3.

855 18 0
                                    

Od trzech dni siedzę w swoim pokoju. Wychodzę tylko wtedy kiedy ojca nie ma w domu. Przez te kilka dni zdecydowałam się na wyjazd. Jedyne, co mnie powstrzymywało to brak pieniędzy. Zaczęłam się zastanawiać skąd wezmę taką kwotę, by mieć za co się utrzymać. Przecież jak na razie nie miałam żadnej pracy zarobkowej. Z moich rozmyślań wyrwał mnie trzask drzwi, co oznaczało, że ojciec gdzieś poszedł. Postanowiłam, więc iść do Olivii i opowiedzieć jej o moich planach.

Gdy doszłam do domu przyjaciółki, zapukałam do drzwi. Po chwili w progu stanęła Olivia i zaprosiła mnie do środka. Doszłyśmy do jej pokoju i tam zaczęłyśmy rozmowę. Na samym początku opowiedziałam jej o tym, co działo się po imprezie. Dziewczyna była przez chwilę w szoku i analizowała to, co jej opowiedziałam. Widać było, że nie jest do końca zadowolona, co do podjętej przeze mnie decyzji, ale niestety nie miała w tym żadnego głosu. Ja po prostu staram się polepszyć sobie życie.

- Ale to nie koniec - zaczęłam dalej opowiadać.

- Coś jeszcze się działo? - spytała, jakby lekko smutna. Czasami zapominałam o tym, że ona również przejmowała się moim życiem.

- Przez trzy dni siedziałam zamknięta w pokoju. Wychodziłam tylko wtedy kiedy ten tyran wychodził z domu. Myślałam o tym i podjęłam decyzję o wyjeździe.

- Gdzie?

- Do Korei Południowej - zauważyłam, że mój wybór zdziwił dziewczynę.

- Jedź ze mną Olivia - zaproponowałam.

- Nie mogę, jedź sama. Będziemy w kontakcie, a kiedy tylko będę mogła to przylecę do Ciebie - westchnęła.

- No tak, tylko skąd ja wezmę tyle pieniędzy?

- Okradnij ojca - powiedziała to tak jakby nie obchodziło ją to, że jest to jednak mój członek rodziny. Nie dziwiłam się jej, na pewno po tylu historiach, które jej opowiedziałam, nie szanowała i nienawidziła tego człowieka całym sercem.

- W sumie dobry pomysł - odparłam po chwili zastanowienia się. Nie miałam innego wyboru - Będę się zbierać, bo zaraz pewnie ojciec wróci do domu.

- Jasne, rozumiem. Do zobaczenia - przytuliła mnie na pożegnanie.

- Do zobaczenia - odpowiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam do domu.

Na szczęście mojego ojca jeszcze nie było. Położyłam się na łóżku, by chwilę odetchnąć od tych ciągle, napierających myśli w mojej głowie, gdy nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Byłam w szoku, ponieważ dzwonił do mnie ojciec. Odebrałam, lecz rozmowa nie trwała długo. Chciał mi tylko powiedzieć, że wróci do domu dopiero za trzy dni, ma jakąś ważną delegację i dlatego musi wyjechać. Wiedziałam już, że ja w czasie tych trzech dni się stąd wyniosę.

Udałam się do swojego pokoju i zaczęłam przeglądać strony internetowe, gdzie mogłabym kupić bilet do Korei. Gdy znalazłam odpowiednią bez wahania zamówiłam bilet. Lot miałam mieć już jutro. Wyjęłam walizki z szafy i zaczęłam się pakować. Po około 30 minutach została mi jeszcze jedna rzecz do zrobienia, a mianowicie kradzież pieniędzy. Nie byłam zadowolona z faktu, że okrada, własnego tatę, ale z drugiej strony to bardzo mu się to należy, po tych wszystkich latach czystego egoizmu i przemocy domowej.

Po wejściu do gabinetu podeszłam do sejfu, gdzie trzymał pieniądze. Znałam dokładnie jego szyfr, dlatego cała akcja poszła dosyć szybko. W sejfie znalazłam sto tysięcy złotych. Powinno starczyć - pomyślałam. Wzięłam to, po co przyszłam i wróciłam do swojego pokoju. Pieniądze schowałam do szafy, a następnie wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Rano obudził mnie dźwięk budzika, co oznaczało, że pora wstawać. Po całej porannej rutynie, ostatni raz weszłam do swojego pokoju po walizki i pieniądze. Wzięłam wszystko i wyszłam z domu, pozbywając się wszystkiego z mojego starego życia.

- Już nigdy tu nie wrócę - pomyślałam i o dziwo z moich oczu poleciało kilka łez. Szkoda było mi opuszczać tego miejsca. Nie zawsze było tu tak zimno i ponuro. Dopóki mama żyła zdarzały się takie dni, że siedzieliśmy wszyscy do późna przed telewizorem i oglądaliśmy teleturnieje. No, ale niestety było tylko kilka takich dni w miesiącu.

Wychodząc przed dom, przypomniało mi się o jeszcze jednej rzeczy do zrobienia - pożegnanie z Olivią. Od razu udałam się pod jej dom z myślą, że jej również długo nie zobaczę. Po dotarciu na miejsce zapukałam do drzwi, a po chwili otworzyła mi moja przyjaciółka.

- Udało się, kupiłam bilet! Zaraz mam lot - to ostatnie dodałam trochę smutniej.

Chwilę jeszcze rozmawiałyśmy, ale w końcu nadszedł czas pożegnania.

- Będę już się zbierać, bo nie zdążę - przytuliłam ją.

- Jasne, rozumiem. Przyjadę do Ciebie. Obiecuję - uśmiechnęła się mimowolnie, a jej oczy zabłyszczały się od łez.

Wyszłam z jej domu i szybkim krokiem ruszyłam w stronę taksówki, która miała mnie zawieść na lotnisko. Po około 10 minutach byłam na miejscu. Mój lot zaczynał się dopiero za godzinę, dlatego rozsiadłam się wygodnie na krześle i czekałam. Po godzinie siedzenia na lotnisku, w końcu mogłam usiąść w samolocie. Wiedziałam, że czeka mnie długa podróż, więc założyłam słuchawki i puściłam jakąś przypadkową playlistę. Nawet, nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Obudziła mnie dopiero jakaś pani, która poinformowała mnie, że jesteśmy już na miejscu. Wyszłam z lotniska i jedyne, co powiedziałam sama do siebie to:

- WITAJ SEUL. WITAJ NOWE ŻYCIE.

You are my everything [j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz