Rozdział 7 - "Staliście się jednością"

1.4K 76 41
                                    

Kenan:

Stoje w miejscu z wielką nadzieją, że to wszystko to sen. Ja zaraz się obudze, tak? Jestem w stanie nawet stwierdzić, że Ivo skłamał. W końcu ma okropny charakter.

- Ivo! Nie tak gwałtowanie. - upomina go Savanna.

- Dlaczego? Tak! Charlotte nie żyje i to twoja wina. - pokazuje na mnie palcem.

- Ivo!! - krzyknął Samuel. - To niczyja wina, a tym bardziej nie Kenana. - dodaje.

Poczułem jak ktoś mnie łapie za rękę. To Roxi. Kiedy nasze oczy się spotkały zobaczyłem jak mała płacze. Mocniej ścisnąłem jej rączke.

- Co tutaj zaszło? - pyta spokojnie, ale stanowczo Larissa.

- Charlotte... Nie nie mogę! Niech ktoś inny to opowie. - załamał się Leon.

- Jak to Charlotte nie żyje? - w końcu udało mi się coś powiedzieć.

- Była w ciąży. Z tobą. - zaczyna Samuel.

- W ciąży? - powtarzam w szoku.

Przed oczami mam widok naszej ostatniej spędzonej nocy. Jak okazaliśmy sobie miłość. Jej uśmiech i te czekoladowe oczy.

- Charlotte miała z tobą dziecko. Jednak... Poroniła i na skutek krwotoku zmarła. - informuje do końca ciemnooki.

Roxi puściła moją dłoń i przytuliła mnie. Nie przestaje patrzeć na Samuela. Charlotte była w ciąży i... Nawet nie może to przejść mi przez gardło. Byłbym ojcem.

- To moja wina. - mówię cicho.

- Co? - spojrzał na mnie Leon.

- Nie, Kenan. To nie twoja wina. - wtrąca Savanna.

- Owszem moja! - podniosłem głos. - Gdybym tamtego dnia się opanował i nie poszedłbym z nią do łóżka to dalej by żyła! - krzyczę.

Przez nadmiar emocji odepchnąłem od siebie małą. Spojrzała na mnie przez zaszklone oczy.

- Myślisz, że ona była smutna, że jest w ciąży?! - dorównał mi tonu Samuel. - Była szczęśliwa, że będzie miała z tobą dziecko. - ale szybko go zniżył. - Jak ze mną rozmawiała to nie potrafiła przestać się uśmiechać. Zastanawiała się czy ten bobas będzie miał twoje oczy. - dodaje.

Zacisnąłem mocno zęby żeby nie krzyknąć. Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Nie panuje nad tym. Nawet nie chcę. Niech moje emocje wezmą nade mną górę. Dlaczego ja wszystko muszę niszczyć? Valentine też starciłem bo się okazała jebanym Koszmarem, a teraz... Straciłem dziewczyne, która akceptowała mnie. Dla której byłem kimś ważnym. Myślałem, że będę mógł ją chronić, ale znowu okazałem się być ciamajdą. To nie powinno ją spotkać. To ja powinienem już dawno zdechnąć bo sprawiam same kłopoty. To dla mnie za dużo. Przez to wszystko złapałem się za głowę i skuliłem. Moje łzy kapią na zimną podłogę.

- Kenan... - usłyszałem głos Nadii.

- To nie twoja wina. - mówi cicho Jane.

Bez ich odpowiedzi odszedłem od ich towarzystwa. Wyszedłem z pomieszczenia i wylądowałem na korytarzu. Chcę stąd wyjść. Chcę być sam. Biegne przez zimny pokój, aż znajduje to co chciałem. Wyszedłem na zewnątrz i od razu poczułem wiatr i świeże powietrze. Skierowałem się przed siebie. Nie wiem gdzie idę. Chcę po prostu być sam. Nie chcę żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Jestem żałosny. Koniec końców znalazłem się na dachu jednego z nielicznych budynków, które są w dobrym stanie. Widzę stąd wszystkie ruiny miasta. Ciężko dysze przez zbyt duży wysiłek. Jestem spragniony, ale nic nie przełknę przez tą gule jaką mam w gardle. Czuje, że jest mi słabo. Chcę paść na kolana i nie wstawać. Jednak dalej walcze. Ale po co? Straciłem kolejną osobę. Na dodatek ona była dla mnie ważna. No cholera jasna! Miałbym z nią dziecko! Byłbym ojcem! Te słowa dopiero teraz w pełnej okazałości do mnie dotarły. Poczułem mocny ścisk w żołądku. Chcę mi się wymiotować. Emocje miotają moje odczucia jak jakiś worek. Krzyknąłem głośno i ścisnąłem szczękę sycząc. Dlaczego? Dlaczego?! Dlaczego takie osoby jak Charlotte giną najszybciej?! Ona by muchy nie skrzywdziła. Była to najwspanialsza osoba jaką znałem. To przeze mnie! Gdyby wtedy do tego nie doszło... Żyła by. Zawiał wiatr i usłyszałem charakterystyczny dźwięk płaszcza na wietrze. Odwróciłem się i ujrzałem Larisse. Widzą ją delikatnie rozmazaną. Jest to spowodowane załzawionymi oczyma.

Dzierżycielka Diablo DragonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz