Rozdział dwudziesty ósmy.

1.6K 147 74
                                    

Po powrocie do jadalni, między wszystkimi panowała grobowa cisza. Pan Jeon siedział na krześle, a NaYeon dodawała mu otuchy delikatnie głaszcząc go po ramieniu. Widziałam, że całe zajście odbiło się na nim zbyt mocno, aby nie czuł wyrzutów sumienia. Sama byłam tym wszystkim wstrząśnięta, a jeszcze bardziej czułam się podle gdy dostrzegłam siedzącego przy stole JungWoo, który ze smutkiem grzebał widelcem w jedzeniu.

BaHyung tuż po tym, gdy zauważył jak wchodzę do pomieszczenia natychmiast podniósł się z miejsca i podszedł do mnie.

- YuJieun tak mi przykro, że musiałaś brać w tym udział. Jungkook jest trochę..

- Nic nie szkodzi, rozumiem, doskonale wiem że Jungkook ma problemy komunikacyjne - powiedziałam za niego.

- Wciąż ma do mnie żal za przeszłość, ale teraz jestem innym człowiekiem. Kiedyś popełniłem masę błędów, jednak staram się to naprawić za wszelką cenę - tłumaczył się, choć tak naprawdę zupełnie nie musiał.

- Nie potrzebuję wyjaśnień, to nie dotyczy mnie. Mam jedynie nadzieję, że Jungkookowi przejdzie i będzie na tyle zdolny, aby przeprosić - odparłam smętnie.

- Dziękuję, że za nim pobiegłaś. Nie znam ludzi, z którymi zadaje się mój syn, ale gdy cię zobaczyłem nabrałem nadziei, że utworzyła się dla niego nowa, lepsza droga - złapał mnie za dłonie.

Poczułam się fatalnie słysząc te słowa. Gdyby tylko miał pojęcie jak trudno było żyć z Jungkookiem w jakiejkolwiek relacji, w tym momencie bardziej by mi współczuł. Jednak nie mogłam mu tego powiedzieć, miałam wrażenie że spadło przez to na mnie jakieś zobowiązanie, jakim było naprawienie tego chłopaka. Lecz, niestety, nie byłam na to odpowiednią osobą.

- Nie musi się Pan martwić o Jungkooka, jedyne co jest mu potrzebne to wolna droga. I wiara w niego - wydusiłam.

- Zawsze w niego wierzę - przytknął - i proszę, nie mów do mnie na Pan.

Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie i grzecznie zabrałam swoje dłonie z jego uścisku. Teraz miałam zupełnie inny problem niż ten z Jungkookiem, a mianowicie moje największe zmartwienie siedziało samotnie przy stole i zapewne w tym momencie miało do mnie ogromny żal.

- Porozmawiaj z nim, nie bój się być z nim szczerą - powiedział MinHyuk.

- Masz rację, nie mogę wciąż go odsuwać - przyznałam mu rację i ruszyłam w kierunku chłopaka. MinHyuk posłał mi jeszcze dodający otuchy uśmiech, po czym podszedł do swojej matki i BaHyunga.

Usiadłam na krześle obok JungWoo, który ma mój widok spojrzał na mnie z zawiedzeniem w oczach. Lekkie ukłucie w sercu dało się we znaki, ale wiedziałam że musiałam z nim to wyjaśnić zanim doszczętnie go stracę.

- Wybacz, że cię zostawiłam - zaczęłam.

- Byłaś zdolna za nim pobiec. Zostawiłaś mnie dla niego, choć to wszystko co zaszło między nami jest jego winą - powiedział głosem przepełnionym bólem.

- Wiem jak to wszystko wygląda, ale mimo tego musiałam to zrobić. Nie masz pojęcia jaki jest Jungkook - tłumaczyłam się.

- "Jaki jest Jungkook"? Obchodzi cię jego osoba? - podniósł lekko głos, jak nigdy dotąd tego robił - nie chcesz chyba powiedzieć, że się o niego martwisz!

Milczałam, nawet nie patrząc mu w oczy, a on uznał to jako odpowiedź jakiej się obawiał. Wstał od stołu i zaczął kierować się ku wyjściu.

- JungWoo, zaczekaj - pobiegłam za nim. Nie mogłam go zostawić bez żadnych wyjaśnień.

- Dlaczego mam zostać? Od samego początku nie powinienem tutaj w ogóle przychodzić, a przynajmniej nie zanim wszystko byśmy sobie wyjaśnili - mówił wychodząc z domu. Zatrzymał się na środku chodnika i odwrócił w moją stronę.

Bliźniacze dusze ~ JungkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz