Zamówione przez PoludniowaKoreanka
Han Jisung x Reader
Romans
Oparte na serii "Percy Jackson"Znajdź flagę, nie uczucia w swoim wrogu
- Czemu to ty zawsze ustalasz plan? - spytał mnie jeden z naszej drużyny. Spojrzałam na niego, jak na durnia.
- Jestem córką Ateny. Będę miała najlepsze pomysły, które na sto procent poprowadzą nas do zwycięstwa. - odpowiedziałam, starając się być spokojna. Czasami zbytnia zarozumiałość mi na to nie pozwala.
Jestem [T.I.], córką Ateny i zwykłego śmiertelnika, którego zresztą nigdy nie miałam zaszczytu poznać. Parę krótkich lat temu dowiedziałam się, że moja rodzina tak naprawdę nią nie jest i teraz jestem tutaj. W puszce z totalnymi gałganami intelektualnymi.
Aktualnie przygotowujemy się do gry, która polega na złapaniu flagi przeciwnika na wskazanym obszarze. My jesteśmy drużyną czerwoną, oni niebieską. Wydaje się to dosyć łatwe, chociaż wcale takie nie jest. Uczestniczyłam w tym wiele razy i czasami sama kończyłam marnie.
Przedstawiłam plan działania i gdy tylko dano nam znak, że zaczynamy, rozdzieliliśmy się na cztery grupy. Nie będę wam teraz zdradzała, czemu, dowiecie się w trakcie lub na sam koniec.
Ja biegłam sama, przed siebie, znając swój cel. Tuż za mną była jedna z naszych grup. Po tym ustawili się tak, abym była w środku szyku i w trakcie, gdy zaatakowała nas przeciwna drużyna, skorzystałam z chwilowego chaosu i wybiegłam poza grupę w poszukiwaniu flagi niebieskich.
Biegłam co sił, aby tylko realizować dalej mój plan. To musiało się udać. Oby pozostałe dwie grupy przetrwały, bo one mogą być kluczowym punktem do wygranej mojej drużyny.
Przeskakiwali przez wszelkie krzaki i przebiegłam przez źródełko, starając się nie poślizgnąć na śliskich od wilgoci kamieniach. I już ją zobaczyłam. Flaga drużyny przeciwnej! Nawet nie falowała na wietrze, tak było spokojnie.
Albo pozory.
Nagle przede mną wylądowała strzała. Wbiła się grotem w ziemię, gdy już miałam wychodzić z wody. Spojrzałam w stronę, skąd padł strzał. Tam ujrzałam chłopaka, którego się najmniej spodziewałam. Nie był nowy w obozie, fakt. Ale nie umiał jeszcze walczyć, a na pewno nie wiedział w jaki sposób użyć swoich umiejętności w walce. A ponieważ to syn Posejdona... To po prostu nie wie jak posługiwać się wodą.
A tak poza tym... Nie trawię go.
- Nie spodziewałem się tu akurat ciebie. - odezwał się kąśliwie, a kąciki jego ust uniosły się z jednej strony.
- Ja ciebie też. Ja bym na miejscu dowódcy nie dawała ci takiej ważnej roli, jak pilnowanie flagi. - podniosłam podbródek wyżej, dla pokazania mu swojej pewności siebie.
- A dziękuję, [T.I.]. Schlebia mi twój komentarz nad wyraz. - uśmiechnął się szerzej, co mnie tylko zdenerwowało.
- W dziwny sposób można cię zadowolić. - odparłam podobnym sarkazmem, który on użył.
On jedynie wzruszył ramionami, a ja przekręciłam swój miecz w dłoni, poprawiając zarazem uchwyt. Oboje przyglądaliśmy się sobie po tym, jakbyśmy się zastanawiali czy to dobry moment na atak czy lepiej kontynuować dialog. Co prawda moim planem nie jest walka z nowicjuszem, ale jeżeli już do tego na dojść... To niech to szybko się skończy.
- Nie ciekawi cię, czemu znam twoje imię, skoro nie zamienialiśmy między sobą normalnych zdań, a jedynie obelgi? - spytał mnie nagle, czym mnie zbił z tropu.
- Nie jestem jakaś mało popularna w naszym obozie, więc...
- Cóż za skromność. Ja jestem Jisung, jak coś. - zaśmiałam się cicho na jego wypowiedź. - Co cię tak śmieszy?
- Nie za bardzo obchodzi mnie imię osoby, która ze mną przegra. - odparłam, poprawiając włosy, a potem rękojeść. - Masz szansę się przekonać.
No i w tym momencie nasze ostrza się zderzyły. W sumie walka nie należała do najłatwiejszych, jak się spodziewałam, ale też nie ma tak, że nie można znaleźć na kogoś sposobu.
Korzystając z okazji, gdy zamachnął się mieczem w bok, kopnęłam go w brzuch i przez co wpadł plecami do strumyka, uderzając o kamienie. To akurat mogło zaboleć... Ale niezbyt mnie to obchodziło.
Znaczy obchodziło, ale...
[T.I.], skup się na wygranej!
Ja się odwróciłam, aby spojrzeć w stronę flagi drużyny przeciwnej, ale Jisung złapał mnie za kostkę i upadłam przez to na ziemię. Chciałam go kopnąć, w ten sposób by mnie puścił, ale sam to zrobił przed moim jakimkolwiek ruchem i znalazł się nade mną.
Stał się nagle szybszy i wyszedł z wody, jak nowonarodzony. Czy to właśnie magia Posejdona?
O dziwo, gdy znalazł się nade mną, zaczęliśmy być w totalnym bezruchu. Trochę, jakbyśmy patrząc sobie w oczy, potrafili zatrzymać czas. I też nagle przestałam czuć do niego odrazę. Została ona zastąpiona czymś zupełnie innym. Czymś kontrastującym doszczętnie...
Nie może być...
- Mamy to! - wybudziło nas to zdanie i aż się spięliśmy.
Ale szybko zrzuciłam z siebie Jisunga i spojrzałam znowu w kierunku flagi. Mój plan się więc powiódł. Jedna z grup miała przyjść po flagę od drugiej strony lasu.
Czyli moja drużyna wygrała.
Spojrzałam na mojego rywala. Już stał na równych nogach. No tak, kontakt z wodą pomaga mu dojść do siebie. On jednak szybko odwrócił wzrok za siebie, ponieważ biegli do nas pozostali z obu drużyn.
- Nieźle mnie wykiwałaś. - odparł, a nasze spojrzenia znowu się spotkały.
- Schlebia mi twój komentarz. - powtórzyłam jego tekst sprzed paru chwil, po czym doszłam do triumfującej drużyny.
CZYTASZ
One shots {Stray Kids} [Zamówienia ZAMKNIĘTE]
FanfictionOne shoty na zamówienie! Każde wyzwanie jest dla mnie wspaniałym doświadczeniem, przeżyję (chyba) wszystko! Okładka -> @coffee_lord #4 w FELIX (22.02.2019) #19 w OPOWIADANIA (27.03.2019) #15 w OPOWIADANIA (07.04.2019) #12 w OPOWIADANIA (14.04.2019)...