Rozdział 8 - "Przeszłości nie zmienisz"

1.4K 80 9
                                    

Kenan:

Wróciliśmy do podziemi. Wchodząc na korytarz od razu zobaczyłem znajome twarze.

- Kenan! - woła Jane i tym samym inni zwrócili na mnie uwagę.

- Dobrze, że nic ci nie jest. - odetchnęła z ulgą Monika.

- Jak się czujesz? - pyta Nadia.

- Na początku to chciałbym przeprosić za swoje zachowanie. Nie powinienem od was uciec. To było dziecinne. - drapie się po karku.

Patrze cały czas na swoje buty. Nie potrafie spojrzeć im w oczy.

- Nie przepraszaj. To normalne, że tak zareagowałeś. W końcu ta cała sprawa ciebie też dotyczy. - przytuliła mnie najstarsza.

Delikatnie poklepałem ją po plecach. Jestem zmęczony tym wszystkim. Kiedy blondynka odsunęła się ode mnie poczułem jak drobne rączki oplotły moje biodra. Roxi złapała mnie w mocny uścisk. Pogłaskałem ją po głowie z lekkim uśmiechem. Ją mogłem najbardziej skrzywdzić moim zachowaniem.

- Idźmy spać. Ten dzień był dla nas wszystkich ciężki. - rozkazuje Marcus.

- To dobry pomysł. - przeciera oczy ze zmęczenia Logan.

- Każdy trafi do pokoju, co nie? - upewnia się szatynka.

Kiwneliśmy głową na tak. Zanim wszyscy odeszli poczułem rękę na ramieniu.

- W razie czego zawsze możesz do kogoś z nas przyjść. - szepcze Nadia z współczującym uśmiechem.

Po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę. Chwilę stałem w miejscu, aż sam ruszyłem do pokoju. Od razu padłem na łóżko. Nawet nie chcę mi się ściągać ubrań. Leżąc tak przez chwilę starałem się nie popłakać. Przewracam się z boku na bok z nadzieją, że w końcu zasne, ale to nie nadchodzi. Spojrzałem na zegarek. Jest już północ, a ja mimo, że czuje zmęczenie to nie chcę zamykać oczy na dłużej niż sekunde. Czuje jak wszystko we mnie pęka. Mam ochotę krzyczeć na głos i rozwalić coś, ale z drugej strony czuje zmęczenie i niechęć. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię to oszaleje. Wstałem i skierowałem się do drzwi. Może jak wypije szklanke ciepłego mleka to upragniony sen nadejdzie. Idę cicho przez korytarz. Nie ma nikogo. Wszyscy śpią. Skręcając w jedną z uliczek prowadzących do kuchni zobaczyłem dwie postacie. Jest to Larissa i Samuel. Chłopak stoi w drzwich swojego pokoju i rozmawia z blondynką. Są za daleko żebym cokolwiek usłyszał, ale mogę się domyślić, że głównym tematem ich rozmowy jest mój plan. Połączenie podziemi ze schronem Aarona to najlepsze rozwiązanie i mam nadzieje, że Samuel się zgodzi. Usłyszałem śmiechy. Chyba dobrze im się rozmawia. Widzę, że Larissa wspaniale czyje się w towarzystwie ciemnookiego. Jest rozluźniona i często się uśmiecha. W pewnym momencie chłopak złapał dziewczyne za rękę i szybko zaciągnął ją do swojego pokoju, po czym zamknął drzwi. Stoje w miejscu z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. Dopiero po kilku sekundach przypomniał mi się prawdziwy cel mojej wędrówki. Mleko... Nie mam na nie ochoty. Chwilkę postałem, aż stwierdziłem, że wyjde na zewnątrz. Od razu skierowałem się do wyjścia. Usiadłem niedaleko klapy do podziemi. Jest ciepło, więc nie narzekam. Gwiazdy to jedyne światło. Jest ich naprawdę dużo. Zastanawiam się czy Charlotte też na nie patrzy. Jeśli by przeżyła... Nasze dziecko jaką by miało płeć? Chłopczyk, czy dziewczynka? A jakby wyglądało? Do kogo byłoby podobne? I najważniejsze... Czy byłbym dobrym ojcem? Poczułem jak na moim policzku zrobiła się mokra ścieżka. Uroniłem jedną samotną łze.

- Na pewno byłbyś dobrym ojcem. - usłyszałem zza plecami znajomy głos. - I jeszcze będziesz miał okazje, aby wykazać się w tej dziedzinie. - dodaje pewnie Paola.

Dzierżycielka Diablo DragonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz