Pięć lat później...
- Mike ubrałeś już te spodenki? – zapytał Alexander, wchodząc do pokoju swojego syna.
Ośmioletni Mike Laurens – Hamilton siedział na podłodze i próbował ubrać swoje odświętne ubranie. Przychodziło mu to z trudem, więc Alexander szybko mu pomógł.
-Tato, dlaczego muszę się tak ubrać? – zapytał chłopczyk, poprawiając ręką włosy.
- Jedziemy na ślub cioci Angelici i wujka Thomasa! – odparł Alex, zakładając muszkę chłopcu.
- Będzie tam Teodosia?- zapytał z nadzieją Mike, wspominając o najstarszej córce Elizy i Burra.
- Oczywiście!
Mike uśmiechnął się szeroko i wybiegł z pokoju. Alexander powstał z kolan i podszedł do okna. Zamknął oczy i starał się oddychać głęboko.
Ta słoneczna sobota była dla Alexandra cholernie ciężka. Dwudziesty siódmy sierpnia już od pięciu lat był dla Alexa znienawidzonym dniem.
Pięć lat. Już od pięciu lat nie ma przy nim jego ukochanego.
Alexander otarł łzę zanim ta zdążyła popłynąć po jego policzku. Wziął jeszcze jeden głęboki oddech i wyszedł z pokoju syna.
Przed wejściem do kuchni usłyszał dziewczęcy głos.
- Mamooo, mogę założyć tą różową sukienkę? Proszę?
- Niech już ci będzie, Ellie!
Mała dziewczynka pisnęła z radości i wybiegła z pomieszczenia, wpadając przy tym na Alexa.
- Uważaj kochanie...- przestrzegł ją Alex, gładząc po brązowych włoskach.
- Oczywiście tato! – krzyknęła sześciolatka i pobiegła po schodach.
Alexander westchnął z uśmiechem na twarzy. Wszedł do kuchni, w której zauważył swoją żonę.
- Piękne wyglądasz! – skomentował Alex, z lekko smutnym uśmiechem na ustach.
Mary uśmiechnęła się szczerze i zrobiła obrót wokół własnej osi. Następnie podeszła bliżej i spojrzała prosto w oczy Alexandra.
- Jak się czujesz?- zapytała z troską.
- A jak mam się czuć? Wiesz, że nienawidzę tego dnia! – warknął Alexander, sprawiając że uśmiech znikł z twarzy Mary. Kiedy Alex zauważył swój błąd, przeklął w głowie – Przepraszam skarbie, wiem że ten dzień jest też trudny dla ciebie...
Po śmierci Johna, Alexander dużo czasu spędzał sam. Zwolnił się z pracy, nie odbierał telefonów i nie dopuszczał do siebie nikogo. Dużo płakał, nic nie jadł i prawie nigdy nie wychodził z domu. Wszyscy jego przyjaciele cholernie się o niego bali. Bali się, że Alexander może sobie coś zrobić.
I niestety mieli rację.
Dwa miesiące po śmierci Johna, Alexander jak to codziennie leżał na kanapie, wpatrując się w sufit. Brał tabletki, które sprawiały, że nie czuł bólu. Praktycznie nie funkcjonował. Bardzo mu się to podobało. Ten brak kontaktu ze światem, który tak go skrzywdził.
Pewnego feralnego dnia wziął o jedną tabletkę za dużo.
W ostatniej chwili znalazła go Mary. Weszła do mieszkania mimo braku pozwolenia. Uratowała Alexowi życie.
Przez pierwsze miesiące Alexander nienawidził ją za to. Był wściekły zawsze, kiedy ją widział. Obwiniał ją za to, że uratowała mu życie i nie pozwoliła zakończyć cierpienia. Nie pogodził się ze stratą. Nie chciał żyć na świecie, w którym nie ma Johna
Alexander uświadomił sobie, że czas nie leczy ran. Tylko pomaga radzić sobie z bólem.
Z miesiąca na miesiąc z Alexandrem było coraz lepiej. Zaczął dbać o siebie, wychodzić z domu do sklepu. Dużą role w powrocie do normalnego funkcjonowania odegrały wizyty u doktora Kościuszki. Alexander chodził do niego raz w tygodniu przez cztery lata. Wizyty bardzo mu pomogły. Po roku od śmierci Johna, Alexander był już w stanie wrócić do pracy.
Mężczyzna starał się funkcjonować, jak każdy inny człowiek. Jednak czuł się samotny mimo, że co piątek wychodził na piwo z Gilbertem i Herculesem i dużo rozmawiał z siostrami Schuyler. Czuł, że nigdy nie jest z nimi do końca szczery. Oni nie znali Johna za dobrze, nie mieli z nim zaciśniętych więzi. Nie był w stanie im wytłumaczyć, jak bardzo cierpi.
Jedynie Mary go rozumiała. Sama straciła jedną z najważniejszych osób w życiu.
Dużo rozumieli o ich stracie. Wspominali Johna i dużo razem płakali. Wspólnie przeżywali żałobę.
Alexander nigdy nie spodziewał się, że ich relacja wyjdzie poza strefę przyjaźni. Życie ponownie go zaskoczyło.
Po trzech latach Alexander ponownie zaczął odczuwać inne uczucia, niż nienawiść. Nie wierzył, że kiedykolwiek ponownie to się stanie. Na początku czuł okropne poczucie winy. Dużo myślał w tamtym czasie o Johnie. Wiedział, że nigdy o nim nie zapomnie. Że nie przestanie go kochać nawet przez sekundę.
Dopiero po wielu nieprzespanych nocach Alexander uświadomił sobie, że tego by chciał John. Chciałby, żeby Alexander był szczęśliwy. Żeby poszedł dalej. Ruszył z miejsca.
Później Alexander już się nie wahał. Oświadczył się Mary, wzięli ślub, zamieszkali w domu na Long Island i adoptowali Mike i Ellie.
Po pięciu latach od śmierci Johna, Alexander mógł powiedzieć, że czuje się względnie dobrze. Stał się pełnoprawnym chirurgiem, miał dom i kochającą rodzinę. Posiadał wszystko, co każdy człowiek chciałby mieć.
Niestety nie miał jednego.
Nie miał przy sobie miłości swojego życia.
*
Uroczystość zaślubin Thomasa i Angelici była w mniemaniu Alexa przepiękna. Widać było, że para młoda pała do siebie prawdziwa miłością.
Alexander bardzo cieszył się, że mógł brać udział w tej uroczystości, jako tak ważna osoba. Był świadkiem pana młodego. Kiedy patrzył, jak Thomas wypowiada przysięgę małżeńską, prawie zaśmiał się na głos, przypominając sobie swoją reakcje na ich pocałunek. Nie mógł uwierzyć , że tak bardzo się zmieni. Że całe jego życie wywróci się do góry nogami.
Pięć lat temu nikt, a szczególnie on nie spodziewał się, że zaprzyjaźni się z Thomasem Jeffersonem. A teraz stał razem ze swoim byłym wrogiem przy ołtarzu, ciesząc się jego szczęściem.
Po uroczystości Alexander szybko dogonił swoją rodzinę.
- Mary, dołączę do was później, muszę coś załatwić!
Zanim kobieta zdążyła zaprotestować, Alexa już nie było.
*
Po dwudziestu minutach Alexander był już u celu swojej podróży. Wszedł na polanę otoczoną drzewami. Serce biło mu jak szalone, kiedy przechodził pomiędzy wieloma skalnymi blokami. W końcu dotarł na miejsce, gdzie swego czasu spędzał większą część swojego życia.
Miejsce pochówku Johna.
Alexander nie mógł dłużej powstrzymywać płaczu. Uklęknął przed pamiątkową tabliczką rozpłakał się na dobre.
Nigdy do końca się nie pogodził z śmiercią ukochanego. Nigdy nie przestał go kochać.
Starał się żyć.
Dla Johna.

CZYTASZ
Show time! (Hamilton)
Fanfiction~What time is it? Show time!~ Lin-Manuel Miranda Praca lekarza wymaga ogromnej ilości poświęcenia i skupienia. Człowiek, który ją wykonuje musi być w stu procentach niej poświęcony. Taki właśnie jest młody lekarz - Alexander Hamilton. Mężczyzna ca...