Następnego dnia...
Po wczorajszym incydencie z całusem w łazience, wróciłam sama do pokoju. Wolałam pobyć sama i przemyśleć parę spraw. Harry zajrzał do mnie, gdy zasypiałam. Udałam, że już śpię, nie chcąc z nim rozmawiać.
Dzisiaj obudziły mnie głośne krzyki. I wiecie, która jest godzina? Siódma rano! Nie mam pojęcia jak można kłócić się tak wcześnie rano. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku. Lekko westchnęłam i usiadłam na łóżku. Położyłam nogi na moim dywaniku i jeszcze przez chwilę nasłuchiwałam krzyków. Nie słyszałam wykrzykiwanych słów, ale samo to, że było słuchać krzyki mi wystarczyło. Z całą pewnością to Harry i Chad. Czy oni się kiedyś ogarną? Założyłam kapcie i wstałam z łóżka. Zaczęłam kuśtykać. Nie chcę mi się skakać, a dzisiaj zaczyna się trzeci dzień od kiedy mam skręconą kostkę. Chyba sobie nie pogorsze lekko się o nią opierając. Przecież to nic takiego. Drobny uraz. Doszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Wyszłam na korytarz, gdzie krzyki było słychać o wiele głośniej. Spojrzałam w głąb korytarza, ale tam ich nie było. Wątpię też, żeby byli w pokoju Harrego. Pozostają pozostałe pomieszczenia w głębi korytarza lub parter. Nie miałam zamiaru schodzić po schodach. Gdyby Harry to zobaczył musiałabym słuchać jego wykładu o tym, że miałam na nim polegać i tak dalej. Ruszyłam w głąb korytarza. Przeszłam pokój Harrego. Jego drzwi były otworzone na oścież. Dziwne. Nigdy tak nie robił. Tak wiem, że nie mieszkam w tym domu nawet tydzień, ale no. Im dalej szłam tym bardziej docierał do mnie sens wykrzykiwanych słów.
- Jeśli myślisz, że możesz dotykać wszystko w tym domu i psuć wszystko czego tylko się dotkniesz to grubo się mylisz! - usłyszałam Harrego.
- Jestem twoim bratem! Mam takie same prawa jak ty. Nie zagarniaj wszystkiego dla siebie, Harry. Myślisz, że dlaczego taki jestem? Ty zawsze byłeś ich ukochanym synusiem! Po co mnie przygarnęli skoro i tak nie okazywali zainteresowania moją osobą?! Wszystko zawsze było twoje! Teraz mam zamiar zniszczyć albo odebrać każdą rzecz, która kiedykolwiek do ciebie należała lub należy! I wiesz co? - przerwał na chwilę Chad. - Jednym z moich celów twoja panienka. Odbiorę ci ją! Tak samo jak ty odebrałeś mi chęci do bycia dobrym człowiekiem! - dokończył Chad, a ja zacisnęłam dłonie w pięści.
Dlaczego on myśli, że jestem pieprzoną rzeczą? Niech tylko spróbuje mnie dotknąć. Usłyszałam uderzenie. I jeśli się nie przesłyszałam to chyba ktoś uderzył w fortepian. Biedny instrument. Zaraz po uderzeniu, Harry wyszedł ze zdenerwowaną miną z pomieszczenia.Spojrzałam na niego, a on po chwili również na mnie. Od razu stanął w miejscu i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Słyszałaś? - zapytał spokojnie i podszedł do mnie. - Nie miałaś obciążać nogi. - spuścił wzrok na moją nogę, którą miałam postawioną na podłodze. Pokiwałam lekko głową na tak, co było odpowiedzią na pytanie. - Ile słyszałaś? - zapytał i spojrzał mi prosto w oczy. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do niego tyłem. Zaczęłam kuśtykać w stronę pokoju. Cholerna noga. Gdyby nie ona już dawno zaczęła bym biec i zakluczyłabym się w łazience albo moim pokoju. - Victoria. - usłyszałam za sobą, nie zatrzymałam się. - Viki. - tym razem poczułam również uścisk na moim nadgarstku. Odwróciłam się.
- No co? Co chcesz mi powiedzieć? Że nie mam się tym przejmować? Że mam zapomnieć, że w ogóle słyszałam te słowa? Tak się nie da Harry. - powiedziałam spokojnie. - Ja nie chcę tu mieszkać. Nie wiem czy to wytrzymam. Ciągle gdzieś pojawia się Chad. Nie dam rady ciągle go unikać. Chcę po prostu wrócić do siebie. - powiedziałam i spowrotem się odwróciłam.
- Nie. Zostań tu do jasnej cholery.
- Niby dlaczego? Co mnie tu trzyma? - spojrzałam na niego.
- Zostań. Po prostu zostań. Zależy mi na tym. Na tobie. - powiedział, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale. Chwilę spoglądałam, po czym się roześmiałam.
- No jasne. Już wszystko rozumiem. - powiedziałam ze śmiechem, a Harry spojrzał na mnie z konsternacją na twarzy. - Udawałeś miłego. To do ciebie przecież nie podobne. Zawsze mnie olewałeś, a kiedy już miałeś ze mną gadać to zaczynało się dokuczanie. I co? Nagle się zmieniłeś? Całujesz mnie, gadasz jakieś bzdury. Chcesz, żebym tu została i cierpiała przez Chada. Zabawne. Na prawdę. - znowu się zaśmiałam i wyrwałam rękę, którą cały czas trzymał.
Szatyn stał nieruchomo i gapił się przed siebie, jakby nie wiedział co powiedzieć. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam kierować się do swojego pokoju. W połowie drogi usłyszałam głos Harrego.
- Ty na prawdę tak myślisz? Moje gesty i słowa nic dla ciebie nie znaczą? Uważasz, że to jakaś moja chora gra? Dlaczego? Dlaczego tak myślisz? - zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi. - Victoria, ja na prawdę... A zresztą nieważne. - westchnął.
Usłyszałam kroki i zamykanie drzwi. Odwróciłam się za siebie, a Harrego już nie było. Chyba wrócił do pokoju. Zrobiłam to samo. Zakluczyłam za sobą drzwi i usiadłam na chwilę przy biurku. Spojrzałam na książki i westchnęłam. Wizja przepisywania lekcji z całego tygodnia nie była pocieszająca. Wstałam i ruszyłam do garderoby. Wzięłam świeżą bieliznę, granatowe spodenki i zwykłą szarą bluzkę na ramiączkach. Wychodząc z garderoby chwyciłam kosmetyczkę i ruszyłam w kierunku łazienki.
Kiedy wyszłam na korytarz zauważyłam Harrego wchodzącego po schodach. Szybko odwróciłam od niego wzrok i weszłam do łazienki. Zakluczyłam drzwi i usiadłam na brzegu wanny. Rozejrzałam się po łazience i stwierdziłam, że dzisiaj wezmę orzeźwiający prysznic. Nie miałam nastroju na długą kąpiel. Odłożyłam rzeczy na szafkę, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Strumienie letniej wody zaczęły spływać po moim ciele. Wzięłam żel do kąpieli i obmyłam swoje ciało. Włosy umyłam moim ulubionym szamponem i zaczęłam się obmywać. Przymknęłam oczy, rozkoszując się chwilą orzeźwienia. Po paru minutach wyłączyłam lejąca się wodę i wyszłam z brodzika. Stanęłam na łazienkowym dywaniku i sięgnęłam po ręcznik. Szybko sie wytarłam, po czym ubrałam. Stanęłam przed lustrem. Wzięłam moją suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Suszyć długie włosy to masakryczne zajęcie. Po kilku minutach moje włosy były całkowicie suche. Związałam je w kucyka. Przemyłam twarz i zaczęłam nakładać makijaż. Po skończeniu czynności spojrzałam na szafki i półki znajdujące się w łazience.
Westchnęłam i stwierdziłam, że w końcu zostawię tu moje rzeczy. Wiem, że powiedziałam Harremu o wróceniu do siebie, ale to niemożliwe. Dom jest zamknięty ma cztery spusty, a ja nie wzięłam ze sobą kluczy. Poza tym, bycie samą w wielkim domu nie jest czymś fajnym. W dodatku naoglądałam się horrorów, a to kończy się jakimiś schizami. Po prostu tak mam. Zaczęłam rozkładać moje kosmetyki w wolnych miejscach. Zajęło mi to jakieś pół godziny. Wzięłam pustą kosmetyczkę i wróciłam do pokoju.
Odsłoniłam okna i wyjrzałam przez nie na ulicę. Sąsiedzi chodzący w tą i spowrotem. Dzieciaki z plecakami. Westchnęłam. Usiadłam na łóżku i w tym momencie zaburczało mi w brzuchu. Świetnie. To oznacza, że pierwszy raz od paru dni zejdę sama po schodach. Wstałam z łóżka i spowrotem ubrałam moje kapcioszki. Wyszłam z pokoju i stanęłam na chwilę na korytarzu. Cisza. Nikogo nie ma. Odwróciłam się w kierunku schodów i chwyciłam się za poręcz. Policzyłam stopnie i ruszyłam. Nie przeszłam nawet dwóch stopni, kiedy to moja noga źle stanęła, a ja sama poleciałam do przodu...
---
Hejka kochani! Przepraszam za długi brak rozdziału. Koniec szkoły też daje w kość. Miłego czytania!
Buziaczki :*
CZYTASZ
Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)
RomanceNudne życie Victorii nagle zmienia się o 180°. Co chwilę napotyka na swojej drodze problemy, a zwrotów akcji nie brakuje. Przeciętne romansidło napisane przez nieumiejętną leniwą dziewczynę Początek jest bardzo bardzo nudny, gdyż wtedy zaczynałam do...