#30

306 15 2
                                    

- Ja cię wtedy zostawiłam... - powiedziałam cicho.

- Vick. To nie ty chciałaś się wyprowadzać. Nawet nie wie...

- Wiedziałam. Wiedziałam już od dłuższego czasu. - przyznałam.

- Słucham? - usłyszałam zdziwienie w jego głosie.

- Wiedziałam. - powtórzyłam.

- Cholera jasna Vick. - podniósł głos. - Poszedłem do ciebie zaryczany jak totalny idiota. Całe życie tłumaczyłem sobie, że zostałaś zmuszona do tej wyprowadzki i dowiedziałaś się w ostatniej chwili, a ty mi mówisz, że wiedziałaś? Pewnie się cieszyłaś. Cieszyłaś się, że zostawisz za sobą całe to nieważne dzieciństwo i pieprzonego sierotę! - uderzył w drzwi.

- Luke. To przecież nie... - przerwało mi trzaśnięcie drzwiami. - Luke?

Nikt mi nie odpowiedział. Nie słyszałam nawet lekkiego oddechu czy szurnięcia. Cisza. Odkluczyłam drzwi i lekko je otworzyłam. Wychyliłam głowę i rozejrzałam się po salce. Pusto. Wyszłam z łazienki i podeszłam do łóżka. Usiadłam na nim leniwie, a z moich oczu znowu spływały łzy.

To wszystko za dużo. Za dużo naraz. Nawet nie wiem jak mam się do niego zwracać. Jackson? A może Luke? Mam teraz wspominać dzieciństwo? Pytać jak mu się żyło? Jak się czuł po tym jak zmarli jego rodzice? Co jeśli moja rodzina o wszystkim wiedziała? Co jeśli pojechali na pogrzeb zostawiając mnie jak totalną idiotkę. Zrobili ze mnie idiotkę. Chociaż nie. Ja sama się nią stałam.

To co powiedziałam było prawdą. Niezrozumiałą prawdą. Wiedziałam o przeprowadzce, ale nie wiedziałam kiedy nastąpi. Rodzice kazali mi się przygotować na taką ewentualność. To nawet nie było pewne. Ja jako mała dziewczynka chwyciłam wtedy kawałek papieru i napisałam krótki liścik. Nie pamiętam już jego treści, ale pamiętam, że chwilę przed wyjazdem zaniosłam go pod dom chłopaka i położyłam na wycieraczce. Na pewno musiał go zobaczyć.

Jestem ciekawa pewnej rzeczy. Od kiedy wiedział, że to ja? Czy wiedział już pierwszego dnia szkoły? Może przypomniało mu się wtedy kiedy opowiadał o małej dziewczynce, która zostawiła go samego? A może wiedział o wiele wcześniej...

Godzinę później

Stałam przed recepcją czekając na mój wypis. Wychodzę na własne życzenie. Muszę stąd wyjść. Nie spędzę ani jednej minuty więcej w jednym miejscu z Peterem. Nie ma opcji.

Podpisałam ostatnie dokumenty, wysłuchałam niechętnie ostrzeżeń pielęgniarki i opuściłam szpital z plecakiem na ramieniu. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Czternasta. Z chęcią poszłabym coś zjeść, ale mam zakaz od pani cudnej pielęgniarki. Nie rozumiem jak takie zgryźliwe osoby mogą być pielęgniarkami pomagającymi ludziom.

Przeszłam kawałek i zatrzymałam się przy przejściu do stacji metra. Chwilę gapiłam się bez celu, po czym stwierdziłam, że chyba przejadę się metrem. Zeszłam powolnie schodami, przeszłam przez bramki i stanęłam w pierwszym lepszym miejscu. Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk, a przede mną rozsunęły się drzwi. Wsiadłam nie wiedząc nawet, w którą jadę stronę. Zajęłam wolne miejsce i włożyłam słuchawki, włączyłam moje ulubione kawałki i przeniosłam się do mojej krainy myśli.

Luke pov

Po wyjściu z jej sali jeszcze na dobre pół godziny usiadłem i wpatrywałem się w drzwi. Nie wiem co chciałem tym osiągnąć. W końcu wstałem i ruszyłem prosto w stronę auta. Wsiadłem i nie oglądając się za siebie ruszyłem z piskiem opon w stronę domu. Niestety zbyt długo nie mogłem poszaleć, bo stanąłem w cholernym korku.

Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz