatycznie się uśmiechnęłam
-A co z moimi rzeczami? - spytałam dość późno, ale na szczęście pamiętałam po co tu przyszłam
-A! Właśnie! - krzyknął chłopak. Chyba przypomniałam mu o czymś co miał powiedzieć na początku - Twoje rzeczy są u ciebie w pokoju zostawione tak jak były. Tak kazała przekazać twoja ciocia
-Dzięki, że mi powiedziałeś o tym wszystkim, gdyby nie ty pewnie nie wiedziałabym co sie stało - powiedziałam do chłopaka, który zarumienił się. Serio? Aż tak działam na chłopaków?
-N-nie ma sprawy! Wykonywałem tylko polecenie. No to.. pójdę już. No to cześć.. ee
-Yuuta Enko - ale trzeba mieć maniery żeby przedstawiać się w momencie pożegnania - a to jest Orlando, mój... przyjaciel - dodałam z uśmiechem
-Yuuta.. No to cześć Yuuta! I Orlando! Może się jeszcze kiedyś spotkamy - troche plątał się w swoich zdaniach, ale nie było to irytujące ani nic z tych rzeczy
-Miło by było Miharu
Podaliśmy sobie ręce po czym chłopak poszedł w swoim kierunku.
-Wejdę tylko po rzeczy i zaraz wracam - zwróciłam się do ochroniarza sugerując tym zdaniem, aby został przed domem
-Ale pan Akashi mówił-
-Przecież stoisz przed wejściem, nikt nie wejdzie do środka! Zresztą bieliznę też musze spakować
-R-rozumiem! Przypilnuje wejścia - zgodził się automatycznie mężczyzna. 1:0 dla mnie
-Zejdę za 15 minut - dodałam i weszłam do środka
Tak jak myślałam. W domu nie było żadnych mebli, wyjątek stanowiła szafka na buty. Oprócz niej nic innego nie było w środku. Żaden obraz nie zdobił już ściany, żaden wazon nie stał na taborecikach w przedpokoju, bo przecież żadnego już kurwa nie było.
Byłam zła.
Nawet bardzo.
Nie z faktu, że wyjechali. Tylko z faktu, że nie uprzedzili mnie o tym i nie raczyli nawet zadzwonić.
Nie powinnam tego mówić, ale zawiodłam się na nich...
---------------------------------------------------
Troche tak dziwnie nie chodzić do szkoły XDD
/Panda
YOU ARE READING
Mów Mi Pani Akashi - KnB - Akashi x OC
RomansaNazywam się Yuuta Enko i mam 16 lat. Całe moje życie to jeden wielki pech, który przyczepił się mnie niczym rzep swetra. Mimo to są w moim życiu szczęśliwe chwile. Chociażby przyjaciele z Pokolenia Cudów z którymi znam się od gimnazjum i mój narzec...