17. Changbin x Reader

2.2K 86 22
                                    

Zamówione przez yooniepie

Changbin x Reader
Romans


Odpowiedzialność

Już dostałam kolejnego bólu w brzuchu, słysząc zawołanie przez szefa Jyp. Nie sądziłam, że to wyjdzie na jaw i wszędzie w internecie będą uwiecznione zdjęcia mojego zespołu...

Kompromitujące...

Już sama wyjaśniam, bo może jeszcze jakimś cudem nie wiecie, co się stało. Jestem [T.I.] i jestem jedną z członkiń nowego zespołu wytwórni Jyp. Gdy byłyśmy tuż przed debiutem, zaczęłyśmy czuć zbytnią swobodę wymieszaną z euforią i... Naprawdę, na początku było zupełnie niewinnie.

Zaczęło się od tradycyjnego świętowania, czyli lampka szampana. Potem jednak cała butelka tego trunku zeszła i wszystkie poszłyśmy do sklepu po kolejne alkohole. Wypiłyśmy wszystko właściwie po drodze uciekłyśmy po drodze policji i ogólnie... Złapały nas media.

Za brak odpowiedzialności oraz pewnego rodzaju niesubordynację szef na tej rozmowie powiedział, że prawdopodobnie nas rozwiąże. Nie dał jednoznacznej odpowiedzi, a zostawił znak zapytania. Wątpi, czy jednak byśmy podołały takiemu brzemieniu, jak sława.

... Po rozmowie uciekłam od wszystkich. Po prostu wybiegłam. Możliwe było to, że ja bym została ogłoszona liderką tego zespołu, a teraz przez swoją głupotę możliwe, że nasza historia zakończy się w taki okropny, hańbiący dla studia sposób. To przecież kompromitacja na skalę światową! Jak mogłam do tego dopuścić!

Dobiegłam do parku i totalnie zdyszana usiadłam na ławce, która była między dwoma wielkimi drzwwami. Trochę jakby miały mnie uchronić przed niebezpieczeństwem... Ale i ta już przed niczym mnie nie uchronią. Skuliłam się, przyciągając kolana do klatki piersiowej i schowałam w nie zapłakaną już twarz.

Tak bardzo chciałam, aby nic się nie stało...

Nie zauważyłam nawet, jak ktoś mi się przygląda. Poczułam jedynie, jak jakaś osoba dosiadła się do mojej ławki. I tak nie podnosiłam głowy. Jakiś randomowy człowiek nie musi na mnie patrzeć. Może nawet mnie rozpozna i zacznie ze mnie drwić.

-[T.I.]? - odezwał się.

Jego głos był łagodny, ale znajoma mi trochę chrypa dawała lekki dreszcz. Podniosłam lekko głowę, ale tak, że było mi widać jedynie zaczerwienione oczy. Ujrzałam wtedy czarnowłosego, znajomego chłopaka, z którym miałam przyjemność zamienić parę krótkich zdań.

Changbin...

Chyba musiał zobaczyć, że płakałam. Widać to po jego twarzy. Przyglądał mi się przez moment w ciszy. Nie wydawał się zmieszany, w żadnym razie. Raczej był zamyślony, a zarazem skoncentrowny na mojej osobie.

- Jesteś już po rozmowie, zgadłem? - spytał, a ja spojrzałam na niego w pełni zaskoczona. - Tak, co nie co wiem, ale z plotek.

Aha, z plotek. Ta informacja mnie dobija, naprawdę. Ciekawe, może nawet w internecie coś dołożą do historii mojego zespołu i dopiero będzie draka?

- Prawdopodobnie rozwiążą nasz zespół. - pociągnęłam nosem, spoglądając na chodnik. - Z mojej winy w dodatku...

- Jak to z twojej? - spytał widocznie zdezorientowany. - Przecież wszystkie uczestniczyłyście w tym wydarzeniu, zresztą czasami się zdarza...

- Ale to ja miałam być liderem. - przerwałam mu, spoglądając mu w oczy i czując kolejną wilgoć na polikach. - Powinnam im dawać przykład, bo jestem najstarsza i w dodatku miałabym taką pozycję w zespole. A ja sama dałam się ponieść czemuś takiemu... - próbował mi przerwać, ale dalej ciągnęłam swój monolog. - Gdyby coś takiego stało się po debiucie, pewnie cała wina poszłaby na mnie.

- [T.I.], nieprawda, stop. - złapał mnie za ramiona. - To wszystko, co mówisz, to nieprawda.

Byłam w takim szoku, że aż zamilkłam, skupiając się na jego węglowych tęczówkach. Znałam go jedynie z widzenia i z tych paru zdań, które zamieniliśmy przy drugim spotkaniu. Pytał mnie, czy to ja jestem tą nową trainee. I to było dwa lata temu... Czemu tak nagle się mną przejął?

- Jaka jest więc prawda? - spytałam cicho, przerywając między nami ciszę.

- Posłuchaj mnie uważnie. - zaczął spokojnie. - Wyobraź sobie ośmiu chłopaków, z czego ponad połowa przeżywa jeszcze okres buntu u jednego Chana, który musi to wszystko ogarnąć. I wiesz co? On się o nas troszczył i ostrzegał, ale gdy tylko młodsi go nie słuchali, nie załamywał się i nie myślał o konsekwencjach, a walczył. Zresztą obaj walczyliśmy. Nie tylko wtedy, gdy dwóch z naszych się dowiedziało, że nie mogą być członkami Stray Kids. Cały czas walczymy, popełniając po drodze błędy. I jestem pewien, że jest w tobie taka wojowniczka. Tylko musi się obudzić. - uśmiechnął się lekko, dając mi tym mały promyk nadziei... - Pomóc ci ją obudzić?

Ostatnie pytanie mną wstrząsnęło jeszcze bardziej od całej jego wypowiedzi, która wzbudziła na mojej skórze dreszcze. Jeszcze w dodatku ten lekki uśmiech... To naprawdę wzbudzało we mnie pewnego rodzaju nadzieję, że to naprawdę nie moja wina do końca. Że to jedynie wypadek, który zdarza się każdemu. I nie można się poddać!

- Tak. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, wycierając oczy rękawami mojej bluzy.

- Postaram się nie zawieźć. - i mnie przytulił mocno.

Jego ciepło na początku mnie sparaliżowało, ale po chwili, która nie trwała długo, mogę mięśnie zaczęły się rozluźniać i wręcz się w niego wtuliłam. Trochę, jakbym potrzebowała takiego gestu...

- Dziękuję. - powiedziałam cicho.

- Nie masz za co. To, że tu się znalazłem w tym czasie to też był przypadek. Czasami są one dobre, a czasami pouczające.

- A te złe? - podniosłam wzrok na jego twarz.

- Takich nie ma.

One shots {Stray Kids} [Zamówienia ZAMKNIĘTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz