#31

304 16 0
                                    

Po chwili stałam przed drzwiami, bojąc się je otworzyć. Westchnęłam lekko i nacisnęłam klamkę. Otworzyłam gwałtownie drzwi i weszłam do sali. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to chłopak leżący bezwładnie na łóżku i pełno jakiejś aparatury wokół. Zabolało. Łzy znowu zaczęły napływać jak szalone do moich oczu, a ja podeszłam jak najszybciej do jego łóżka i chwyciłam go za dłoń.

- Luke. Nie zostawiaj mnie dobrze? Nie tak jak zrobiłam to ja i twoi rodzice. Nie odchodź, dobrze? Musisz tutaj zostać. Ze mną. - przerwałam na chwilę i ukucnęłam przy łóżku. - Wiesz Luke. Nie wiedziałam, że wtedy wyjadę. Zostawiłam ci nawet liścik. Wtedy kłamałam. Przepraszam za to. Nie możesz odejść będąc w nieporozumieniu ze mną. Tęskniłam wiesz? Dopiero co cię odzyskałam i już mam cię stracić? Nie rób tego. Rozumiesz idioto? - uderzyłam go lekko w rękę. - Idiota... - zaczęłam histerycznie płakać.

Po około pięciu minut mojego niekończącego się płaczu usłyszałam lekkie chrząknięcie. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam zamazaną postać. Nie wiem kto to był. Nie miałam siły wytrzeć zapłakanej twarzy. Odwróciłam głowę spowrotem i próbowałam się uspokoić.

- Panienko. Pacjent nie ma chyba ochoty na wysłuchiwanie twojego płaczu. Na pewno ucieszyłby się gdybyś siedziała przy nim i z nim rozmawiała. Pański płacz na pewno nie pomoże mu wyzdrowieć. - usłyszałam stonowany męski głos.

Wytarłam oczy i powoli wstałam. Spojrzałam w stronę mężczyzny. Na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie. Był to ten sam doktor, który zajmował się mną podczas mojego poprzedniego pobytu w szpitalu. Uśmiechnęłam się lekko do niego.

- A kogo moje oczy widzą. Słynna Victoria White we własnej osobie. Usłyszałem, że zostałaś przyjęta do szpitala, miałem nawet zamiar cię odwiedzić, ale dowiedziałem się, że wypisałaś się na własne życzenie, a teraz spotykam cię tutaj. To z tego powodu?

- To było później. - powiedziałam słabym głosem.

- Rozumiem. Zadziwiający zbieg okoliczności. - spojrzał na mnie, a następnie na Luke'a. - Jesteście razem?

- Nie! To znaczy... Jeszcze nie. - powiedziałam cicho.

- W takim razie nie wiem czy możesz tu przebywać. - spojrzał na mnie.

- Ale ja muszę. - powiedziałam szybko.

- Obowiązek?

- Tak. Nie mogę go zostawić. Nie teraz. Niech pan...

- Już już. Rozumiem. Sprawdzałem twoją reakcje. - zaśmiał się lekko. - Możesz tu zostać dopóki nie będziesz próbowała niedozwolonych rzeczy. - zabawnie poruszył brwiami.

- W jakim on jest stanie? - zmieniłam temat.

- Spójrzmy. - otworzył swoją teczkę. - W trakcie zabierania go do karetki był wpół przytomny. Ratownicy twierdzą, że co chwilę coś mówił, aczkolwiek nie reagował na bodźce. Ma złamanie w obrębie stawu skokowego lewej nogi, złamane dwa żebra i zwichniętą lewą rękę. Aktualnie jest w stanie śpiączki. W jego stanie powinien się obudzić w nie więcej niż miesiąc. I to w zasadzie wszystko.

- To znaczy, że wszystko będzie dobrze? Przeżyje tak? Nie okłamuje mnie pan? Nie ma nic o czym nie chce mi pan powiedzieć?

- Tak. Za bardzo się przejmujesz. Powiadomiłaś jego rodzinę?

Odwróciłam gwałtownie wzrok. No tak. Państwo Black. Zupełnie zapomniałam. Pewnie nawet nie widzieli wiadomości. Nikt im nie powiedział. Wyciągnęłam szybko telefon z kieszeni i napisałam krótkiego SMS-a do do Katherine o treści: Luke jest w szpitalu. Miał wypadek. Przyjedźcie jak najszybciej. Zabierz jakieś moje rzeczy. Chcę z nim tu zostać.

Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz