#17

406 17 0
                                    

- Hm? - spojrzałam na niego.

- Bo... Ah nieważne. - odwrócił wzrok. - Ja już pójdę. Odwiedzam cię nielegalnie przecież. - spojrzał spowrotem na mnie z lekkim uśmiechem.

- No dobrze. - uśmiechnęłam się. - Dziękuję

- Za co niby? Nie musisz mi ciągle dziękować za to, że to nie ty oberwałaś. - zaśmiał się i pokazał na nos.

- Nie o to mi chodzi. Dziękuję, że zdecydowałeś się przyjść. Dzięki tobie przejrzałam na oczy. - powiedziałam cicho. Cały czas nie mogłam uwierzyć, że pierwsza osoba, której uwierzyłam po wypadku okazała się być takim idiotą.

- Nie masz za co. Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała. Jak nie ode mnie to na pewno od kogoś innego. - uśmiechnął się pokrzepiająco i wstał z krzesełka. - Jeszcze cię odwiedzę i wtedy nie przyjdę z pustymi rękoma. Przyniosę jakieś tłuste rzeczy. - zaśmiał się.

- A kto powiedział, że przyjdzie ten jeden raz i więcej nie? - spojrzałam na niego poważnie.

- Nie wiem o czym mówisz, ale jeśli nie chcesz, żebym przychodził to nie ma sprawy. - zaczął otwierać drzwi. - Narka.

- Nie o to mi chodziło! - krzyknęłam za nim, a w odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech.

No co za... Ja na prawdę nie rozumiem, dlaczego chłopacy biorą tak poważnie słowa dziewczyn. Przecież w większości sytuacji nie mówimy na serio, ale oni i tak swoje. Ugh.

Rozejrzałam się po sali. Znowu pusto. Czy to, że nie mam żadnych przyjaciółek jest prawdą? Przecież ja musiałam być strasznie chamska skoro wszystkich się skutecznie pozbyłam. No cóż. Moje kontakty w telefonie mówią same za siebie. Tylko jakim cudem ja mam aż tyle numerów podpisanych "Były" albo "Ex". Jedno wiem na pewno. Numeru Harry'ego na pewno tak nie zapisze. Od razu go usunę. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie po tym co zrobił.

Tylko, że jeśli ja na prawdę mieszkam u niego to co z moim domem? Nie mogę do niego wrócić? Nie rozumiem jeszcze paru kwestii, ale muszę szybko to nadrobić. Może dobrym wyjściem będzie zadzwonienie do rodziców i wyjaśnienie im mojej sytuacji?

Chwyciłam telefon i wybrałam numer do mamy. Przyłożyłam komórkę do ucha. Jeden sygnał, drugi. Nic. Już miałam się rozłączać, kiedy usłyszałam głos mamy.

- Halo?

- Cześć mamo. - odpowiedziałam.

- Victoria? Dlaczego dzwonisz? Stało się coś?

- Nic się nie stało. - wcale. - Po prostu chcę się o coś zapytać.

- No to pytaj. Tylko szybko, nie mam dużo czasu.

- Mogę wrócić do naszego domu?

- Dlaczego tam? Rozmawialiśmy o tym przed wyjazdem i się zgodziłaś. Poza tym ostatnio masz dobre stosunki z Harrym.

- Nie chcę mieć już z nim nic wspólnego. - powiedziałam trochę zdenerwowana.

- Pokłóciliście się? Przecież to nie powód, żeby od razu się od niego wyprowadzać. Na pewno się pogodzicie.

- Mamo...

- Nie wracasz do domu. Pomoc domowa ma wolne, a ty nie masz kluczy. Koniec tematu. - przerwała mi i od razu się rozłączyła.

Rzuciłam telefon na kołdrę i przetarłam twarz dłońmi. Na prawdę nie mam innego wyjścia jak mieszkać z nim? Z tym cholernym damskim bokserem? Nie. Mam inne wyjście. Muszę zadecydować sama o sobie. Nie będę się dusić w jego domu. Może...

- Dzień dobry, Victorio. - moje przemyślenia przerwał głos lekarza. Zabrałam ręce z twarzy  i spojrzałam na niego.

- Dzień dobry. - wyprostowałam się i odłożyłam telefon na szafkę.

- Jak się czujesz? Jeśli ta sytuacja była dla ciebie trudna to...

- Nic mi nie jest. Staram się o tym zapomnieć. Nikt nie będzie mi życia zatruwać. - powiedziałam.

- No dobrze. - spojrzał na swoje papiery. - Będziemy ci dzisiaj ściągać szwy i prawdopodobnie pojutrze dostaniesz wypis. Masz kogoś kto cię odbierze?

- Tak. Chyba tak. - odpowiedziałam bez przemyślenia.

- To dobrze. Zabieramy cię teraz do zabiegówki. Dasz radę usiąść na wózku?

- Tak tak. - wstałam z łóżka i usiadłam na wózku. Niewygodnie.

Pielęgniarka zaczęła pchać wózek i już po chwili szliśmy, znaczy ja jechałam, przez korytarz. Pierwszy raz od dawna widzę innych ludzi. Zapomniałam już jak to jest. Niektórzy siedzieli zmartwieni, inni zaś z uśmiechem wychodzili ze swoich sali, prawdopodobnie zostali wypisani. Mijałam też dziewczynkę na wózku. Na widok tego jak dba o nią mama, uśmiechnęłam się. Po chwili skręciliśmy do jakiejś sali, domyśliłam się, że to zabiegówka. Rozejrzałam się. Ponuro.

- Przejdź na kozetke. Powoli. - pielęgniarka pomogła mi przejść. - Połóż się i nie podnoś głowy. Nie musisz tego wiedzieć. - uśmiechnęła się do mnie.

Lekarz podwinął moją koszulę, spojrzałam tylko na opatrunek i od razu położyłam głowę spowrotem. Nie lubię takich widoków. Poczułam jak doktor pozbył się opatrunku. Chwycił coś w rękę i spojrzał na mnie.

- To nie boli. Będziesz czuła tylko takie jakby lekkie ukłucia. - powiedział, a ja tylko lekko kiwnęłam głową. Po chwili poczułam lekko i krótki ból. - Bolało? Chyba nie. Właśnie pozbyłem się jednego szwa. Zostało siedem. - powiedział, po czym kontynuował.

Po paru minutach miałam nałożony nowy uciskowy bandaż i siedziałam na kozetce.

- Faktycznie nie było tak źle. To nie zmienia faktu, że nie mam zamiaru tak szybko wracać do szpitala.

- Chyba nikt tego nie chcę. - odpowiedziała mi pielęgniarka. - Wracamy do sali.

Usiadłam spowrotem na wózku i już po chwili znowu jechałam korytarzem pełnym ludzi. Niektórzy spoglądali w moją stronę i coś szeptali, w pewnym momencie usłyszałam nawet dźwięk robionego zdjęcia.

- O co chodzi? - zapytałam się pielęgniarce.

- Cóż. W telewizji i gazetach aż huczy o twoim wypadku. Nie mam tylko pojęcia skąd dowiedzieli się o tym, że jesteś w stanie amnezji. Szpital nie udziela takich informacji, więc jesteśmy tym nieco zaniepokojeni. - powiedziała.

- Dlaczego publikują o mnie wiadomości? - zapytałam lekko zdziwiona.

- Nie powinnaś się dziwić. To nie pierwszy raz. Twoi rodzice są znani dzięki ich firmie, przez to ty również byłaś tematem wielu artykułów.

- Ah. Nie wiedziałam tego. - spojrzałam speszona w kierunku ludzi i zakryłam się włosami. Muszę na nowo przyzwyczaić się do tych wszystkich rzeczy.

- Jesteśmy. - powiedziała pielęgniarka, na co ja podniosłam głowę i poprawiłam włosy. Zobaczyłam drzwi z numerem 500 i nalepkę VIP znajdującą się obok. - Powinnaś się cieszyć, że jeszcze żaden pacjent nie przyszedł się z tobą zobaczyć.

- Mhm. - powiedziałam cicho i wstałam z wózka. - Wejdę sama.

- Dobrze. - pielęgniarka wzięła wózek i ruszyła przez korytarz.

Nacisnęłam powoli klamkę i uchyliłam drzwi. Weszłam do sali i od razu się zatrzymałam.

- Kim ty jesteś? - spojrzałam na chłopaka siedzącego na kanapie.

---
Hejka! Oto następny rozdział! Odpłacam się za moją nieobecność. Miłego czytania! Buziaczki 😘

Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz