Zamówienie dla omojtysmutkucichy
Jisung x Reader
RomansChorowitek
- Jestem! - zawołałam, gdy tylko weszłam do domu z zakupami.
Tak, byłam na zakupach sama. Wyjątkowo. Bo mój współlokator jest chory. Niestety. Nie jakoś obłożnie, nie ma tragedii. Ale wiecie jak to bywa z facetami. Nawet mając trzydzieści siedem stopni umierają. Nie każdy oczywiście, ale jednak.
Jisung jednak ma jeszcze inaczej. Umiera tylko wtedy, gdy mu mówię, że ma się oszczędzać w kontekście pracy. Jednak to chyba niemożliwe. Oczywiście nie ograniczam go, jeżeli chodzi o pisanie. Jednak ćwiczenia absolutnie moim zdaniem powinien ograniczyć.
Nie mam racji?
- Skarbuuuś! - usłyszałam krzyk z pokoju, gdy właśnie kładłam reklamówki na stole w kuchni.
- Momeeent! - odkrzyknęłam.
- Nieee, chooodź!
Przewróciłam oczami. Nie miałam innego wyjścia, jak pójść do niego i zobaczyć co się stało. Zostawiłam więc zakupy i szybkim krokiem skierowałam się do jego sypialni.
- Tobie chyba gorączka podrosła, skoro mnie tak nazywasz. - odparłam, gdy już zamknęłam za sobą drzwi.
- A jak cię nazwałem? - spytał zdezorientowany.
Skrzyżowałem ręce i oboje zaczęliśmy siebie badać wzrokiem. Zmierzwione usta, blade usta, nieprzytomne spojrzenie. Typowy chorowitek. Aż jeden kącik ust mi się uniósł na ten widok. Muszę to przyznać, wygląda uroczo.
- Czemu cię nie było? - zadał tym razem inne pytanie.
- Byłam na zakupach, które zwykle robimy razem, ale nie puściła bym cię ze mną gdziekolwiek.
- Ale pewnie miałaś sporo do dźwigania... - podniósł się nieznacznie, podpierając się łokciem o materac.
- Już nie udawaj takiego zatroskanego. Przyniosę termometr i...
- Chodź tuuu! - znowu zawołał, jak wcześniej, przerywając mi zarazem.
- Nie drzyj się, korniszonie. - oparłam się o drzwi.
- Będę, póki nie podejdziesz!
- Jesteś chory, Jisung, pójdę po leki!
- Nie, najpierw to podejdź! - nie posłuchałam go i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Nadal krzyczał, ale coraz słabiej. Gdy już zrobiłam mu ciepłą herbatę z miodem i szykowałam odpowiednią tabletkę na gorączkę, zakaszlał i ucichł. Nie wiedziałam co wtedy poczuć. Zresztą kto niby może o tym decydować, skoro ja też nie mam takiej możliwości.
Inaczej mówiąc - poczułam się głupio.
Fakt, to jedynie mój współlokator i i tak dużo dla niego robię. Jednak powinnam być lepsza i nowe pracować nawet przestać go lubić. Gdy tak mnie woła, czuję takie miłe ciepełko, którego zarazem się boję.
W końcu strzeliłam sobie z liścia, żeby wrócić do rzeczywistości. Bo trzeba być tu i teraz, a nie gdzieś w świecie "na niby". Dlatego wzięłam kubek oraz tabletkę i ruszyłam znowu do jego pokoju.
Chłopak wydawał się spać. Nieco mi przez to ulżyło. Położyłam lek wraz z kubkiem na szafce nocnej i kucnęłam, aby przyjrzeć się jego twarzy. Ulga zniknęła, gdy ujrzałam, że jego poliki są nienaturalnie mokre. Nie wydawało mi się to od potu spowodowanym gorączką, ale i tak wierzchem dłoni dotknęłam jego czoła.
Bardzo ciepłe...
- Masz zimne dłonie... - szepnął lekko zachrypnięty. - To chyba ci z duszy idzie.
- Oj no weź... - zaśmiałam się bezgłośnie. - Mam dla ciebie ciepłą herbatkę z miodkiem i lek, który pomoże ci wyzdrowieć szybciej.
- Czy nazywa się to "Netflix & Chill"? - spytał, uchylając lekko powieki.
- Mmm... Nie.
- To nie chcę. - i przewrócił się na drugi bok.
No to podziwiam jego plecy.
Kurde fantastycznie.
- Yah, Jisungie! - podniosłam się z ziemi i usiadłam obok niego. - Tak nie może być, chcę ci pomóc.
- Tak mi nie pomożesz, bo musisz mnie przytulić. - odparł spod kołdry.
- Dlaczego uważasz, że to ci pomoże wyzdrowieć?
- A są dwa powody. - i wyszedł spod kołdry.
- Dawaj, jakie powody?
- Pomożesz mi fizycznie przytulasem, bo mi zimno. Ale też duchowo mi pomożesz, bo wtedy mnie moja miłość przytuli zarazem.
Mrug, mrug.
- Jisung, weź tą tabletkę. - postanowiłam zignorować to, co powiedział i sięgnęłam po kubek.
Jednak gdy się przechyliłam po naczynie, chłopak sam mnie przytulił. Aż znieruchomiałam. Wziął mnie wręcz z zaskoczenia, to nielegalne moim zdaniem.
- Takie leczenie kocham. Przytulasy lepsze od psychiatry i tabletek. - odparł z szerokim uśmiechem, który aż dało się słyszeć.
Dobra, moje serce umiera.
- Jisung, puść mnie.
- Nie.
- Jisungie!
- Ale mnie nie zostawiaj!
- Wypijesz herbatę i cię nie zostawię!
- Ale tak na zawsze!
- Na zawsze to jeszcze łyknij tabletkę!
- ... Dobra. - i chłopak mnie puścił.
Sam sięgnął po kubek i szybko popił nią tabletkę. Tak szybko to zrobił, że nie zauważyłam tego i zatopiłam się w myślach, patrząc nadal gdzieś w róg pokoju, jak zahipnotyzowana.
Miłość mojego życia?
Lek dla duszy?
Nie zostawiaj mnie?
Ale tak na zawsze?
Najchętniej bym sobie wbijała kit, że ma czterdzieści stopni gorączki i zaraz będzie widział ufo za oknem oraz będzie liczył dosłownie owce skaczące po suficie do snu. Jednak zarazem...
Nie wiem co myśleć.
Co on zrobił ze mną?
- Mogę dać ci całusa?
Wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Jestem w coraz większym szoku i nie dowierzam z każdą sekundą co się tutaj właśnie dzieje. Jakie słowa padają, jakie wyznania, jakie prośby.
- Nie, bo jesteś chory. - odparłam oo chwili zastanowienia, znowu patrząc gdzieś w bok i chowając kosmyk włosów za ucho.
- Czyli jak wyzdrowieję to będę mógł?
- Idź spać! Bo zarobisz ode mnie tym pustym kubkiem!
- Ale mi powiedz!
- Tak! - i wstałam, biorąc szybkim kubek z szafki i wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami.
- TEŻ CIĘ KOCHAM! - usłyszałam jeszcze.
Nie powinnam się tak szczerzyć, prawda?
CZYTASZ
One shots {Stray Kids} [Zamówienia ZAMKNIĘTE]
FanficOne shoty na zamówienie! Każde wyzwanie jest dla mnie wspaniałym doświadczeniem, przeżyję (chyba) wszystko! Okładka -> @coffee_lord #4 w FELIX (22.02.2019) #19 w OPOWIADANIA (27.03.2019) #15 w OPOWIADANIA (07.04.2019) #12 w OPOWIADANIA (14.04.2019)...