Lisa wróć...

160 7 0
                                    

3 dni później...
Pov. Mia
Kolejna bliska mi osoba odeszła... Tak strasznie się o nią martwie... nie daje znaków życia...koncert juz sie dawno skonczyl jak i zlot tych całych metalowców. Mama Lisy bardzo przejęła się zaginięciem córki. Nawet dziś w wiadomościach o tym mówili. Ledwo co pogodziłam się że stratą Matthew'a, a teraz Lisa... Muszę pilnować Rose. Bo coś jest nie tak.
Po południu postanowiłam iść całą tą sprawę przemyśleć, więc ruszyłam na spacer do lasu. Było bardzo pogodnie, więc stwierdziłam, że wezmę ze sobą lunch i zjem na łonie natury. Po wejściu do lasu zrobiłam kilka cudownych zdjęć. Przy drodze rosły drzewa tworząc piękny korytarz, a wokół mnie polany z kolorowymi kwiatami, drzewami i krzewami malin, poziomek i jeżyn. Widok był obłędny. Po drodze mijałam młode zakochane pary i rodziny z dziećmi. Miło czasem popatrzec na czyjeś szczęście. Po przejściu około trzech kilometrów zgłodnialam, więc ustanowiłam się w gęstej zielonej trawie i zaczekam pałaszować słodką bułkę. Po zjedzeniu ruszyłam w dalszy spacer, im głębiej zamierzałam tym ciszej bylo, co wiąże się z praktycznym brakiem ludzi. Krzewy zageszczaly sie, a zielone liściaste drzewa przeradzały sie w iglaki i obumarłe brzozy. Na końcu drogi dostrzegłam bramę, moja ciekawość wzrosła i przyspieszyłam kroku. Brama wyglądała na starą. Gdy podeszłam bliżej zauważyłam z lewej strony mała dziurę. Długo biłam się z myślami czy iść czy nie. W końcu są znaki ostrzegawcze, że jest zakaz...ale tak na chwilke może pójdę?... Niepewnie minęłam bramę, las wyglądał całkiem inaczej, nie było krzewów z owocami, ani kwiatów, ledwo co było widać niebo, przez gęstość drzew. Po około 500 metrach skończył się szlak, więc poszłam w lewo, bo tam było najjaśniej. Idąc tak straciłam rachubę czasu. Zaczynało się powoli ściemniać, w takiej sytuacji
podjęłam decyzję powrotu, ale był mały problem... nie wiedziałam jak wrócić, którędy... Nie miałam zbyt czasu na zastanowienie więc odwróciłam się i szłam mniej więcej w stronę, z której przyszłam. Po krótkiej chwili poczułam się nieswojo, czułam czyjąś obecność, moje mięśnie się spięły i przyspieszyłam kroku, nie chciałam by ktoś mnie tu zobaczył, bo mogłabym mieć przez to problemy. Wiatr stawał się coraz chłodniejszy, światła było coraz mniej, praktycznie nic nie widziałam. Strasznie się w myślach przeklinałam, że tu przyszłam. Na mojej drodze zauważyłam ścieżkę, kamień spadł mi z serca. Idąc tak, dostrzegłam białe kartki na drzewach, wydawało mi się to dziwne, ale może to leśniczy zostawił. Z ciekawosci podeszłam do jednej, była...dziwna, narysowane były na niej choinki, na środku widniał znak przekreslonego kółka. Zerwalam ją i zaczelam biec przed siebie. Po niedługim biegu spostrzegłam bramę, bez odwracania się za siebie biegłam ile sił w nogach. Kiedy już nie miałam ani odrobiny energii do dalszego biegu, zwolniłam ciężko dysząc. Las wyglądał już normalnie, wolnym tempem udałam się do domu.

Pov.Slenderman
Dziś siedząc przy papierach w gabinecie, poczułem, że ktoś wchodzi na teren mojego lasu. Chciałem wysłać moich proxy, by zlikwidowali intruza, ale byli na misji, więc byłem zmuszony sam się tam wybrać. Przechadzając się po lesie zauważyłem jakąś dziewczynę, czuje od niej pewną aurę... ona..ona jest naznaczona. Wzięła jedną z moich kartek, co bardzo mnie ucieszylo. Będzie łatwiej mi ja znaleźć. Gdy z niewiadomego powodu zaczęła uciekać zaczął czaic się na nia wilk, ale nie był on zwykły. To wilk zesłany z nieba, posiadający duszę anioła, zapewne miał za zadanie zabić naznaczoną. Gdy miał atakowac, pojawilem sie przed nim i przebilem go na wylot swoją dłonią. Z jego ciała ulotnil się biały dym, co oznacza, że się nie myliłem. Trzeba jej pilnować. Gdy wróciłem do rezydencji musiałem się zastanowić, kogo przydzielić do pilnowania jej. Nagle w moim gabinecie zjawił się Nathan. Jak zwykle miał pretensje
- Kolejna dwójka w rezydencji? Jak tak dalej będziecie sprowadzać to nie pomiescimy się! - warknal wściekły chłopak
- Nathan, znamy się tyle lat, znasz mnie. Ja podejmuje tylko słuszne decyzje. Mam pewną propozycję dla ciebie.
- Jaką? - spytał widocznie zaciekawiony
- Znalazłem przypadkiem naznaczoną. Twoim zadaniem będzie jej pilnowac, obserwować ją, gdy zauważysz, że jest gotowa, sprowadzisz ją tu. Wzamian możesz zostać moim proxy.
- Slender, jak mówiles, znamy się tyle lat, nie chce być twoim proxy i za nic mnie nie namowisz. Zróbmy tak, potraktuje to jako misje, ale gdy kiedyś będę potrzebował pomocy/przysługi, udzielisz mi jej. Stoi? - Nathan zaczął negocjować
- Hmmm kuszace, zgadzam się - rzekłem i podałem mu teczkę z danymi dziewczyny.
Po przejrzeniu jej akt, zastygł
- Coś nie tak Nathanie?
- Ja...ja, ją znam... już wcześniej ją obserwowałem, miała być moja ofiarą - wydukal chłopak
- Niebywałe. Niestety nie możesz już jej zabić. Jest nam potrzebna. Jest naznaczona.
- Jak naznaczona?
- Naznaczone dziecie. Zalgo i ja spotykamy się raz na kilkanaście lat i szukamy dziecka, które naznaczamy. Dziecko te posiada ponadludzkie umiejetnosci. Ma chronić nas i lud zaglgo przed zagładą i jasnymi mocami. Jasne moce to anioły, które chcą przejąć piekło i zgladzic nas mordercow.
- Rozumiem. Kiedy mam wyruszyć ?
- Dziś w nocy, jasne moce już jej szukają.
- Robi się. Spakuje się i ruszam. Do zobaczenia Slendermanie.
- Do widzenia.

Pov. Nathan The Nobody
Po wzięciu najważniejszych rzeczy ruszyłem w las. Nie wiem ile szłem, ale gdy trafiłem do miasta, nie było ani żywej duszy na ulicach. Błądzac tak udałem się pod wcześniej znany adres Mii. Jej pokój był na pietrze, więc nie mogłem zbytnio dostrzec co robi. Muszę coś wymyślić, aby móc ją obserwować tak wysoko. Pod jej oknem jest dach do garażu, może dosięgnę? Ehh czuje się tak żałośnie. Niezauważony podbiegłem do garażu, bez większego wysiłku wdrapałem się na jego dach, stąd jest łatwiej. Ukradkiem zerkalem w okno. Siedziała przy biurku trzymając kartkę Slendera. Ubrana była w krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka. Z mokrych włosów ściekajace krople tworzyły wzory na jej delikatnych ramionach i plecach. Chyba wyczuła, że ktoś ją obserwuje, bo zaczęła się nerwowo rozglądać. Godzinę później położyła się spać. A ja wróciłem do rezydencji. W drodze do kuchni zaczepila mnie ta nowa.
- Co chcesz "nowa"? - warknąłem w jej strone na co ona w ogóle nie zareagowala
- Po 1 mam na imię Lisa, po 2 chciałam zapytać czy wiesz kiedy proxy wrócą z misji, bo Operator powiedzial, że któryś z nich będzie mnie szkolić. - powiedziała lekko arogancko dziewczyna
- A więc LISA, proxy wrócą jutro popołudniu lub wieczorem, przynajmniej tak mają w planach. - powiedziałem udawanym miłym głosem - a teraz zmiataj mi z drogi - wysyczałem i ruszyłem zrobić sobie posiłek
Dziewczyna przewróciła oczami i odeszła.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Taki krótki trochę :v
Do następnego!
1055 słów
💖💕💖💕

Nathan The Nobody||[ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz