~18~

420 54 78
                                    

-Gdzie mnie zabierasz? – zapytał Alexander, gdy już wraz z Johnem jechali taksówką.

-Niespodzianka! – powiedział John, uśmiechając się szczerze. Alex tylko przewrócił oczami i wyjrzał za okno.

Jechali ścisłym centrum Nowego Jorku. Alex przypatrując się stwierdził, że naprawdę kocha to miasto. Kiedy przeprowadził się tutaj w wieku dziewiętnastu lat, nie miał pojęcia, że tak je polubi. Z jego małego miasta na Karaibach, które odznaczało się spokojem, ale też cierpieniem, przeniósł się do miasta, które nigdy nie śpi.

Alexander musiał przyznać, że na początku było ciężko. Z pieniędzy, które dostał ze stypendium wynajął małe mieszkanie, które było oddalone o kilka kilometrów od uczelni. Tylko na takie było go stać. Dlatego przez prawie cztery lata mieszkania na obrzeżach, nigdy nie poczuł magii tego miasta Dopiero Eliza mu to pokazała.

-Proszę się tu zatrzymać! – powiedział John do taksówkarza, a mężczyzna zatrzymał pojazd. Oboje wysiedli z auta, a Alex rozejrzał się po okolicy.

Znajdowali się w uliczce trochę oddalonej od ścisłego centrum Nowego Jorku. Alex jeszcze nigdy tu nie był. Jednak klimat tego miejsca sprawiał wrażenie jak najbardziej nowojorskiego.

-Gdzie jesteśmy?- zapytał Alex, marszcząc brwi i nie odrywając wzroku od Johna. Chłopak tylko uśmiechnął się szybko i wyciągnął rękę w stronę Alexandra. Młody lekarz spojrzał na nią niepewnie, po czym szybkim ruchem ją chwycił.

-Chodźmy!

Alex przez całą drogę, która pokonali do wnętrza jednego z znajdujących się tam budynków, nie mógł się skupić na niczym innym, jak trzymana przez niego ręka. Serce biło mu jak szalone i czuł, że jego policzki nabierają szkarłatnego koloru. Czuł, że ta chwila jest intymna, mimo że znajdowali się w centrum milionowego miasta. Alex za wszelką cenę nie chciał tego momentu przerywać.

Jednak musiało to kiedyś nastąpić.

Kiedy znajdowali się już w budynku, John puścił dłoń Alexandra, czym od razu spowodował niezadowolenie starszego mężczyzny. Alex próbował to ukryć, jednak z marnym skutkiem. John zaśmiał się cicho pod nosem, a następnie uśmiechnął.

Alexander, kiedy już w końcu wrócił do rzeczywistości, starał się nie patrzeć na Johna. Rozglądał się po pomieszczeniu. Znajdowali się na szarej klatce schodowej, a przed nimi znajdowały się duże, szklane drzwi. Po prawej stronie drzwi znajdowała się tablica, którą Alex szybko przeczytał.

-Sierociniec?!- wrzasnął do Johna, a chłopak posłał mu wrogą minę, mówiącą, że ma się uciszyć. Kiedy Alexander już otwierał buzie, żeby coś powiedzieć, John odwrócił się otworzył szklane drzwi. Alex nie wiedząc, co zrobić, po prostu wszedł z nim.

Po chwili przed oczami Alexandra pojawił się korytarz. Jednak nie taki, jak na klatce schodowej. Ściany były pomalowane na różne kolory tęczy, na ziemi stały krzesła i walały się zabawki. Alexander aż stanął z wrażenia, przypatrując się pomieszczeniu. John, kiedy to zauważył ponownie wystawił dłoń do mężczyzny. Tym razem Alex przyjął ją z większym zawahaniem.

Szli przez korytarz, aż do końca. Nagle ostatnie drzwi po lewej otworzyły się i przeszła przez nie starsza, pulchna kobieta, z rudymi lokami.

-John! – krzyknęła kobieta, a po chwili objęła chłopaka. Alex stał sztywno z szeroko otwartymi oczami – Jak miło cię widzieć! Dzieciaki nie mogły się doczekać twojego przyjścia! Zwłaszcza Mike. Ciągle o ciebie pyta!

-Ciebie też miło wiedzieć, Jade! – uśmiechnął się szeroko John, kiedy kobieta go puściła – Jade, to jest mój przyjaciel Alexander Hamilton. Nie musisz się martwić, on zawsze wygląda, jakby ktoś umarł. Taki jego urok!

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz