#28

987 29 41
                                    

Widząc zdyszanego Tomka i jeszcze bardziej zmęczonego Popiwczaka, miałaś ochotę parsknąć niepohamowanym śmiechem.

-Błagam cię kobieto powiedz, że to już wszystko.- wysapał libero.

-Tak Kubuś, wszystko.- odparłaś i delikatnie się zaśmiałaś.

-Ja nie wiem, jak ty się zmieściłaś do samochodu. Przecież ja i Tomwk szliśmy po pięć razy. Dziewczyno, ty cały dom spakowałaś?

-Ty się ciesz, że powstrzymałem ją przed spakowaniem rzeczy z Płocka. Wtedy to cała drużyna musiałaby pomagać.

-Bardzo śmieszne kochanie. Rób tak dalej, a będziesz musiał nieść z powrotem te torby.- odparłaś, na co Tomek przewrócił oczami.

-Przecież wiesz kochanie, że na żadne skarby świata cię teraz nie wypuszczę. Nie ma nawet takiej opcji.- na potwierdzenie swoich słów ucałował cię w czoło.

-Dobra, to ja się zmywam. Pewnie chcecie się poprzytulać i te sprawy. Narazie gołąbeczki.- libero szybko ulotnił się z mieszkania.

-To, może napijmy się z okazji, że razem mieszkamy.- zaproponował Tomek i udał się do lodówki.

-Skarbie, jutro masz trening nie wiem, czy powinieneś...- widząc napój jaki wyjął zaśmiałaś się.

-Mam nadzieję, że brzoskwiniowe Piccolo może być?

-Wolę truskawkowe, ale może być. Za każdym razem zaskakujesz mnie co raz bardziej.

-Dopiero się rozkręcam skarbie.- powiedział i otworzył "szampan".
-Za nas.- dodał i wznieśliście toast.

-Masz coś w lodówce, czy pierwszą rzeczą jaką będę musiała zrobić będzie jutro pójście na zakupy?- otworzyłaś lodówkę, ale oprócz kilku jajek, papryki oraz masła i światła nie znalazłaś nic ciekawego.

-Z tego wszystkiego zapomniałem zrobić zakupów!- Tomek wydawał się być przejęty.

-Kotek daj spokój! I tak przez tydzień będę siedziała na dupie to przynajmniej zrobię coś pożytecznego. Teraz wyskakuj z kasy i dzwoń po jakiegoś chińczyka, bo padam z głodu.

-Już się ro......- Tomkowi przerwał telefon. -Lukas dzwoni.- powiedział i odebrał telefon od kapitana drużyny Jastrzębskiego węgla. Z każdą chwilą mina Fornala była bardziej przejęta.

-Jasne Lukas, będę jak najszybciej.

-Co się stało?- zapytałaś zmartwiona.

-Młodszy syn Lukasa ma strasznie wysoką gorączkę i zaczął wymiotować, więc będą jechali do szpitala. Prosił, żebym przyjechał i zajął się Nicolasem.

-Chodź jedziemy.- odparłaś i razem z chłopakiem udaliście się do Żor. Po około dwudziestu minutach byliście na w mieszkaniu rozgrywającego.

-Cześć ja jestem Ewelina.- przywitałaś się z pięciolatkiem.

-Pamiętam panią wtedy, jak tata zasłonił mi oczy pod halą.- na wspomnienie sytuacji trochę się zaczerwieniłaś.

-Niko, może jesteś głodny, co? Może zrobię naleśniki?- zaproponował Tomek.

-Wujku nie obraź się, ale ty.....- zaśmiałaś się na słowa małego Kampy.

-To ja wam zrobię naleśniki, a Tomek włączy jakąś bajkę, co ty na to?

-Dobrze.- po chwili na laptopie zagościła bajka Coco. Ty natomiast zaczęłaś przygotowywać naleśniki z serem.

-Ciociu chodź, obejrzymy razem.- powiedział Niko i zaciągnął cię na kanapę. Całą trójką oglądaliście przygody dwunastoletniego Miguela.

The course of true love never did run smoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz