Dwa dni w San Francisco minęły Alexowi zdecydowanie za szybko. Spędzili z Johnem cudowny czas. Chodzili na spacery, obserwowali ludzi, rozmawiali godzinami i zagorzale się kłócili. Wieczorami za to spotykali się z Tedem, Barney'em i resztą, siedząc w barach do wczesnych godzin porannych.
Jednak trzeciego dnia ich wspólnej podróży musieli opuścić to piękne miasto. Siedzieli w pociągu, który był prawie pusty. Alexander po nocy spędzonej w barze był praktycznie nieprzytomny i jedyne o czym marzył, to wyspanie się w podróży. Jednak John miał inne plany.
Kiedy Alex zamknął oczy i starał się odpłynąć w krainę snu, John mocno uderzył go w ramie. Alex na początku go zignorował, lecz kiedy jeszcze raz dostał w ramię, otworzył oczy z wyraźną irytacją.
-Co proszę?- zapytał, patrząc na chłopaka morderczym wzrokiem.
-A ty znowu to...- powiedział John, patrząc na niego pobłażliwie. Alexander nie wiedząc o co chodzi, ponownie zapytał.
-Co proszę?
-O, o właśnie to – zaśmiał się John, a Alex aż potrząsnął głową i posłał mu pytające spojrzenie – Zawsze kiedy jesteś wkurzony i ktoś coś do ciebie mówi, odpowiadasz „Co proszę?".
-Nieprawda!
-Prawda!
-Nieprawda!
-Gramy w Uno? – zapytał nagle John, zmieniając temat. Alex za to uderzył się ręką w czoło.
-Nie, idę spać! – zaprotestował i ponownie zamknął oczy, opierając głowę o siedzenie.
-Proooszę! – poprosił łaskawie John, lecz Alex nie zamierzał reagować – Aleeeeex, nudzi mi się...
-Zachowujesz się jak dzieciak! – wrzasnął Alexander, otwierając oczy. Kiedy spojrzał w proszące oczy Johna, przeklął swoją asertywność – Dobra, ale tylko jedna runda!
I tak właśnie jedna runda zmieniła się w kilkugodzinną grę.
*
Alex i John wysiedli z pociągu i pokonując trzy kilometry pieszo, aby dotrzeć na pole namiotowe. Tym razem rozbili namiot bez większych problemów, co Alex oczywiście zawdzięczał swojemu geniuszowi. Po zjedzeniu obiadu, zdecydowali się wyjść na miasto. Przechadzali się uliczkami małego miasta w stanie Arizona, kiedy zauważyli starszego mężczyznę siedzącego na chodniku.
-Jaka piękna para!- krzyknął mężczyzna, a Alex aż rozejrzał się, żeby sprawdzić, czy nie mówi do kogoś innego. Jednak stali sami na ulicy. John podszedł bliżej mężczyzny, jednak Alex wolał trzymać dystans.
Nieznajomy wyglądał na niespełna zdrowego psychicznie. Siedział na środku chodnika, jedynie w kwiecistych, kilka rozmiarów większych spodniach. Obok niego znajdował się szary kot, który wtulał się w brązową skarpetę. Mężczyzna oddychał głęboko, a pozycja jego ciała, przypominała pozę człowieka medytującego.
Alex zapewnię nie zwróciłby nawet uwagi na nieznajomego, który jego zdaniem wyglądał podejrzanie, jednak John był inny. Oczywiście ze swoją naiwnością małego szczeniaczka musiał zatrzymać się przy mężczyźnie.
-Wszystko w porządku? –zapytał John, zwracając się do mężczyzny - Potrzebuje pan pomocy?
Mężczyzna kiwnął szybko głową. Następnie podniósł głowę i zerkał raz to na Johna, raz na Alexa. Wydawało się, że głęboko się nad czymś zastanawiał.
-Dzisiaj wydarzy się coś magicznego...- przemówił nagle takim głosem, że aż Alexa zmroziło.
-Chodźmy John! – powiedział Alex, chwytając chłopaka za łokieć, jednak John uciszył go syknięciem. Chciał posłuchać, co ma do powiedzenia mężczyzna.

CZYTASZ
Show time! (Hamilton)
Fanfiction~What time is it? Show time!~ Lin-Manuel Miranda Praca lekarza wymaga ogromnej ilości poświęcenia i skupienia. Człowiek, który ją wykonuje musi być w stu procentach niej poświęcony. Taki właśnie jest młody lekarz - Alexander Hamilton. Mężczyzna ca...