Neil:
Właśnie biore prysznic w naszym nowym mieszkaniu. Uczucie jak woda leci po mojej skórze jest niebywałe. Tego potrzebowałem. Gorący prysznic pod wieczór i człowiek już myśli, że wszystkie jego obawy się skończyły. Nie wiem ile tak stałem pod tym strumieniem, ale Larissa mnie nie poganiała. Już wcześniej się odświeżyła i nie zdziwie się jak zobacze ją słodko śpiącą. Kiedy zobaczyłem mocne zmarszczki na ciele stwierdziłem, że to odpowiednia pora. Wyszedłem z kabiny i owinąłem biodra ręcznikiem. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Moje tęczówki są w barwach brudnej mięty co oznacza, że jestem spokojny. Zacząłem szukać moich bokserek do snu, ale ich nie znalazłem. Poprzednie trafiły do wiadra z wodą i płynem. Musiałem zapomnieć wziąć ten ubiór na zmiane z plecaka. Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło i głośno westchnąłem. Będę musiał po nie pójść. Bardzo cicho otworzyłem drzwi i powolutku zrobiłem krok do pokoju. Nie chcę obudzić Larissy, a wiem, że dziewczyna ma lekki sen. Bardzo ostrożnie potruptałem do plecaka i zacząłem w nim grzebać. Jest ciemno, więc praktycznie nic nie widzę, a nie mogę zapalić światła. Wraz z tymi słowami nastała jasność, a ja stanąłem jak wryty. Odwróciłem się sparaliżowany i zobaczyłem niebieskooką podpierającą się na łokciach z kołdrą na brzuchu. Śpi w biustonoszu, więc widze dokładnie jej krągłości. Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem.
- Obudziłem cię? - pytam cicho.
- Tak i nie. - kręci głową. - Czego szukasz? - dopytuje.
- B-bokserek. - zająkałem się.
Dziewczyna prychnęła na moje słowa i odwróciła się do mnie plecami. Kołdre zarzuciła sobie na ramiona.
- To szukaj. - mówi i założe się, że się uśmiecha.
Wróciłem do porzedniej czynności. Dzięki światłu bez problemu znalazłem to co chciałem. Spojrzałem na Larisse. Leży do mnie plecami. Szybko ściągnąłem ręcznik i założyłem materiał na biodre. Mokrą rzecz przewiesiłem przez parapet. Mamy otwarte okno. Gdybyśmy tego nie zrobili to panowałaby tutaj duchota. Położyłem się na łóżko i schowałem się pod kołdrą.
- Możesz już zgasić światło. - informuje.
Larissa podniosła swoje ciało i dotknęła placem wyłącznika. Nastała ciemność. Usłyszałem jak dziewczyna ponownie się układa, a potem już tylko szum wodu zaczął docierać do mych uszu. Zamknąłem oczy z chęcią zaśnięcia, ale już po sekundzie zobaczyłem twarz mojej rodzicielki. Otworzyłem je ponownie, po czym znów zamknąłem. Nic się nie zmieniło. Dalej widzę ten przeklęty obraz. Przekręciłem się na plecy i wlepiłem wzrok w martwy punkt na syficie. Jeśli teraz nie mogę zasnąć to zmęczenie koniec końców przyjdzie. Muszę tylko poczekać.
- Neil... Neil... - jej słowa brzmią w mojej głowie.
Mam ochotę krzyczeć żeby mnie zostawiła w spokoju. Weschnąłem na uspokojenie, a to chyba usłyszała moja towarzyszka.
- Co się dzieje? - pyta.
- Nic takiego. - odpowiadam szybko.
Nie chcę jej zamartwiać. To tylko i wyłącznie mój problem. Nie mam zamiaru niszczyć nasz wyjazd tymi głupstwami.
- Jesteś już duży, więc wiesz kiedy musisz mi coś powiedzieć. - oznajmia.
Uśmiechnąłem się, ale ona tego pewnie nie wiedzi. Cieszę się, że nie traktuje mnie jak dzieciaka. Ponownie postanowiłem próbować zasnąć i dzięki swojej silnej woli już nie dostałem tego obrazu. W spokojności zasnąłem.
* * * * * * * * * * * * * *
Następnego dnia czuje się jakbym nie spał całą noc. Przez cały czas budziłem się i przez to mój wypoczynek został zachwiany. Jednak nie mogę sobie pozwolić na zmęczenie. Nie mogę spowalniać Larissy. Muszę wytrzymać ten dzień, a potem lepiej mi się będzie spało. Nic się nie stanie jak jedną noc nie prześpie. Po ogarnięciu się ruszyliśmy na "miasto" dając przy okazji znać staruszkowi, że spotkamy się wieczorem. Zaznaczył, że zostawi nam nasz pokój i poczeka, aż wieczorem damy mu zapłatę. Poszliśmy najpierw do pierwszej lepszej knajpki na śniadanie. Larissa zamówiła twarożek z kukurydzą i ogórkiem, a ja roladke z omleta z kukurydzą i łasosiem. Oba dania kosztowały nas dwie tabletki przeciwbólowe i 17 naboi. Jak tak dalej pójdzie to zbankrutujemy. Knajpka jest mała i jest w niej tylko kilka osób. Pomyślałbym, że to może przez to, że jest ranek, ale na zewnatrz, aż pali się od ludzi. Może nie mają zbyt dobrej opini. Mimo to ich potrawy są dobre. Pierwszy raz spotkałem się z takim urozmaiceniem. Zjedliśmy w dobrym humorze, pomimo mojego zmęczenia. Wydaje mi się, że blondynka nic nie podejrzewa, więc to znak dla mnie, że dobrze udaje. Nie lubię okłamywać ludzi, ale tutaj nie mam wyjścia. Wybrała mnie i nie chcę byś dla niej ciężarem. Po napełnienu żołądków wyszliśmy z budynku.
- Diablo coś wie na temat zwoju? - pytam patrząc na ludzi.
- Nie. Dalej szuka. - odpowiada. - Ale pomożemy mu jak się przejdziemy po wiosce. - dodaje.
- Mamy się rozdzialić? - dopytuje.
- Tak będzie najlepiej. - spojrzała na mnie. - Diablo będzie ciebie obserwował, więc jakby co to da ci znać. - informuje.
- Spotykamy się w tym miejscu jak już uznamy, że to koniec? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- W razie czego jak będziesz szybciej ode mnie to sobie coś zamówisz, czy coś... - oznajmia.
Przytaknąłem na jej słowa. Dziewczyna poszła w prawą stronę, a ja w lewą. Nie wiem co mam szukać. Nie wiem jak wygląda ten cały zwój. Tutaj chodzi tylko o to żeby dać Diablo jakąś wskazówke, więc tak zrobie. Szlajam się między stoiskami z różnymi rupieciami. W pewnym momencie zatrzymałem się na jednym z nich.
- Zaciekawiło pana coś? - odzywa się sprzedawczyny.
- Tylko patrze. - odpowiadam.
Moją uwagę skupiła mała bransoletka. Jest ona wykonana z srebra. Na górze znajduje się średniej wielkości fioletowa kulka, która jest połączona srebrnymi drutami. Owe małe zawijasy rozchodzą się w różnych kierunkach i łączą się z podobną kulką tylko, że mniejszą. Ozdoba jest bardzo elegancka i zjawiskowa. Wziąłem ją w dłoń i zacząłem przekręcać w różne strony. Robiąc to poczułem mocny ból w okolicach serca, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Strach zaczął mnie paraliżować, aż nie moge nawet mrugnąć. Szybko udało mi się odrzucić przedmiot na stoisko. Zacząłem znów oddychać, ale jest to bardzo łapczywy ruch. Zrobiłem krok w tył patrząc na bransoletke. Co to było do cholery? Czułem jak nienawiść i strach przelatują przez mój organizm. Sprzedawczyni zajęła się innym klientem, więc nie widziała mojej reakcji, ale mimo to czuje się obserwowany. Zacząłem się rozglądać i ujrzałem w oddali znajomą sylwetke. Jest to ta sama dziewczyna z wczoraj. Kupuje kilka stanowisk dalej jakieś warzywa. Cały czas zerka w moją strone rumieniąc się. Dzisiaj jest inaczej ubrana. Ma na sobie szary golf, czarną spódniczkę, w tym samym kolorze długie skarpetki i jasno brązowe botki.
- Zdecydował się pan na coś? - głos sprzedawczyni sprawia, że wracam do niej wzrokiem.
Znów spojrzałem na bransoletke. Nie mam pojęcia co to było, ale od razu poczułem, że mam się trzymać od tego z daleka. Nie odpowiadając odszedłem od stoiska. Schowałem ręcę w kieszenie i wbiłem się w tłum. Będę musiał o tym wszystkim powiedzieć Larissie. Idąc przez siebie coraz trudniej mi się oddycha. Złapałem się za serce. Mam odczucie jakby ktoś bawił się zapalniczką w mojej klatce piersiowej. Czuje okropne pieczenie sprawiając mi tym ból. Zacząłem wciągać powietrze z nadzieją, że mi to pomoże. Nic z tego. Co mi jest? Z lekkim trudem przedarłem się przez tłum i znalazłem się w opuszczonej uliczce. Usiadłem na podłodze podpierając się plecami o ściane. Muszę się uspokoić. Chyba złapał mnie atak paniki. Wszystko robi się niewyrażne, a moje ciało przestaje wykonywać jakichkolwiek ruchów. Zmęczenie połączone z atakiem sprawiają, że trace siły i chcę jedynie zasnąć. Zanim się obejrzałem stan mojego ciała zmusił mnie do położenia się. Zobaczyłem czujeś buty tuż przed moją twarzą. Jeśli to wróg... nie obronie się.

CZYTASZ
Dzierżycielka Diablo Dragon
FantasyTrzecia część z serii Dzierżycielka Diablo. On został pokonany. Larissa musi zmierzyć się z kolejnym zadaniem. Tym razem nie jest sama. Wraz z resztą chcę wrócić do swych towarzyszy. Jednak na tle ich przygody czai się mrok i cierpienie... Czy Dzier...