"Czego mogły chcieć jasne moce?"

33 3 0
                                    

Pov.Mia
Po kilku godzinach marszu dotarliśmy do wielkiego budynku. Dookoła było pusto, zbyt pusto i zbyt podejrzanie. Jednak mieliśmy już plan i postanowiliśmy się go trzymać. Zdecydowanym krokiem zbliżaliśmy się do tylnego wejścia. Wszyscy byli pewni siebie i mówili między sobą "jak szybko nam pojdzie, że cała ta organizacja to jeden wielki żart, bo nikt nie stoi na czatach". Ja jednak czułam przytłaczająco złe przeczucie . Im bardziej zbliżaliśmy się tym dziwniejsze przebłyski wizji miałam. Widziałam czarne mundury, broń, jakieś klatki i inne rzeczy, ale nie mogłam stwierdzić co konkretnie, bo wizje były rozmazane. Po kilku sekundach wpadliśmy z hukiem do środka. Przywitał nas niespodziewany widok. Cała sala była wypełniona uzbrojonymi żołnierzami. Nie miałam wiele czasu na zastanowienie wiec ogłosiłam atak. Pierwszy wszedł lud Zalgo. Wyeliminowali 3/4 wrogów. Demony są nieśmiertelne, ale po dłuższym wysiłku stają się słabe i bezradne. Każdy dawał z siebie wszystko. Ci co mogli używali mocy, inni walczyli zwykłą bronią. Nie było jednak tak kolorowo jak myśleliśmy. Po otwarciu klatek przez Bena nikt nam nie pomógł. Więźniowie byli zbyt słabi żeby nawet wstac. Na pewno byli nafaszerowani lekami. Żołnierzy wciąż przybywalo. Mieliśmy kilku rannych więc musieliśmy grać na czasie i obmyślić plan. Przeteleportowałam się do wejścia z którego ciągle przybywalo więcej osób od strony wroga. Niedaleko stał wielki żelazny regał z jakimiś kartonami i sprzętem. Niestety byłam zasłabła żeby sama go obalić. Przekazałam swoją myśl Operatorowi. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić usłyszałam wielki huk. regał zatorowal całe przejście. Zadowolona z pomocy Slendermana wróciłam szybko do walki. Po kilku minutach żywi byliśmy tylko my. Martwe ciała wrogów leżały w kałużach krwi. Około 20 osób od nas było rannych i dwie osoby poniosły klęskę.
- Trzeba więźniów zabrać do rezydencji. Żeby byli bezpieczni - powiedziała Laughing Jill
- Rannych też trzeba zabrać, nie dadzą rady dalej walczyć - rzucił Helen rozglądając się po pomieszczeniu.
- ciała martwych też niech zabiorą... - rzucił z lekkim smutkiem Jeff
- Mysle, że to świetny pomysł. Amenadiel mógłby wraz ze swoimi demonami wrócić do piekła, bo są już wyczerpani. Bracia Slendermana niech zabiorą już swoich rannych i martwych ludzi i się nimi zajmą u siebie. Ben niech zabierze więźniów i naszych rannych do rezydencji. Zostanie wtedy z ludzi około 50 osób + Zalgo i Slenderman. - słuchajcie - dodałam głośniej - Od nas odpadli:
- zero
- Smiley, musi wrócić choć nie jest ranny, by z Benem zająć się rannymi
- Nina
- Helen
- Sally
- Lazari
- z drżącym głosem powiedziałam  nieco ciszej - Życie stracili:
- Dollmaker
- Eyeless Lulu

Po około 30 minutach zostaliśmy sami. Całą grupą postanowiliśmy iść szukać proxy, Nathana i E.J. To również nie było proste, biorąc pod uwagę uzbrojonych wrogów i nasze osłabienie. Staraliśmy się jak najszybciej pozbywać się ich i  przeszukiwać sale. Zostawialiśmy za sobą sterty ciał i kałuże krwi. Zalgo i Slenderman poszli zbadać pozostałe dwa ukryte piętra. My sekcjami przeszukiwalismy resztę budynku. Moje ciało jak i ciała moich towarzyszy były brudne i okaleczone, jednak staraliśmy się dać z siebie wszystko i dalej działaliśmy. Parter był oczyszczony z wrogów, cała powierzchnia dla nas. Zablokowaliśmy wszelkie wejścia i rozdzieliliśmy się sekcjami do różnych pokoi. W biegu ogarniałam po kolei pomieszczenia, niestety wszystkie puste i bez żadnych śladów. Podeszłam lekko zrezygnowana do ostatniego pokoju, który należał do mnie. Niestety był zamknięty. Emocje we mnie buzowały i zmęczenie dawało się we znaki.
- kuzwa.. - zaklnęłam cicho uderzając pięścią w drzwi
- co jest? - podbiegła do mnie Jane
- zamknięte są, jak u ciebie? Znalazłaś coś? - zapytałam opierając się placami odrzwi ciężko dysząc
- niestety nie, mus... - nie dane było jej dokończyć, bo podbiegła do nas zdyszana Blood Queen, a po chwili za nią reszta
- wszystkie pokoje puste Commander Bloody Eyes - powiedział Judgement Killer
- Wszystkie oprócz mojego, znalazłam ubrania i maski chłopaków - dodała z lekkim uśmiechem moja proxy trzymając w jakiejś torbie wcześniej wspomniane rzeczy.
- ten pokój jest zamkniety - powiedziałam próbując je jeszcze raz otworzyć - teleportuje się tam...Jeżeli długo mnie nie będzie to zwołajcie Slendera i wyważcie drzwi - nie czekając na ich odpowiedź przeniosłam się do tajemniczego pokoju. Widok mnie dosyć zdziwił. Było to laboratorium, ale nie takie zwykłe. W wysokich regałach były poustawiane małe i duże szklane pojemniki a w nich organy i zarodki jakiś stworzeń. Zielone światło ledwo co oświetlało wnętrze, ale i tak byłam w stanie stwierdzić, że byłam tam sama. Powolnym krokiem szłam wzdłuż wielkiej sali i z ciekawością oglądałam wnętrze. Po dłuższej chwili poczułam lekki powiew zimnego powietrza i czyjąś obecnosc. Gwałtowne się obróciłam
- {Oba podziemne piętra są puste. To tylko magazyny i jakieś kontenery wypełnione bronią i przedmiotami labolatoryjnymi}. - rzekł jak zwykle zachrypniętym głosem Slenderman - {tu nic nie ma Bloody Eyes, nie możemy tracić czasu więc chodźmy na piętro pierwsze} - dodał zimnym i lekko zdenerwowanym tonem. Fakt, zachowałam się mało odpowiedzialnie, powinnam od razu działać, a nie zwiedzac. Kiwnęłam przytakująco głową i teleportowałam się na korytarz. Po staranowaniu drzwi prowadzących na schody do pierwszego piętra, wbiegliśmy na górę  było tam około 10 mężczyzn. Jednak żaden z nich się na nas nie rzucił.
- Zostaliśmy tylko my, błagam dajcie nam litość... - prosił żałośnie jeden z mężczyzn. Inni tłumaczyli, że mają żony i dzieci i w ramach darowania życia mogą nam pomóc. Znałam te gierki więc po prostu postanowiłam ich zabic. Moją reakcję powstrzymaly słowa wykrzyczane przez jednego z mężczyzn.
- To sprawka jakiś jebanych Jasnych Mocy.!!! My jesteśmy agencją, która zajmuje się chwytaniem i badaniem psychicznych ludzi, stworów itp... - Gdy chłopak zobaczył, że się zatrzymałam zaczął kontynuować -  Pewnego wieczoru, gdy miałem zmianę zobaczyłem zbliżające się białe światło. Byłem przerażony, ale musiałem zostać na swoim miejscu. Po chwili ze światła zaczęły się formować ludzkie sylwetki. Podeszli do wejścia i przedstawili się jako "Jasne Moce". Wpuściłem ich do środka, mówili, że są w sprawie interesów. Niestety nie dane mi było się dowiedzieć jakich. Piętro trzecie jest puste. Przeznaczone jest ono dla personelu, abyśmy mogli tam sypiać i się kąpać, więc nie traćcie czasu na sprawdzanie go. - powiedział w pośpiechu Harry (imię było wyszyte na mundurze)
- Na drugim piętrze są cele, dla nowych okazów, gabinet Dr.Phillipsa i biuro Dyrektora całego budynku. - dodał zachowując powagę John.
- Dzięki za informacje, ale nie możecie nam utrudniać misji, więc idźcie stąd. Po wyjściu mężczyzn wszyscy spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo i ruszyliśmy na drugie pierto. Czułam ogromny strach... a po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie"Czego mogły chcieć jasne moce...?" ...

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Jestem !!! Wybaczcie, że tak długo, ale musiałam przemyśleć wiele spraw, między innymi to, że niedługo kończę książkę, poza tym wczoraj zaczęła mi się szkoła i dużo obowiązków przybyło. Nowy semestr rozpoczęłam dwoma jedynkami !! xDD ... a jak tam u was? Kiedy macie/mieliście/będziecie mieć ferie ?

Do następnego !!!
1078 słów
💖💕💖💕

Nathan The Nobody||[ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz