~15~

408 57 53
                                        

Alexander stojąc pod drzwiami mieszkania Mary Laurens czuł się dziwnie. Nie wiedział, jak to uczucie zinterpretować, aż do czasu zapukania do drzwi.

Wtedy już wiedział, co czuje.

Wstyd.

Uczucie wstydu, które paliło go od środka, kiedy starał się wykonać obojętnie jaki ruch. Wstyd, który sprawiał, że w jego gardle pojawiała się gula, a na czole krople potu. Wstyd, który mógł jeszcze bardziej spieprzyć jego sytuacje.

Nagle drzwi uchyliły się i nie stanął w nich John.

Stała w nich Mary.

-C-Cześć! – przywitał się z nią niepewnie Alex, czując jak wstyd działał na jego ciało. Ręce miał spocone, powieka mu drżała, a gardło paliło go tak, jakby właśnie wziął duży łyk whisky.

Mary nie odpowiedziała od razu. Wtedy Alex już wiedział, że John powiedział Mary o ich kłótni. Pewnie go teraz nienawidzi – myślał Alex – Pewnie ma ochotę go wyrzucić za drzwi, za to jak okrutnie potraktował jej młodszego brata.

Nie dziwiłby się jej.

-WRESZCIE! – krzyknęła dziewczyna i jak gdyby nigdy nic zamknęła Alexa w szczelnym uścisku. Mężczyzna stał jak zaczarowany. Nie wiedział, co powiedzieć, ani co zrobić. Kiedy Mary go puściła, posyłając przy tym promienny uśmiech, zdołał tylko jęknąć.

-Co proszę?

-Myślisz, że jestem na ciebie zła?- prychnęła z uśmiechem Mary – Chodź do środka, zrobię nam kawę. Johna nie ma w domu.

Po pięciu minutach siedzieli już na kanapie z kubkami ciepłej kawy. Widać było, że mieszkanie urządzała Mary. Bardzo do niej pasowało.

-Mary, ja przyszedłem...-zaczął Alex.

-Żeby pogodzić się z Johnem?- zapytała Mary, a Alex niepewnie potwierdził skinieniem głowy – Ha, wiedziałam! Eliza wisi mi pięć dolców!

Alexander zignorował nawiązanie do imienia jego byłej dziewczyny i ciągnął dalej.

-Chciałbym go przeprosić. Byłem strasznym dupkiem, idiotą, kutasem, komunistą... Wiem, że na niego nie zasługuje, ale chciałbym naprawić swoje winy!

-Widzę, że ci na nim zależy Alex. Inaczej nie przyszedłbyś tutaj – powiedziała Mary z uśmiechem – John jest teraz w jego ulubionym barze. Dwie ulice dalej. Myślę, że tam możecie porozmawiać.

-Nie gniewasz się na mnie?- zapytał Alex, z niedowierzaniem.

-Oj nienawidziłam cię jeszcze piętnaście minut temu – odparła Mary, sądząc kawę- Ale zadzwoniła od mnie Martha. Nie mogłyśmy długo rozmawiać, ale powiedziała mi, że byłeś na tyle głupi, żeby przyjść do mojego domu rodzinnego. A to, że przetrwałeś i nie uderzyłeś mojego ojca, to wielki wyczyn.

Alexander nie wiedział, co powiedzieć. Zaobserwował jedynie, że Mary jest bardzo specyficzną osobą. Od razu zdobyła jego sympatie.

-Gdzie go znajdę?- zapytał Alex, wyciągając telefon, aby zanotować adres.

- Miriam, bar przy szóstej alei. Rozpoznasz po czerwonym szyldzie i białym napisie.

Alexander wszystko dokładnie zanotował, po czym uśmiechnął się do dziewczyny.

-A poza tym to macie moje błogosławieństwo!

Alexander zakrztusił się kawą, którą pił.

-C-Co proszę?- wyjęknął Alex.

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz