Zaparkowałeś swój samochód pod jednym z bloków na warszawskiej Pradze i wyszedłeś ze swojego auta. Wszedłeś na trzecie piętro i zanim zadzwoniłeś wziąłeś kilka głębokich wdechów. Nacisnąłeś na dzwonek i czekałeś aż Łączyńska ci otworzy.
-Cześć Tomek, wchodź- powiedziała i uśmiechnęła się do ciebie. Byłeś dość zmieszany widząc ją w takim stanie.
-O czym chciałaś ze mną rozmawiać?- zapytałeś jednak za chwilę sam się za to zbeształeś. Przecież to ty jej powiedziałeś, że przyjedziesz.
-Po pierwsze chciałabym cię strasznie przeprosić za ten telefon w sobotę. Byłam trochę pijana i nie bardzo wiedziałam, co robię.
-Ewelina nic się nie stało. Rozumiem to.
-Jest jeszcze jedna sprawa, to co powiedziałam ja....
-Poczekaj! Wiem, co chcesz powiedzieć. Byłaś pijana i nie kontrolowałaś tego, co mówisz. Rozumiem, że chcesz się z tego wycofać i to popieram- powiedziałeś, a dziewczyna wyglądała na zszokowaną.
-Właściwie to nie. Chcę ci powiedzieć, że kocham cię Tomek i pragnę dać ci drugą szansę- powiedziała i zbliżyła się do ciebie. Uśmiechnęła się i delikatnie musnęła twoje wargi. W pierwszej chwili odwzajemniłeś pocałunek, jednak po chwili się opamiętałeś.
-Nie Ewelina, nie możemy- wyszeptałeś.
-Dlaczego?
-Nie mogę tego zrobić. Wybacz, ale ja już cię nie kocham- doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, że łamiesz serce Łączyńskiej.
-Jak to? Tomek, co ty gadasz?!
-Normalnie Ewelina, przepraszam, ale ja nie mogę. - powiedziałeś i opuściłeś jej mieszkanie. Nie potrafiłeś wyobrazić sobie was razem. Zwłaszcza po tym, co zrobiłeś Kamilowi, ale też albo przede wszystkim płocczance. Znowu ją zraniłeś. Uczyniłeś to po raz kolejny Tomaszu. Myślałeś, że tak będzie lepiej, uchronisz ją przed sobą.
Walnąłeś ręką w kierownicę i syknąłeś z bólu.Znowu ciepiałaś przez Fornala. Kolejny raz cię zranił. Czułaś się okropnie, jakby ktoś wyssał z ciebie całą energię życiową. Nie wiedziałaś jakim cudem obroniłaś licencjat. Pod koniec pierwszego tygodnia lipca wróciłaś do domu. Codziennie chodziłaś na różne imprezy i wracałaś nad ranem. Tak samo było i dzisiaj. Najciszej jak się tylko dało przekroczyłaś próg swojego rodzinnego domu po godzinie piątej. Przebrałaś się w stary t-shirt Kamila i wsunęłaś pod kołdrę, wcześniej jednak otworzyłaś okno na wszelki wypadek.
Nie miałaś pojęcia ile spałaś, ale obudziłaś się z mdłościami i poszłaś do łazienki, jednak na nic się to zdało. Weszłaś pod prysznic. Nasmarowałaś swoje ciało truskawkowym żelem pod prysznic i spłukałaś resztki gorącą wodą. Zawinęłaś włosy w ręcznik i założyłaś spodenki oraz białą bluzkę z Nike. Spojrzałaś na wyświetlacz telefonu i zamarłaś. Była kilka minut przed siódmą.-Cześć kochanie, już wstałaś?- zapytała cię mama, gdy weszłaś do kuchni.
-Tak, nie mogłam spać.- odparłaś i podeszłaś do ekspresu. Podstawiłaś kubek i nacisnęłaś dwukrotnie przycisk z napisem espresso.
-Faktycznie noc była straszna do spania. Ty kochanie wróciłaś chyba koło północy, mam rację?- zapytał tata.
-Tak może chwilkę po- zaśmiałaś się w głowie, jednak nawet to spowodowało ogromny ból. Po chwili poczułaś jak twoje skronie pulsują. Musiałaś wytrzymać jeszcze ponad pół godziny zanim twoi rodzice wyjdą do pracy, a ty będziesz mogła spokojnie pogrążyć się w swoim kacu. Zrobiłaś łyk kawy i poczułaś jak zawartość twojego żołądka podchodzi do gardła. Szybko nalałaś sobie wody i wypiłaś ją duszkiem. Na całe szczęście pomogło.
-Nadal jest za mocna?- zapytała mama i wzięła twój kubek. Dziwiłaś się, że nie wyczuła tego, że jedzie od ciebie niczym z gorzelni. Około 7:40 pożegnałaś rodziców i udałaś się do swojego pokoju. Znów położyłaś się i po dłuższej męczarni zasnęłaś.
Obudził cię zapach dochodzący z kuchni. Zdziwiłaś się, gdyż elektroniczny zegarek na twojej szafce nocnej wskazywał godzinę 11:46. Twój ojciec na pewno był jeszcze w salonie samochodowym i z tego, co się orientowałaś miał dzisiaj wykłady z teorii na prawo jazdy kategorii B, a twoja matka miała dzisiaj radę pedagogiczną i niemożliwe było, by zakończyła ją w ciągu dwóch godzin. Zeszłaś na dół i w kuchni zobaczyłaś Meyera.
-Co tu robisz?- zapytałaś zaspanym głosem
-Przyszedłem cię uratować. Anka mi wszystko opowiedziała. W sensie o waszych codziennych imprezach. Powiedziała też, że musiała cię wczoraj pilnować, więc postanowiłem ugotować ci rosołek.
-Chcesz mnie otruć prawda?- zapytałaś i usiadłaś na krześle.- Z resztą wszystko mi jedno. Możesz mnie otruć, byle skutecznie. Nie mam ochoty żyć.- Piotrek spojrzał na ciebie przerażony.
-Co się stało?- zapytał zmartwiony.
-Fornal się stał.....- westchnęłaś
-Co ten huj ci zrobił?- od pewnego momentu czułaś, że Meyer jest twoim przyjacielem. Mogłaś mu powiedzieć o wszystkim i za każdym razem znalazł dla ciebie radę.
-Wyobraź sobie, że po tym weselu przyjechał do mnie w poniedziałek. Stwierdził, że mnie nie kocha i po prostu wyszedł zostawiając mnie samą. Rozumiesz wyszedł.- przez te kilkanaście dni chciałaś być silna. Nie pokazywałaś swojej słabości. W tym momencie miałaś to gdzieś. Zaczęłaś płakać jak małe dziecko. Piotr do ciebie podszedł i mocno przytulił.
-On nie jest wart twoich łez. Nie możesz przez niego płakać po raz kolejny. Ewelina weź się w garść do cholery! Rozklejasz się jak baba!
-Może dlatego geniuszu, że jestem babą!- krzyknęłaś na niego i uderzyłaś go w ramię.
-Może i jesteś, ale siłę nadal masz. Ja pierdziele będę miał siniaka jak w mordę strzelił.- odparł i podszedł do garnka z rosołem. Popatrzyłaś się krzywo na talerz pełen magicznej zupy, który po kilku minutach stał przed tobą.
-Jedz i nie marudź!- powiedział i podał ci łyżkę. Chwyciłaś ją i niepewnie zaczęłaś zajadać się rosołem.
-Powiem ci, że jest całkiem całkiem. Chyba pomyliłeś się z wyborem życiowym. Powinieneś zostać kucharzem.
-Chyba tylko po to, żebym poszedł z torbami. Błagam cię ja w kuchni? Toć to grozi niebezpieczeństwem.
-Jak zjem ten twój rosół i przeżyję, to chyba nie takie znowu niebezpieczeństwo.
-Cichaj już. Jedz i będziemy się zbierać.- Meyer cię ponaglał.
-Gdzie idziemy?
-Co ty na to, żeby najpierw skoczyć nad Wisłę, a później do zoo? Chyba, że wolisz w odwrotnej kolejności.
-Masz dzień dobroci dla zwierząt?
-Nie, po prostu nie mogę patrzeć jak bliska mi osoba znowu cierpi przez faceta. Na dodatek tego samego.
-Jestem ci bliska?- byłaś zdziwiona wyznaniem Meyera.
-Jesteś byłą narzeczoną mojego najlepszego przyjaciela. Można powiedzieć, że w pewnym sensie jesteś moją przyjaciółką, ale nie wyobrażaj sobie za wiele.
-Coś ty. Gdzieżbym śmiała.- odparłaś i zaśmiałaś się. Szybko zjadłaś rosół i udałaś się razem z Piotrkiem na wycieczkę po waszym rodzinnym mieście.
Spodziewałyście się tego, że to Fornal nawali? Myślicie, że jest jeszcze szansa, czy wszystko skończone? Udanego zakończenia roku szkolnego i do następnego w weekend 😘😘😘
CZYTASZ
The course of true love never did run smooth
FanfictionDwa podobne charaktery. Spotkali się trzy lata temu. W burzliwy sposób zakończyli swoją znajomość. Czy jedna wizyta w kawiarni będzie miała wpływ na ich całe życie?