Przemiana Matthew'a

173 7 0
                                    

Rano po wyszykowaniu się, ruszyłem do pracy. Ciągle myślałem o spotkaniu z Benem. Jedno pytanie krążyło mi po głowie " co teraz będzie?". Moi rodzice i przyjaciele nie moga się dowiedzieć, że zostanę mordercą, ale jak mam to ukryć? Nie mogę żyć w wiecznym kłamstwie, nie będę miał odwagi spojrzeć im w oczy, gdy będą ciążyły mi wyrzuty sumienia. Postanowiłem zniknąć, tak bedzie najlepiej dla wszystkich, może kiedyś wrócę i im wszystko wyjaśnię, teraz nie mogę, za szybko, sam nie jestem na to gotów. Gdy zbliżała się godzina lunchu odwiedził mnie nie kto inny jak Ben. Powiedziałem mu co postanowiłem, zdziwił się, ale uszanował moja decyzje. Po chwili niezreczną ciszę przerwał elf :
- To co, idziemy ?
- Gdzie? - zdziwily mnie słowa towarzysza
- Slenderman wie już o wszystkim, powiedział, ze kiedy będziesz gotowy mam Cię sprowadzić do rezydencji - powiedział całkiem spokojnie
- No... emm ...w porzadku, to chodźmy. Tylko daj mi chwilę
Pobiegłem na zaplecze po kartkę oraz długopis, napisałem jedno słowo i polozylem z żalem papier na ladzie. Rzuciłem ostatnie smutne spojrzenie na sklep, dzielnice na której mieszkam i ruszyłem biegiem za Benem w las. Zaczynam nowe życie.
Po długim biegu, stanęliśmy przed ogromnym, starym, zniszczonym trzypietrowym budynkiem. Stanałem i oniemiałem z wrażenia. Ben uśmiechnął się połgebkiem zerkajac na mnie
- Robi wrażenie nie?
- Tak, tyle lat tu mieszkam, a ta część lasu jest mi całkiem obca
- Jak Ciebie zadziwia widok samej zewnętrznej rezydencji to wejdź do środka - powiedział rozbawiony elf
- więc prowadź - powiedziałem i ruszyłem za Benem
Po wejściu do willi jeszcze bardziej byłem zszokowany. Po lewej stronie była mała komoda i wieszak na kurtki/ubrania, po prawej był ogromny salon. Po środku stała wielka skórzana kanapa a na przeciwko niej telewizor. Salon i kuchnie oddzielało pół ściany i blat barowy. Na przeciwko wejścia były szerokie schody prowadzące na wyższe piętro, a obok schodów wejście do jadalni, w której znajdowało się kilka komód, regałow i ogromny stół z wieloma krzesłami. Wystrój był starodawny i klasyczny, ale o dziwo wszystko wyglądało jak nowe. Wszystkie oczy morderców się na mnie
skierowały, każda twarz pokazywała inne emocje, głównie ciekawość moją osobą.
- Hej wszystkim, jestem Matthew - powiedziałem niepewnie, czułem jak moje mięśnie się spinają, w końcu nie na codzień widzi się gromade seryjnych morderców.
- Co tak patrzycie, nowego mordercę przeprowadziłem, przedstawcie się - powiedział z uśmiechem Ben
Pierwsze podeszły dziewczyny
- Jestem Jane The Killer, powiedziała dziewczyna w białej masce, czarnej sukience i tego samego koloru włosów - mam nadzieje, ze dobrze będzie ci się z nami mieszkać
Gdy podeszła do mnie dziewczyna z zegarkiem w oku, znikąd pojawił się wysoki mężczyzna bez twarzy w garniturze, nie na żarty się przestraszylem, moje plecy zagościł zimny pot i dreszcze.
-《Witaj chłopcze》
- Jak Pan to...
- 《telepatia, jak widać, od teraz będziesz tu mieszkać, przedstawię ci wszystkich, zacznę od dziewcząt, ta z zegarkiem w oku to ClockWork, dziewczyna z czarnymi włosami i fioletowym pasemkiem to Nina The Killer, tuż obok niej stoi dziewczyna czarno-biały klaun to Laughing Jill, która trzyma na kolanach małą Sally, obok niej stoi Candy Cane, ta z niebieskimi włosami. Teraz chłopcy, ten z wycietym usmiechem to Jeff The Killer, tamten w niebieskiej masce to Eyeless Jack a obok niego w bialej masce Masky, chlopak z pomaranczowymi goglami to Ticci Toby, kolo Laughing Jill stoi Laughing Jack, a przy Candy Cane siedzi Candy Pop, ten szary latający to Puppeter, natomiast pod nim siedzi czerwonowłosy Jason The Toy Maker, niedaleko jest ten z białą maską i namalowanym uśmiechem to Bloody Painter, na drugim pietrze w gabinecie szpitalnym jest Doktor Smiley, ale go poznasz kiedy indziej, nie za czesto wyłania się ze swojej pracowni, w naszej rezydencji jest jeszcze kilka osob, ale są na patrolu i kiedy indziej ich poznasz, jest to Kagekao z czarno-białą maską, Homicidal Liu, z wieloma bliznami i zielonym szalikiem, czarnowłosy Nathan the Nobody, no i jeden z moich proxy Hoodie, ktory nosi kominiarkę》
- Dziękuję, teraz już mniej więcej wiem kto kim jest, ale i tak narazie wszystkich nie spamiętam
Każdy zaczął się cicho śmiać i mi machać, co odwzajemnilem tym samym.
- 《Zanim zaczniesz wszystkich bliżej poznawać, chce się prosić do mojego gabinetu, znajduje sie na trzecim pietrze, na pewno trafisz》 - powiedział mężczyzna i zniknał
Bez zwlekania ruszyłem schodami na górę, każde drzwi były podpisane pseudonimami, co zauważyłem pierwsze piętro należy do dziewczyn, zapewne drugie do chłopaków. Trzecie piętro wyglądało inaczej, korytarz był podzielony na pół, po prawej były szpitalne drzwi, zapewne gabinet tego doktorka, a po lewej ogromne drzwi. To na pewno gabinet, którego szukam. Niepewnie zapukałem i od razu usłyszałem donośne "proszę", delikatnie otworzyłem drzwi i wpęzłem do pomieszczenia, które było przeogromne. Naprzeciw drzwi stało wielkie biurko, wraz z fotelem na którym siedział ON i kilka krzeseł po drugiej stronie. Lewą i stronę gabinetu zdobiły dziesiątki regałów z książkami, natomiast prawą półki z dokumentami. Zasiadłem na wskazane miejsce i dokładnie słuchałem.
- 《jak już wiesz, jestem Slenderman, możesz na mnie mówić również "Operator". W mojej rezydencji jest kilka ważnych zasad, których złamanie grozi surową karą. A oto one :
- zakaz przyprowadzania obcych osób
- zakaz zabijania mieszkańców tego domu
- cisza nocna jest od godziny 23, można wychodzic z pokoi na przykład na nocne mordy, ale należy zachować ciszę, bo inni domownicy śpią
- należy wykonywać wszystkie moje polecenia i odnosić się z szacunkiem.
To tyle z zasad. Jeżeli chcesz tu mieszkać, musisz znaleźć sobie pseudonim i zmienić wygląd, aby Cię nigdzie nie rozpoznano, bo "niby" jesteś martwy. Zaraz wezmę się za fałszowanie dokumentów twojego zgonu.》
- Skoro niby nie żyje, to co z moim ciałem? Jaki będzie dowód, że nie żyje?
- 《Z Doktorem Smiley'em wszystkim się zajmiemy. Co do pokoju, twoj jest nr 27, tu masz klucze, możesz juz iść》
Podziekowalem i posłusznie wyszedłem.
Skierowałem się na dół, zapoznać się z innymi osobami. Zasypywali mnie pytaniami "jak było u operatora". Po opowiedzeniu wszystkiego Jason i Puppeter zaczęli się kłócić jaki mam mieć pseudonim, ostatecznie zostało wymyślone przez Bena "Dark Gamer" ze wzgledu na to, że uwielbiam grać. Po około godzinie rozmowy postanowiłem iść do siebie, za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Mój pokój był totalnie w moim stylu, zielono-szare ściany, po lewej stronie szare drewniane łóżko z  pościelą moro. Na przeciwko drzwi znajdowaly się komody i okno, natomiast po prawej stronie, szare szafy, telewizor, regał z grami i sprzęt do gier. Po otwarciu szafy nieco się zdziwiłem, ponieważ były tam moje ubrania a obok nich karteczka "Nie ma za co lamusie :p Ben", mimowolnie się uśmiechnąłem i zacząłem szykować do spania. Mój spokój zakłócił dźwięk uderzenia w drzwi, przez które wpadł, Toby, Laughing Jack i Jason.
- Co Wy robicie? - trochę się przestraszylem
- Nie ma spania, czas zmienić wygląd - L.J bardzo szeroko się uśmiechnął
- Pobawimy się w dziewczyny - wybuchł śmiechem Toby
- To do roboty - rzucił uśmiechnięty Jason
~TIMW SKIP~
Gdy skończyli nie poznałem sam siebie w lustrze. Mimo, że są chłopakami każdy z nich zna się na wyglądzie. Po mojej metamorfozie wygladalem tak :

Zmęczony całym dniem, pożegnalem chłopaków i poszedłem spać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zmęczony całym dniem, pożegnalem chłopaków i poszedłem spać.
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Do następnego!!
1148 słów
💕❤💕❤

Nathan The Nobody||[ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz