39. Felix x Reader

1.6K 85 71
                                    

Zamówienie dla niebieskookieeee

Felix x Reader
Dramat/Romans

Komunały

Znowu to robi.

Znowu mi to robi!

Bluzgam pod nosem już parę godzin, czekając na niego w sypialni. Patrzę na telefon. Nic. Odkładam. Znowu jednak patrzę. Ale oczywiście nic. Więc znowu odkładam. Po parunastu minutach się poddaję i padam na pościel. To jest jakieś okropne...

Nie daje w ogóle znaku życia. Mam dosyć tego tak bardzo, że nie wiedziałam już co zrobić w tym momencie. Przecież nie da się nie martwić o swojego partnera, który wpadł znowu w niezbyt dobre towarzystwo!

Ja nie wiem czy ukatrupię samego Felixa czy jego znajomych...

W końcu usłyszałam donośne walenie w drzwi pięścią, a po chwili dzwonek. Wiedziałam już kto to, więc wstałam wręcz, jak oparzona z łóżka. Otworzyłam powoli mieszkanie, a tam stał rozchachany Felix.

- Chodź rzesz tu. - i wciągnęłam go do mieszkania siłą, bo sam by nie wszedł.

Alkohol odmóżdża. Dosłownie. Felix jets teraz żywym przykładem.

- Słonko, czemu cię tam nie było... - przeciągnął ostatnie słowo i chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.

- Cuchniesz alkoholem, cygaretkami i ogólnie wszelkim gównem, jaki mógł ci dać ten twój przyjaciel. - ostatnie słowo wręcz wysyczałam i poszłam w kierunku kuchni.

A ten oczywiście za mną przylazł.

- Oj no kotku... Aniołku, słońce ty moje...

- Nie odzywaj się do mnie. - odparłam stanowczo, biorąc szklankę do ręki

- [T.I.]...

- Felix, kurna, obiecałeś! - już krzyknęłam zirytowana. - Mam dosyć tego, że wracasz pijany czy w jeszcze gorszym stanie, bo dzisiaj stoisz i że czekam, jak na zbawienie, bo się boję, że coś ci się stało! Nawet nie raczysz napisać, odpisać, odebrać telefonu, oddzwonić!

- Ale ja tylko byłem u [I.P.], to fajny koleżka.

Trzymaj mnie ktoś...

- Fajny koleżka mówisz? - odparłam sarkastycznie.

- No ba, że tak! - zawołał roześmiany. - Jechać z nim na fajne imprezy to sama przyjemność!

- Tylko mi nie mów, że cię podwiózł do domu.

- No kawałek tak, ale potem wracał pokracznie samochodem do pozostałych.

Walnęłam szklanką o blat.

- Przecież on sam był napruty! - a przynajmniej się domyślam.

- No i co z tego, jeju, nooo!

- Felix, mam dosyć, idź spać. Nawet się nie myj - i go minęłam - bo i tak śpię w salonie.

Chłopak zbity z tropu patrzył jeszcze na pustą szklankę, którą pozostawiłam na blacie. Nie potrafił w tym stanie ogarnąć co się właśnie stało i gdzie leży jakikolwiek błąd.

- Ale moment, [T.I.]! - i wrócił do salonu, gdzie już sobie szykowałam posłanie na kanapie. - Mam spać sam?

- Zwykle i tak, wracając do domu, przysypiałeś po przystankach lub parkach. - odparłam z nutką ironii, nawet na niego nie patrząc.

- Nie, [T.I.], to przecież udręka...

- To zrozum kiedyś, że udręką jest dla mnie twoja relacja z [I.P.], która mi ciebie zabiera! - krzyknęłam.

W końcu podniosłam na niego wzrok. Czułam, jak pieką mnie oczy. Zapewne to łzy, które chciały wypłynąć, ale im moja duma nie pozwalała. Nie mogłabym się popłakać w tej chwili, bo by to pogorszyło sprawę. Felix by mnie wtedy nie zostawił. Ale i tak jeszcze się we mnie wpatrywał nieprzytomny.

- Zejdź mi z oczu. - warknęłam, rzucając sobie poduszką w kanapę według nagłej, chaotycznej koncepcji.

Jeszcze trzy sekundy... Zmierzwił włosy i powędrował nieporadnie do salonu.

Zapowiada się ciężka noc...

Rano przygotowałam mu już leki na ból głowy, aspirynę i lekkie śniadanie. Musiałam być niestety od jedenastej w pracy, a ten oczywiście jeszcze nie wyszedł z salonu. Nawet nie chciałam tam wchodzić. Widok mógłby mnie złamać.

Moja praca trwała do dziewiętnastej. Cały dzień nie mogłam się w pełni skupić, ale jakoś się udało. Na całe szczęście. Wyszłam więc śmiało z budynku i...

Felix.

Stałam, jak wryta, a on jedynie na mnie patrzył z bukietem kwiatów, ułożonymi włosami i zakłopotanym wzrokiem, jak u szczeniaka, który pierwszy raz będzie chodził po nowym domu. W końcu odkaszlnął i spojrzał to na bukiet, to na mnie.

- [T.I.]... - zaczął swoim niskim tonem i podszedł do mnie o krok. - Po pierwsze torujesz drogę.

Chłopak wyciągnął do mnie dłoń. To mnie wybudziło z jakiegoś transu spowodowanego zaskoczeniem i spojrzałam na siebie. Z cichym "Ach, no tak..." odsunęłam się od przejścia, ale w bok. Nie zrobiłam kroku do przodu ani nie złapałam ręki chłopaka. Ten nią za to złapał za bukiet.

- Jestem idiotą. - zaczął prosto z mostu. - Nie wiem nawet jak cię przepraszać, widząc teraz ile błędów popełniłem i ile razy cię skrzywdziłem, rzucając zwykłe "sory, poprawię się". Bardzo mi wstyd za siebie, że krzywdzę tak wspaniałą i ważną dla mnie osobę, jak ty - zaraz się wzruszę... - Myślałem jedynie o dobrej zabawie i żeby nie wyjść na mięczaka przy innych, a powinienem stawiać na pierwszym miejscu miłość. Miłość do ciebie, twoje bezpieczeństwo i wszystko, aby było ci jak najlepiej. Nie oddzwaniałem, nie dawałem znaku życia, a ty jeszcze śpisz za mnie na kanapie, bo masz już dosyć tego, jak cuchnę petami i jak potrafię być zaborczy i czasami tego nawet nie pamiętam - spojrzał znowu na bukiet, jakby chcąc pozbierać myśli. - [T.I.]... - znowu nasze spojrzenia się spotkały. - Wybacz mi, proszę...

Wyciągnął do mnie nieśmiało bukiecik, który... Po kilku sekundach wzięłam do ręki. Był to niesamowicie duży bukiet, mieszanka czerwonych i białych kwiatów poprzeplatanych gdzieniegdzie zielenią. Niezwykle mi się podobał.

Spojrzałam znowu na Felixa. Miał smutny wzrok, pełen nadziei i zmartwień. Ale uśmiech dodawał jego twarzy optymizmu. Aż bym się zaczęła zastanawiać nad tym czy sam w sobie w ten sposób stara obudzić dobre myślenie czy naprawdę taki już jest.

- Wybaczę, gdy zerwiesz kontakt z...

- Zrobione - otworzyłam szerzej oczy. - Nawet zmieniłem numer telefonu. I podejrzewam, że najpierw ty go poznasz, a potem moja rodzina. I na razie nikt więcej.

... Co?

- Felix...

- Też cię kocham. - odparł z szerokim uśmiechem i mnie delikatnie pocałował.

One shots {Stray Kids} [Zamówienia ZAMKNIĘTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz