Z ogormnym trudem zlokalizowałaś swój telefon, który od ponad pięciu minut nieprzerwanie wydawał z siebie znienawidzony dźwięk budzika. Otworzyłaś oczy i powoli wstałaś, a właściwie zwlekłaś się z łóżka. Pierwszą czynnością jaką zrobiłaś było zaparzenie mocnej kawy, nawet za mocnej. Założyłaś swój dawno nieużywany strój od biegania i wyszłaś z bloku.
Pokonywałaś ścieżki jednego z najsłynniejszych parków w Warszawie w ekspresowym tempie. Przypłaciłaś za to zadyszką i potwornym zmęczeniem.-Trzeba palić jeszcze więcej, to na pewno będziesz mniej zmęczona- przewróciłaś oczami i chciałaś biec dalej byle tylko nie słuchać tego dupka. Plan byk idelany, jednak nie przewidziałaś tego, że Meyer cię zatrzyma.
-Czego ty człowieku ode mnie chcesz?- byłaś zirytowana
-Musisz mi pomóc- powiedział jak gdyby nigdy nic.
-Po moim trupie to po pierwsze, a po drugie ja nie muszę tylko co najwyżej mogę ci pomóc. Tylko będziesz musiał bardzo mocno liczyć na moje dobre serduszko, ale na pewno nie ma go dla ciebie.- miałaś facetów po dziurki w nosie.
-Ewelina proszę cię. Od tego zależy moje życie.
-Wybacz, ale ten ton na mnie nie działa.
-Dobrze, jak chcesz ale w takim razie wszyscu dowiedzą się, co stało się w nocy z 24 na 25 listopada 2016 roku. Myślisz, że twoi rodzice będą zadowoleni?- musiałaś użyć całej swojej silnej woli i opanowania, by nie wymierzyć mu siarczystego uderzenia w policzek.
-Ty sukinsynie! Ja głupia przez ułamek sekundy myślałam, że się zmieniłeś.
-Wybacz, ale nie mam innego wyjścia.
-Czego chcesz?- zapytałaś
-Nie tutaj proszę.... chodźmy do ciebie.- tak oto byłaś zmuszona znosić towarzystwo tego gada przez kilkanaście kolejnych minut.
-Powiesz coś wreszcie, czy będzie tak siedzieć w milczeniu i patrzeć się na siebie jak dwójka debili?- powiedziałaś ostrym tonem, gdy Meyer od dobrych piętnastu minut milczał.
-Dobra, chodzi o te, że musisz mi pomóc.
-Tyle już wiem, może powiesz coś innego?
-Za trzy tygodnie mam ślub przyjaciela. Będę świadkiem i dla świętego spokoju powiedziałem, że mam dziewczynę.
-Jeśli myślisz....
-Ewelina proszę cię tylko na ten jeden, jedyny weekend. Obiecuję, że później dam ci spokój.
-Chyba sobie ze mnie kpisz?! Ja mam udawać twoją dziewczynę? Po moim trupie.
-Martwa akurat do niczego mi się nie przydasz.
-Niezmiernie się cieszę!- zapadała pomiędzy wami niezręczna cisza. Nagle bez powodu zaczęłaś się śmiać jak opętana.
-Łączyńska wszystko z tobą w porządku?- Meyer był wyraźnie zmartwiony twoim stanem.
-W jak najlepszym, po prostu chyba zwariowałam, ale się zgadzam.
-Słucham?
-Zgadzam się udawać twoją dziewczynę. Z ogromną chęcią zadziałam na nerwy Kwolkowi.- znów zaczęłaś się śmiać.
-Nie wiem, co bierzesz ale zwiększ dawkę, bo ta już nie działa.- odrzekł 22- latek i również zaczął się śmiać.
-Kto by przypuszczał, że kiedyś będziemy razem?- zapytałaś
-Nikt, ale to absolutnie nikt.
Korzystając z okazji, że na następny turniej Ligi Narodów nie leciałeś, chciałeś wyjaśnić sytuację z Eweliną. Nadal nie miałeś zielonego pojęcia, o co chodziło płocczance. Zanim zadzwoniłeś do drzwi jej mieszkania wziąłeś kilka głębszych wdechów. Nacisnąłeś na dzwonek i czekałeś aż Łączyńska ci otworzy, jednak to nie następowało. Powtórzyłeś czynność jeszcze kilka razy i miałeś już odejść, gdy usłyszałeś dźwięk przekręcanego zamka.
CZYTASZ
The course of true love never did run smooth
FanfictionDwa podobne charaktery. Spotkali się trzy lata temu. W burzliwy sposób zakończyli swoją znajomość. Czy jedna wizyta w kawiarni będzie miała wpływ na ich całe życie?