#26

1K 33 107
                                    

Uchwyciłeś sztangę i z ogromną siłą podniosłeś ją nad siebie. Byłeś zdenerwowany na siebie, gdyż Ewelina nie odbierała od ciebie telefonu. 

-Tomek zluzuj, bo dostaniesz kontuzji!- powiedział Dawid Konarski i położył dłoń na twoim ramieniu.

-Mam to gdzieś! Nic już się nie liczy.- odparłeś i spojrzałeś na atakującego.

-Fornal weź nie pierdol! Tylko walcz o nią!- do rozmowy wtrącił się Popiwczak.

-Łatwo wam mówić, jak się zjebało po całości.- westchnąłeś.

-Moja babcia zawsze powtarzała, że jak się coś zjebało, to robi się wszystko, żeby to naprawić.- powiedział libero.

-Serio używała słowa zjebało?- zapytał zdziwiony atakujący.

-Może niezupełnie, ale przekaz jest jasny. - prychnął Popiwczak. Waszą jakże ciekawą konwersację przerwał twój telefon.

-Czego chcesz Kwolo?- zapytałeś znudzony.

-Masz zostawić wszystko, co teraz robisz i przyjechać do Warszawy.

-Bardzo śmieszne to wszystko, czy coś jeszcze?- nie miałeś nastroju do żartów.

-Zamknij się i posłuchaj! Ewelina miała wypadek.- zamarłeś w chwili gdy przyjaciel cię o tym poinformował.

-Ale żyje tak?- czekałeś na odpowiedź przyjmującego.- Kwolo do cholery mów!

-Żyje, ale nie chciała zostać w szpitalu. Wypisała się na własne żądanie. Ma wstrząśnienie mózgu i złamaną rękę. Lekarz powiedział też, że może mieć obrażenia wewnętrzne.- brzmiało to strasznie.

-Gdzie teraz jest?- zapytałeś

-U mnie w mieszkaniu.- westchnął Bartek.

-Daj mi ją do telefonu.- westchnąłeś. Nadal martwiłeś się o Łączynśką.

-Nie możesz. Śpi teraz, dostała środki przeciwbólowe i odpłynęła jak dziecko. - przewróciłeś oczami.

-Dobra za trzy godziny będę na miejscu. - rozłączyłeś się z przyjacielem.  -Słuchajcie chłopaki Ewelina....

-Nic nie mów, jakoś cię wytłumaczmy. Jedź do niej.- Konarski poklepał cię po ramieniu, a ty tak jak stałeś, wsiadłeś do klubowej Toyoty i popędziłeś w kierunku stolicy.  Przemierzaliście kilometry dzielące cię od Warszawy w zawrotnym tempie. Strasznie bałeś się o Ewelinę. W głowie już układałeś przemowę o odpowiedzialności za swoje czyny. Jak mogła być na tyle głupia i uparta, by wypisać się ze szpitala z takimi obrażeniami.

Około dwudziestej trzydzieści, po staniu w ponad półgodzinnym korku dotarłeś do mieszkania przyjmującego. Zadzwoniłeś kilka razy dzwonkiem i po chwili ujrzałeś Bartka.

-Gdzie ona jest?!- wysapałeś

-Ciszej. Jeszcze śpi. Jest u mnie w pokoju.- odparł brunet i wskazał ręką na pomieszczenie. Podszedłeś i bez pukania otworzyłeś białe drzwi.

-O dobrze, że jesteś Kwolo bo nie mogę za cholerę znaleźć tej deski do pras.....- byłeś w szoku Ewelina nie spała. Mało tego wyglądało na to, że nic jej nie było.

-Co to do kurwy ma zna....?- nie zdążyłeś gdyż usłyszałeś odgłos przekręcanego w drzwiach klucza.

-Nie wyjedziecie stąd tak długo dopóki się nie pogodzicie!!!- zza drzwi dobiegł was głos Wojtaszka.  Spojrzałeś na Ewelinę, która była w jeszcze większym wózku niż ty.

-Jeśli chcesz przeżyć to lepiej milcz!- spojrzała na ciebie wzrokiem, który zawsze wzbudzał w tobie strach. Widać było, że jest wściekał. Chociaż słowo wściekła nie było adekwatne. Ona była wkurwiona.



The course of true love never did run smoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz