#40

358 15 0
                                    

Poczułam na moim nadgarstku nacięcie, a już po chwili spływającą po nim krew. Czyli to na prawdę koniec. Żegnaj Luke. Żegnaj Zack.

Dwa dni później

Zack pov

Cholera. To już drugi dzień, a ona wciąż jest nieprzytomna. Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie miał mojej opaski na brzuchu. Prawdopodobnie i ona, i ja bylibyśmy już martwi.

Wtedy, gdy dostałem nożem od Nick'a, upadłem co było spowodowane szokiem. Tak na prawdę teraz mam jedynie lekkie draśnięcie, którego i tak nie widać wśród moich blizn po poparzeniu.

Gdybym zareagował chwilę wcześniej. Gdybym aż tak bardzo nie chciał, żeby myśleli, że jestem martwy. Gdyby nie to ona by się teraz uśmiechała, rozmawiała by ze mną. Ale właśnie, gdyby.

Gdy wstałem leżała z podciętymi żyłami. Tak bardzo nie chciałem tego widzieć. Chyba jeszcze żaden widok aż tak nie łamał mi serca. Od razu wyrwałem Nick'owi jego nożyk i zamordowałem go. Byłem w takiej furii, że dźgałem go dopóki nie przyszedł Etan, zaciekawiony moimi krzykami.

I tak właśnie stałem się mordercą. Prawie zabiłem dwie osoby. Na szczęście ta druga jeszcze żyje i mam nadzieję, że w końcu się obudzi.

Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją. Nie wiem, który to był raz, ale całowałem ją co chwilę. Miałem nadzieję, że może się obudzi, tak jak w Śpiącej Królewnie. Niestety. To tak nie działa.

W głowie miałem już ułożony plan. Jeśli Victoria nie obudzi się do południa wydam nas. Zadzwonię po gliny i wyśpiewam wszystko. Będę pierdolonym donosicielem i zdrajcą, ale nie mogę tak. Za dużo na sumieniu.

Parę godzin później

Siedziałem przy dziewczynie i co chwilę zerkałem na zegarek. Południe już dawno minęło, a ona cały czas leżała i nie było widać poprawy.

Uścisnąłem mocno jej dłoń, tylko po to, żeby już za chwile ją puścić i wyjść z pokoju. Szedłem korytarzem co chwilę uważnie się rozglądając. Wszedłem do kantorka na samym końcu korytarza i zamknąłem za sobą drzwi. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem znienawidzony przez takich jak my numer. Gdy w końcu ktoś odebrał od razu, na jednym wdechu powiedziałem wszystko co chciałem. Miejsce, w którym się znajdujemy, kim jesteśmy i oczywiście to, że Victoria jest ranna. Gdy tylko skończyłem mówić o Victorii rozłączyłem się i szybko opuściłem pomieszczenie.

Wszedłem spowrotem do jej pokoju i podszedłem do niej. Pocałowałem ją w usta. Ostatni raz. To było moje pożegnanie.

- Vicki. Zaraz tu będą i zabiorą cię stąd. Przeżyjesz rozumiesz? To jedyne co mogłem dla ciebie zrobić. Dziękuję ci za to, że znalazłaś się w moim życiu. Przepraszam za to, że tak to się kończy. Żegnaj.

Odwróciłem się w stronę drzwi i zastygłem. W drzwiach stał Etan z miną pełną niedowierzania.

- Coś ty kurwa zrobił?!

- To co należało. - powiedziałem oschle.

- Ja ci zaraz pokaże co należało zrobić.

Wyciągnął pistolet zza paska i wycelował prosto we mnie. Uśmiechnąłem się szczerze w jego stronę, czym jeszcze bardziej go zachęciłem. Po chwili bez zbędnych rzeczy nacisnął spust i kula przebiła moją klatkę piersiową. Upadłem gwałtownie na ziemię i powoli traciłem świadomość.

Ostatnie co pamiętam to dźwięk policyjnych syren.

To koniec.

Następnego dnia

Victoria pov

- Luke, uspokój się. To może trochę potrwać. Przeżyła szok, na ciele ma liczne obrażenia i w dodatku straciła dużo krwi. To kiedy się obudzi zależy tylko i wyłącznie od niej. - usłyszałam.

- Jak mam być spokojny? Zostawiliśmy ją wtedy samą w tej pieprzonej sali. W dodatku, gdybym aż tak nie prowokował Harry'ego to by się nie wydarzyło. To wszystko moja wina. - usłyszałam kolejny głos, przez który ciarki przeszły po moim ciele.

- Przestań pieprzyć głupoty. - powiedziałam cicho.

- Co? - powiedział. - Zaraz. Kurwa. Vick? - dodał po chwili.

- Ja. - odpowiedziałam.

- Jak dobrze. Nic ci nie jest. - powiedział.

Przybliżył się do mnie i pocałował w usta. Nie przedłużałam tego. Nie czułam tego co wcześniej. Gdy się odsunął i na mnie spojrzał, ja jedynie lekko się uśmiechnęłam i po chwili odwróciłam wzrok.

- Jak się czujesz nasza gwiazdo szpitalna? - zapytał lekarz.

- Jest okey. - powiedziałam beznamiętnie.

- Potrzebujesz pomocy psychologicznej czy znowu zgłosisz się do swojego prywatnego psycholożka?

- Potrzebuje. - stwierdziłam.

Luke od razu na mnie spojrzał. Był to wzrok, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Widziałam tam same przykre uczucia. Patrzył na mnie z tą zazdrością, przykrością i zawodem. Nie wytrzymam.

- Co się stało z Zack'iem? - zapytałam.

- Co? Z kim? - zapytali jednocześnie.

- Chłopakiem, który się mną zajmował. Został dźgnięty nożem. Przeżył to?

- Słucham? - zapytał jeszcze raz Luke.

- Luke. Czy przypadkiem nie chodzi o tego, który trzymał jej rękę? - usłyszałam doktora.

- Ah. Ten. - powiedział niechętnie.

- To co z nim?

- On... Nie żyje. - powiedział cicho doktor.

- Słucham?! - usiadłam gwałtownie, a promieniujący ból rozniósł się po moim ciele.

- Spokojnie.

- Jak to się stało? Na pewno nie umarł od tego noża, na pewno nie. - mamrotałam.

- Gdy policja rozpoczęła akcje i w końcu znaleźli ciebie ten chłopak leżał z raną postrzałową. Musiał go zabić ktoś stamtąd. Ciesz się, że policja się pojawiła, bo pewnie skończyła byś tak samo. Co za ulga. - powiedział.

- Ale... Ale... To nie ma sensu. - złapałam się za głowę, a łzy znowu zaczęły napływać mi do oczu.

- Aż tak ci na nim zależy? Co on takiego niby zrobił?! - Luke podniósł głos.

- Słucham? Ty nie wiesz jak tam było, nie wiesz nic! - krzyknęłam.

- Vick. Zapomnij o tym. To już koniec.

---
Witam wszystkich w ostatnim już rozdziale. Prawdopodobnie jutro pojawi się jeszcze epilog, który rozjaśni trochę zakończenie tego wszystkiego
Dziękuję za czytanie! Buziaczki 😘

Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz