~9~

513 63 117
                                    

Nastała cisza. Alexander próbował pojąć, co się właśnie wydarzyło i czy na pewno nie ma zwid. Jednak to wszystko okazało się prawdą.

John Laurens we własnej sobie stał przed nim i niezręcznie pocierał swoimi dłońmi.

- Mogę wejść?- ponowił swoje pytanie John, a Alex w końcu otrząsnął się z transu.

- J-Jasne...- powiedział Alexander i wpuścił chłopaka do środka. John ściągnął swoją cienką kurtkę i zdjął buty – Co ty tu robisz?

- To już nie można odwiedzić przyjaciela?- zapytał roześmiany John – Zanim zaczniesz zadawać pytania: dostałem adres od Laf'a.

Alexander stał i nadal wpatrywał się w młodego chłopaka. Nie wiedział, co ma zrobić. Był w okropnie zdziwiony, że John do niego przyszedł. Nie wiedział, czy ma mu zaproponować coś do jedzenia, do picia, czy dać kapcie, czy zrobić cokolwiek.

Jego mieszkanie po tych trzech dniach dołowania się nad sobą nie było za czyste. Opakowania po jedzeniu, które Alex zamawiał przez ten czas walały się po ziemi. Łóżko było nie pościelone, kanapa zresztą też. W lodówce, ani na półkach Hamilton nic nie miał, więc i tak nic by Johnowi nie zaproponował. Została jedynie czarna kawa, która była podstawą życia młodego lekarza.

-Ładnie tu masz!- powiedział Laurens, rozglądając się po mieszkaniu.

-Nie patrz, jest bardzo brudno – odparł Alexander i zaczął w pośpiechu zbierać puste opakowania. John dołączył się i po chwili w mieszkaniu Alexa było względnie czysto – Niestety nie mam ci czego zaproponować do jedzenia. Dawno nie robiłem zakupów...

-Tak myślałem, dlatego przyniosłem to – odparł z uśmiechem John i zaczął grzebać w swoim plecaku. Po chwili wyjął z niej papierową torbę, która wyglądała jak torba z piekarni.

-Bułki?- zapytał zdezorientowany Alex.

-Właściwie to pączki, ale byłeś blisko – zaśmiał się John i położył jedzenie na blat – Laf ostrzegł mnie, że możesz być w kiepskim stanie, ale nie spodziewałem się, że aż tak źle! – John podszedł bliżej i podniósł swoją rękę. Położył ją na żuchwie Alexa i kciukiem zaczął ją gładzić – Niezły zarost. Zapuszczasz?

-N-Nie...-odpowiedział na jednym wdechu Alex. Kiedy John dotknął jego żuchwy, Alex poczuł nagle uderzenie gorąca i już wiedział, że się czerwieni. Młody lekarz był pewny, że John to zauważył, jednak chłopak w żaden sposób tego faktu nie skomentował.

John usiadł na kanapie i mimo że od jego przyjścia minęło już z dziesięć minut Alex nadal nie mógł uwierzyć, że chłopak jest w jego mieszkaniu. Gdzieś w głębi duszy czuł, że był bliski pogodzenia się ze stratą Johna. A tu taka niespodzianka. Wiedział też, że ich relacja nie będzie zbyt prosta i oczywista.

Alexander nie był człowiekiem do przyjaźni czy miłości. Wolał spędzać czas w mieszkaniu, a najlepiej w szpitalu. Nie miał pojęcia, dlaczego takie osoby jak Laf, Herc, czy Angelica jeszcze nie uciekli z jego życia. A John jeszcze jest młody, nie zaznał życia, nie wie co to relacja z toksycznym człowiekiem.

Nawet sam Alexander twierdził, że taki jest.

Toksyczny.

-Nie wiem, czy wiesz – zaczął John chwile późnij, kiedy jedli już pączki – Ale zabieram cię dzisiaj na miasto!

-Co?! – krzyknął Alex, ale w efekcie zakrztusił się jedzonym przez siebie pączkiem.

-Jedz spokojnie, nie jestem lekarze, nie uratuje cię – zaśmiał się chłopak – Nie pamiętasz słów Laf'a? „Jak John wyjdzie ze szpitala to idziemy na piwo!" I widzisz – wyszedłem, więc musimy iść!

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz