~24~

408 51 46
                                        

Pociąg pędzony do Atlanty ruszył ze stacji, kiedy John Laurens wszedł z powrotem do swojego przedziału. Zastał tam swojego chłopaka - Alexandra Hamiltona, zaczytanego w książce.

-Przyniosłem przekąski! – krzyknął, wchodząc do przedziału John, budząc tym śpiącego obok mężczyznę. John wysłał mężczyźnie przepraszające spojrzenie, a Alex przewrócił oczami.

-Nie jestem głodny – odpowiedział Alex, przewracając stronę książki. John wyglądał na dogłębnie urażonego.

-Co czytasz? – zapytał John, starając zwrócić na siebie uwagę ukochanego. Alex z irytacją podniósł oczy z nad książki. Nienawidził, kiedy ktoś przeszkadza mu w przyswajaniu nowej medycznej wiedzy.

- I tak nie zrozumiesz... – odparł od znudzenia Alexander. John lekko się na niego zdenerwował, więc wyrwał mu książkę z rąk, co Alex skomentował głośnym prychnięciem.

Alexander miał swoje przyzwyczajenia. Nie lubił kiedy ktoś zabiera mu jedzenie, kiedy jego szpitalna papirologia nie była ułożona w kolejności alfabetycznej, a przede wszystkim nienawidził, kiedy przeszkadzano mu w czytaniu. Jednak Alexander zdawał sobie sprawę, że John najprościej w świecie tego nie wie.

Nie znali się długo. Raptem cztery miesiące. Mimo, że był to najlepszy okres w życiu Alexa, nie był to długi czas. A poznawanie ludzi było czasochłonnym procesem. Alex wiedział, że nawet jeśli spotykał się z Elizą ponad pięć lat, nie wiedział o niej wszystkiego.

Dlatego, kiedy John wyrwał mu książkę, ograniczył swoją chęć mordu tylko do prychnięcia.

-Gotowy na imprezę życia w Atlancie?- zapytał starając się zmienić temat Alex, chodź nadal ciężko mu było patrzeć na książkę, którą leżała teraz na udach Johna.

-No ba! – wrzasnął John, przez co siedzący obok mężczyzna ponownie podskoczył. John wyszeptał krótkie „przepraszam" i kontynuował – Będą kluby, litry alkoholu i dziewczynki!

-John...nie zagalopowałeś się?- zapytał z politowaniem Alex, słysząc ostatnie słowo wypowiedziane przez chłopaka. John zmarszczył brwi, analizując swoją wypowiedź. Po kilku sekundach zaśmiał się tak głośno, że mężczyzna obok prychnął zirytowany i wyszedł z przedziału.

-Za dużo seriali, oj za dużo!

*

Atlanta bardzo przypominała Alexowi Las Vegas. Mimo, że mieszkał w Nowym Jorku kilka lat, jeszcze nigdy tu nie zawitał, mimo że jego koledzy z uczelni robili to przynajmniej raz w miesiącu. Alex tylko z opowieści słyszał o niezapomnianych imprezach, kończących się albo omdleniem spowodowanym nadmiarem procentów, albo wylądowaniu w łóżku zupełnie obcej osoby. Alexander znał nawet przypadek zawarcia ślubu w jednym z barów Atlanty, oczywiście pod wpływem alkoholu.

-Ale tu cudownie! – mówił John, patrząc przez okna taksówki, kiedy zmierzali do hotelu.

-Bar, bar, klub, klub – zaczął wymieniać Alexander, również rozglądając się za oknem - Klub ze striptizem, sex shop i ooo prostytutka!

Mimo wszystko, Alexander nie był wielkim zwolennikiem klasycznych imprez w klubach. Wolał popijać wytrawną whisky, a jak już to siedzieć w Inside Bar i zamawiać słodkie drinki. Gilbert i Hercules przez wszystkie lata znajomości często wyśmiewali się z jego preferencji, co Alex najczęściej komentował oburzonym prychnięciem i w najgorszym przypadku śmiertelnym obrażeniem.

- Nie przesadzaj, będzie fajnie! – odparł John uśmiechając się do niego i szturchając w ramię. Dopiero po chwili marudzenia, Alexander oddał uśmiech.

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz