Uchwyciłeś sztangę i z ogromną siłą podniosłeś ją nad siebie. Byłeś zdenerwowany na siebie, gdyż Ewelina nie odbierała od ciebie telefonu.
-Tomek zluzuj, bo dostaniesz kontuzji!- powiedział Dawid Konarski i położył dłoń na twoim ramieniu.
-Mam to gdzieś! Nic już się nie liczy.- odparłeś i spojrzałeś na atakującego.
-Fornal weź nie pierdol! Tylko walcz o nią!- do rozmowy wtrącił się Popiwczak.
-Łatwo wam mówić, jak się zjebało po całości.- westchnąłeś.
-Moja babcia zawsze powtarzała, że jak się coś zjebało, to robi się wszystko, żeby to naprawić.- powiedział libero.
-Serio używała słowa zjebało?- zapytał zdziwiony atakujący.
-Może niezupełnie, ale przekaz jest jasny. - prychnął Popiwczak. Waszą jakże ciekawą konwersację przerwał twój telefon.
-Czego chcesz Kwolo?- zapytałeś znudzony.
-Masz zostawić wszystko, co teraz robisz i przyjechać do Warszawy.
-Bardzo śmieszne to wszystko, czy coś jeszcze?- nie miałeś nastroju do żartów.
-Zamknij się i posłuchaj! Ewelina miała wypadek.- zamarłeś w chwili gdy przyjaciel cię o tym poinformował.
-Ale żyje tak?- czekałeś na odpowiedź przyjmującego.- Kwolo do cholery mów!
-Żyje, ale nie chciała zostać w szpitalu. Wypisała się na własne żądanie. Ma wstrząśnienie mózgu i złamaną rękę. Lekarz powiedział też, że może mieć obrażenia wewnętrzne.- brzmiało to strasznie.
-Gdzie teraz jest?- zapytałeś
-U mnie w mieszkaniu.- westchnął Bartek.
-Daj mi ją do telefonu.- westchnąłeś. Nadal martwiłeś się o Łączynśką.
-Nie możesz. Śpi teraz, dostała środki przeciwbólowe i odpłynęła jak dziecko. - przewróciłeś oczami.
-Dobra za trzy godziny będę na miejscu. - rozłączyłeś się z przyjacielem. -Słuchajcie chłopaki Ewelina....
-Nic nie mów, jakoś cię wytłumaczmy. Jedź do niej.- Konarski poklepał cię po ramieniu, a ty tak jak stałeś, wsiadłeś do klubowej Toyoty i popędziłeś w kierunku stolicy. Przemierzaliście kilometry dzielące cię od Warszawy w zawrotnym tempie. Strasznie bałeś się o Ewelinę. W głowie już układałeś przemowę o odpowiedzialności za swoje czyny. Jak mogła być na tyle głupia i uparta, by wypisać się ze szpitala z takimi obrażeniami.
Około dwudziestej trzydzieści, po staniu w ponad półgodzinnym korku dotarłeś do mieszkania przyjmującego. Zadzwoniłeś kilka razy dzwonkiem i po chwili ujrzałeś Bartka.
-Gdzie ona jest?!- wysapałeś
-Ciszej. Jeszcze śpi. Jest u mnie w pokoju.- odparł brunet i wskazał ręką na pomieszczenie. Podszedłeś i bez pukania otworzyłeś białe drzwi.
-O dobrze, że jesteś Kwolo bo nie mogę za cholerę znaleźć tej deski do pras.....- byłeś w szoku Ewelina nie spała. Mało tego wyglądało na to, że nic jej nie było.
-Co to do kurwy ma zna....?- nie zdążyłeś gdyż usłyszałeś odgłos przekręcanego w drzwiach klucza.
-Nie wyjedziecie stąd tak długo dopóki się nie pogodzicie!!!- zza drzwi dobiegł was głos Wojtaszka. Spojrzałeś na Ewelinę, która była w jeszcze większym wózku niż ty.
-Jeśli chcesz przeżyć to lepiej milcz!- spojrzała na ciebie wzrokiem, który zawsze wzbudzał w tobie strach. Widać było, że jest wściekał. Chociaż słowo wściekła nie było adekwatne. Ona była wkurwiona.
CZYTASZ
The course of true love never did run smooth
FanfictionDwa podobne charaktery. Spotkali się trzy lata temu. W burzliwy sposób zakończyli swoją znajomość. Czy jedna wizyta w kawiarni będzie miała wpływ na ich całe życie?