Rozdział 24 - "Skarbie..."

1.4K 71 16
                                    

Neil:

- Neil... Neil... - usłyszałem. - Wstawaj śpioszku. - śmieje się.

Nie wiem kto do mnie mówi. Nie widzę tej osoby bo mam zamknietę oczy, a powieki wydają mi się jakby ważyły tone. Jednak mam wrażenie, że skądś znam ten delikatny głos.

- Neil... Skarbie... Znowu zasnąłeś w pniu drzewa. - chichocze.

W końcu udało mi się podnieść powieki. Zobaczyłem lekki promień słońca, który w większość jest zasłaniany przez kore drzewa. Do moich uszu dotarł dźwięk śpiewu ptaków i szelest trawy. Dopiero jak do końca udało mi się odzyskać ostrość wzroku zobaczyłem ją. Kobieta, która uśmiecha się do mnie i zaczesuje jeden pasemek swoich atramentowych, długich włosów za ucho. Schyla się do mnie i patrzy tymi dużymi srebrnymi tęczówkami.

- Mamo... - szepcze ledwo słyszalnie.

- Znowu zasnąłeś, skarbie. - mówi i pokazuje białe zęby.

Wyciaga do mnie rękę. Kiedy już chciałem ją chwycić mocno zawiał wiatr i przez ułamek sekundy widziałem na twarzy mojej rodzicielki morderczy uśmiech. Tych rozprutych ust nigdy nie zapomnie.

- Neil!! - ktoś krzyknął.

Znów otworzyłem oczy z lekkim problemie z oddychaniem. Usiadłem i rozejrzałem się szybko wokół siebie. Ja i Larissa siedzimy na piasku, a wokół nas nie ma nic. Żadnej rośliny. Dziewczyna siedzi i przygląda mi się. Musiałem zasnąć. Motorów już nie posiadamy. Zaatakował nas Kejran i je straciliśmy. Przez ten cały czas idziemy na piechote.

- Miałeś zły sen? - pyta podając mi wodę.

- Taa. - wzdycham.

Nie pyta o więcej. Dobrze. Nie chcę o tym mówić. Myślałem, że udało mi się o tym zapomnieć. Jest tylko jedna osoba, która wie co się wtedy działo. Której wszystko opowiedziałem. Jest to Dylan. Nie mówiłem o mojej przeszłości nikomu, tylko jemu. Nawet Larissa o tym nie wie. Sądzę, że opowiem jej kiedy zostanie moją żoną. Nie potrafie zapomnieć tego obrazu, a już myślałem, że mi się to udało. Napiłem się łapczywie wody. Co mam zrobić żeby to do mnie nie wracało? Chcę zapomnieć o mojej matce, a zwłaszcza o ojcu.

- Nie wiem co tam widziałeś, ale wiedz, że to nic nie oznacza. Teraz jest inaczej. Jesteś silny. - odezwała się dzierżycielka.

Jej słowa uderzyły mnie w serce. Ma racje. To już nie jest to samo. Zmieniłem się i oni mi już nie zagrażają. Spojrzałem na nią i szeroko się uśmiechnąłem, po czym coś sobie uświadomiłem. Jest już południe. Słońce świeci w pełnej okazałości.

- Co...? Dlaczego mnie nie obudziłaś!? - podniosłem głos zdenerwowany.

- Sen jest ważny. - śmieje się.

- Ale przeze mnie stoimy w miejscu. - burcze.

- Daj spokój. Poza tym... - wstała. - Kiedy spałeś poszłam się przejść i coś znalazłem. - informuje.

Wykonała ruch głową w stronę przed nami. Znajduje się tam duża góra z piachu. Spojrzałem na nią zdziwiony, po czym wstałem i ruszyłem w miejsce gdzie pokazywała blondynka. Ciężko mi się idzie po piasku, a jeszcze gorzej jest jak mam w głowie ten cholerny widok ze snu. Zapomnij!! Przyśpieszyłem ze złości, a moja towarzyszka zaśmiała się na ten czyn. Po chwili znalazłem się na szczycie i szeroko otworzyłem oczy. Zamurowało mnie i dopiero jak Larissa klepnęła mnie w ramię to ożyłem z powrotem.

- To jest... - nie dokończyłem będąc w szoku.

- To za czym tak długo się uganialiśmy. - mówi cicho.

Dzierżycielka Diablo DragonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz