#18

1.1K 29 18
                                    

Na półprzytomna usłyszałaś jakiś hałas za drzwiami. Szturchnęłaś delikatnie Tomka, który zrozumiał twoją aluzję i natychmiast cię wypuścił ze swoich objęć, a następnie przewrócił się na drugi bok. Rozmawialiście praktycznie przez całą noc. Postanowiliście, że narazie nie będziecie nikomu poza swoimi najbliższymi mówić o waszym związku.

-Gamoniu wchodź ciszej.- powiedział zapewne Kwolek

-Ja bym na twoim miejscu Damian zapukał, bo jeśli nie to oni mogą ci za chwilę pokazać jak to się robi- stwierdził Kochanowski. Strasznie cię drażnili, ale w sumie nie mogłaś się dziwić. Razem z Tomkiem poszliście spać dopiero około godziny 5:30.

-Tak, Kochan właśnie widać. Śpią jak zabici. Powiem wam, że chyba nic z tego nie wyszło.- powiedział libero.

-Dajmy im trochę czasu. Na pewno coś do nich dotrze.- odparł Kochanowski.

-Zaraz to dotrze do was, ale zaproszenie na własny pogrzeb, jak się nie zamknięcie. Wypad z pokoju, chcemy spać!- powiedział mocno zaspanym głosem Tomek i mocniej okrył się kołdrą, gdyż poranek był dość chłodny.

-Przyszliśmy tylko grzecznie sprawdzić, co robicie.- prychnął Kwolek

-Łóżko was parzy, czy jak?- stwierdziłaś i raczyłaś otworzyć swoje oczy, by spojrzeć na porę o jakiej siatkarze zaszczycili was swoją wizytą. -Pojebało? Jest 6:47 w niedzielę. Idźcie dzieci spać, a nie szukacie nieszczęścia.- dodałaś i przewróciłaś się na drugi bok. Po chwili usłyszeliście delikatne trzaśnięcie drzwiami.

-Nie pozwolę im myśleć, że wróciliśmy do siebie dzięki ich zasłudze- odparł Tomek i przyciągnął do siebie.

-Daj spokój. Śpijmy póki nie naślą na nas Poli albo innej Oliwki- wyszeptałaś i objęłaś Fornala najmocniej jak tylko mogłaś.

Nie miałaś zielonego pojęcia, która jest godzina. Słysząc jednak dwa dzwoniące telefony, zakryłaś głowę kołdrą i chciałaś spać dalej.

-Halo?- Tomek się nad tobą zlitował i odebrał to przebrzydłe urządzenie.-Taaa....yhm... za 5 minut będziemy- odparł

-Co się stało?- zapytałaś

-Kochan zajął nam miejsce na śniadaniu. Chodźmy, bo wszystko nam zjedzą.- niechętnie podniosłaś się z łóżka.
Spokojnie przekroczyliście próg stołówki, gdzie na szczęście nikt nie zwrócił na was zbytniej uwagi. Nikt z wyjątkiem fantastycznej trójki.

-Kubuś rozchmurz się, bo ci kiteczka opadnie- odparłaś i usiadłaś obok środkowego.

-Ale ci się dowcip wyostrzył! Normalnie boki zrywać- odrzekł Kochanowski. -Ja wam robię kawę, a wy mnie tak traktujecie. Przecież to ludzkie pojęcie przechodzi.- dodał.

-Po pierwsze Kochan to Ewelina cię tak traktuje, a po drugie dziękujemy- powiedział Tomek i zaczął spożywać jajecznicę.

-Ewelina wracasz z nami?- zapytał Kwolek.

-Na pewno bym wróciła, ale Marcin zamówił jakieś spinki do mankietów, czy krawatu w Krakowie i prosił mnie, żebym mu je odebrała- razem ze swoim chłopakiem ustaliliście, że przyjedziesz do niego na dwa-trzy dni, by spędzić trochę czasu razem. Dlatego wymyśliłaś tę, jakże cudowną historię.

-Spinki do mankietów w Krakowie? Na łeb upadł?!- widać było, że Bartek zbytnio w to nie uwierzył.

-Co ja ci poradzę, że z powodu tego ślubu już go kompletnie jebie? On kupuje spinki w Krakowie, Iga suknie w Gdańsku, a mój dziadek z panem Czerwińskim już się dogadali i od sierpnia będą bimber pędzić i nalewki robić.

The course of true love never did run smoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz