Z objęć Morefusza wyrwała cię ręka Tomka, która zaczęła błądzić po twoim odkrytym udzie.
-Fornal, rączkę proszę trochę wyżej- powiedziałaś zaspanym tonem i próbowałaś spać dalej, jednak siatkarz ci tego nie ułatwiał. Zaczął obsypywać twoją szyję pocałunkami.
-Kochani śniadanie już jest....- do pokoju przyjmującego wkroczyła jego mama.
-Mamo, ile razy mówiłem, żebyś pukała?!- przyjmujący był trochę zły.
-Jakbym nie weszła zrobiłbyś to na pewno za mnie. Janek miał rację tylko czekasz na okazję, żeby się dobrać do tej biednej dziewczyny.- stwierdziła pani Dorota i wyszła z pokoju. Ty natomiast parsknęłaś donośnym śmiechem.
-Wszyscy w tym domu są przeciwko mnie. Jak ja mam w przyszłości zadbać o przedłużenie rodu Fornalów?-dramatyzował brunet.
-Ej, ej nie zapędzasz się? Po pierwsze, jakie przedłużenie rodu Fornalów? Po drugie z kim? A po trzecie jestem cholernie głodna, więc puść mnie skarbie.
-Jak to z kim? Oczywiście, że z tobą. Za 10 lat będziemy małżeństwem z czwórką dzieci, domem z ogrodem i psem.- powiedział rozmarzonym głosem.
-Chyba cię posrało!!! Jak sam je sobie urodzisz, to nie ma problemu. Poza tym nie zapędzaj się tak. Jesteśmy ze sobą dopiero od dwóch dni.
-Jak możesz być taka okrutna? Ja już planuję listę gości na nasz ślub!- wydawał się być strasznie poważny, ale po chwili wybuchnął śmiechem.
-Spokojnie, kocham cię, ale nie mam jeszcze tak pusto w głowie, żebyśmy lecieli przed ołtarz tak od razu. O nie kochanie najpierw się ze mną trochę pomęczysz.- dodał i pocałował cię w czoło. Wstałaś, ubrałaś się i zeszłaś do kuchni trzymając Tomka z rękę.-Dzień dobry!- powiedziałaś do domowników, którzy znajdowali się w pomieszczeniu. Cała trójka spojrzała na ciebie z ogromnym uśmiechem. Pani Dorota postawiła przed tobą cappuccino.
-Dobrze pamiętam? Może zmieniłaś kawę do śniadania?- czekała z niecierpliwością na twoją odpowiedź.
-Tak, nie zmieniłam przyzwyczajeń- odparłaś i przyjaźnie uśmiechnęłaś się do blondynki. Śniadanie u Fornalów przebiegało w bardzo przyjaznej atmosferze. Przez trzy lata nic nie zmieniło się w zachowaniu rodziny. Za to uwielbiałaś Tomka, ale również jego najbliższych. Potrafili ze zwykłych rzeczy uczynić niezwykłe. Dla ciebie byli wręcz rodziną idelaną.
Po wspólnym posiłku razem z Tomkiem udaliście się na spacer po Krakowie. Byliście właśnie w okolicach rynku, gdy otrzymałaś telefon od Kwolka.-Czego chcesz?- zapytałaś strasznie przyjaźnie.
-Słuchaj, może mógłbym wpaść do ciebie z Mają dzisiaj?- westchnęłaś tylko. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że zabawiłaś w Krakowie na dłużej.
-Bardzo chętnie, ale w domu będę dopiero wieczorem. Pociąg z Krakowa mam coś koło 15- wymyśliłaś na prędce.
-To może jutro? Jeśli ci nie przeszkadzamy. Zawsze możesz zostać w Krakowie dłużej.- przyjaciel ewidentnie ci coś sugerował.
-Raczej nie. Z tego, co wiem Tomka jutro albo pojutrze wyjeżdża, więc nie licz na to. Coś jeszcze chcesz? Nie ukrywam, że trochę się spieszę- odparłaś i po chwili rozłączyłaś się.
-Czyli wracasz dzisiaj tak?- zapytał smutnym tonem Tomek.
-Niestety, ale może to lepiej? Ty na spokojnie się spakujesz, spotkamy się po twoim powrocie.
-Wiesz, że cholernie cię kocham Ewelina?
-Tak wiem ja ciebie też.- wtuliłaś się w Fornala i tak przemierzaliście ulice stolicy Małopolski.
Damian Wojtaszek w dość niebezpiecznie szybkim tempie przemierzał odległość, jaka dzieliła go od ulokowania Kochanowskiego. W dłoni dzierżył swój telefon i trzymał go tak mocno, jakby przynajmniej miał w dłoni sztabkę złota. Niczym piorun walnął ręką w drzwi i po chwili wparował do środka.
-Damian, coś się stało? Umarł ktoś?-spytał zdziwiony tak wczesnymi odwiedzinami kolegi z kadry.
-Żebyś wiedział. Nadzieja na związek Eweliny i Tomka- wysapał libero
-Nie bardzo rozumiem-odparł środkowy
-To patrz!- krzyknął libero i odblokował swój telefon i podał go 22-latkowi. Na ekranie iPhona było zdjęcie Eweliny i jakiegoś chłopaka. Damianowi nic by w tym nie przeszkadzało, gdyby podpisem nie było zwykłe serduszko.
-Może to jakiś jej kolega, albo przyjaciel?- Wojtaszek tylko pokręcił głową.
-Odziej się młody i idziemy do Kwolka. On zna tych ludzi z Płocka- Kochanowski tylko westchnął i założył kadrowe ubrania. Udał się za starszym kolegą trzy pokoje dalej, gdzie był Kwolek i Muzaj
-Kwolo otwieraj! To sprawa życia i śmierci!- Damian krzyczał na cały korytarz.
-Pali się, czy co?- Damian nie czekał na zaproszenie tylko wtargnął do pokoju tak samo, jak uczynił przed kilkoma minutami u środkowego.
-Widziałeś Instagrama Eweliny?
-Jeszcze nie, a co?- Kwolek nie bardzo wiedział o, co chodzi libero.
-Podaj mi wszystkie informacje o tym człowieku- Wojtaszek przystawił Kwolkowi telefon pod samą twarz.
-O kurwa no nie wierzę!- przyjmujący nie zwracając uwagi na libero wybrał numer do Eweliny
-Bartek, coś się stało?- zapytała Ewelina
-Czemu się nie pochwaliłaś, że Krzychu wrócił?!- wspomniany Krzychu to dwa lata starszy kuzyn Łączyńskiej, dobry kolega Kwolka, a prywatnie brat Marcina.
-Sama się dowiedziałam wczoraj, jak poszłam do Marcina i tak jakoś wyszło,że poszliśmy na imprezę, wiesz jak za starych lat. Czekaj chwilę. Krzysiek zrobić ci herbatę?- ton głosu 22-latki świadczył o tym, że jej kuzyn nie był w najlepszym stanie.
-Kurczę szkoda tylko, że nie będę mógł się z nim zobaczyć.- przyjmujący był zawiedziony.
-Nie wszystko stracone. Wyobraź sobie, że ten pan po ponad czterech latach spędzonych w Edynburgu postanowił wrócić do Płocka.- powiedziała Łączyńska i wstawiła wodę na herbatę.
-Pierdolisz?
-Nie i z tej radości wziął i napierdolił się jak księciunio.
-Dobra, jak wróci do żywych to powiedz mu, żeby zadzwonił- Kwolek rozłączył się i zaczął się śmiać jak opętany.
-Z czego rżysz? Mów kto to jest?- Wojtaszek był strasznie zniecierpliwiony.
-To jest Krzysiek, kuzyn Eweliny- odparł przyjmujący i pokręcił głową.
-Czekaj, czekaj. Ten sam, który na jej osiemnastce wziął i wywalił się centralnie przed tobą, jak niosłeś flaszkę?- Kwolek wielokrotnie opowiadał tę historię, która stała się jednym z wielu hitów ze spalskich czasów rocznika '97.
-Tak dokładnie ten sam. Także spokojnie Damianie.
-Ja głupi już myślałem, że coś jest na rzeczy. No nic, to co robimy żeby Ewelina i Tomek znowu się zeszli?- libero poruszył brwiami.
-Może dajcie im już spokój? Jak będą chcieli to sami do siebie wrócą?- o swojej obecności przypomniał Muzaj, który siedział do tej pory cicho.
-O nie! Po moim trupie! Nie spocznę dopóki nie zatańczę polki albo walca na ich weselu- odparł Damian i wyszedł z pokoju teatralnie trzaskając drzwiami.
Witam was w ostatni lipcowy weekend! Jak o debiucie Wilfredo Leona w reprezentacji Polski? Ja przyznam, że może faktycznie to nie był jeden z wybitnych meczów tego pana, ale chodziłam podekscytowana przez cały dzień. Rozdział nie jest jakiś wybitny i w sumie nic za bardzo się w nim nie dzieje, ale mam nadzieję, że chodź trochę przypadku wam do gustu. Trio swatek nadal nic nie wie i knuje jak spiknąć ze sobą Ewelinę i Tomka. Do następnego 😘😘
CZYTASZ
The course of true love never did run smooth
FanfictionDwa podobne charaktery. Spotkali się trzy lata temu. W burzliwy sposób zakończyli swoją znajomość. Czy jedna wizyta w kawiarni będzie miała wpływ na ich całe życie?