-Może lepiej, że tak się stało. Przynajmniej nie zrobiłaś mu żadnej dużej nadziei- powiedział Marcin i upił łyk kawy, którą spożywaliście w twojej ulubionej kawiarni podczas weekendu, który postanowiłaś spędzić w domu.
-Maniek, co ty pierdzielisz?! Jakie lepiej?!
-Chcesz mi powiedzieć, że coś do niego czujesz?!- twój kuzyn krzyknął, a starsza pani siedząca niedaleko was krzywo się spojrzała na 28-latka.
-Po pierwsze ciszej, a po drugie to jest trochę bardziej skomplikowane niż myślisz- westchnęłaś. Prawda była taka, że w pewnym sensie zależało ci na Grobelnym. Polubiłaś go, zawsze potrafił poprawić ci humor i ten jego boski uśmiech, dzięki któremu niejednej przedstawicielce płci pięknej szybciej zabiło serce.
-To jest skomplikowane tylko dla ciebie i w twojej głowie.
-Filozof się znalazł od siedmiu boleści. Ja muszę się już zbierać, jeśli chcę na tej domówce u Zośki wyglądać jak człowiek.- powiedziałaś i po wypiciu ostatniego łyka kawy, wyszłaś z kawiarni.
-Chodź kochanie zjesz coś!- krzyknęła twoja mama.
-Dzięki mamuś, ale nie jestem głodna!
-Ewelino Anno Łączyńska masz natychmiast zejść!- jeśli szanowna pani dyrektor używała twoich pełnych personaliów to nie były żarty. Czym prędzej zeszłaś na dół i zjawiłaś się w kuchni. -Siadaj, jedz i nie dyskutuj z matką! I tak dostaniesz jutro faszerowaną cukinię do Warszawy- dodała i postawiła przed tobą jeden ze swoich specjałów. Westchnęłaś i zaczęłaś jeść, bo nie miałaś innego wyjścia.
-W ogóle kto będzie na tej domówce u Zosi?- zapytała twoja rodzicielka
-Z tego, co wiem cała nasza drużyna i paru chłopaków z drużyny koszykarskiej.
-Tylko proszę cię kochanie nie przesadzaj z alkoholem, dobrze?
-Oczywiście mamo, przecież mnie znasz.
-Właśnie dlatego się o ciebie boję- odparła kobieta i delikatnie pokręciła głową.
Ubrana w jasne rurki i i morelową koszulę na grubych ramiączkach przekroczyłaś próg mieszkania rok młodszej koleżanki.
-Cześć kochana! Ogromnie cieszę się, że przyjechałaś specjalnie na tę domówkę!- przywitała cię gospodyni
-Trzeba nadrobić zaległości. Poza tym bycie byłą zawodniczką drużyny z Płocka do czegoś zobowiązuję, nie?- przytuliłaś skrzydłową i weszłaś do środka. Tam również zostałaś gorąco przywitana przez resztę zawodniczek oraz byłych kolegów Kamila z boiska.
Nie miałaś zbytniej ochoty na tańce, więc wzięłaś jabłkowe Somersby i wyszłaś na balkon. Z kieszeni spodni wyjęłaś paczkę papierosów. Za każdym razem obiecywałaś sobie, że jest to ostatni, ale nie potrafiłaś sobie odmówić. Zwłaszcza w stresujących i nerwowych dla ciebie sytuacjach.-Proszę, proszę...panna Ewelina pali?! Kto by się spodziewał, że taka porządna dziewczyna będzie miała jakikolwiek nałóg.- ten głos rozpoznałabyś wszędzie i o każdej porze dnia i nocy.
-Powiedz, że też chcesz, a nie pierdolisz Meyer- odparłaś i odwróciłaś się do przyjaciela twojego zmarłego narzeczonego.
-Czytasz we mnie jak w otwartej księdzę- powiedział, a ty podałaś mu papierosa. -Dobra, to co cię męczy Łączyńska?
-Dlaczego twierdzisz, że coś mnie męczy?- zapytałaś
-Pijesz piwo mimo tego, że wcześniej walnęłaś dwa szoty. Nie tańczysz i palisz. Niech zgadnę....facet?- nie odpowiedziałaś- Nic nie mów to Fornal, mam rację?- dodał
CZYTASZ
The course of true love never did run smooth
FanficDwa podobne charaktery. Spotkali się trzy lata temu. W burzliwy sposób zakończyli swoją znajomość. Czy jedna wizyta w kawiarni będzie miała wpływ na ich całe życie?